Wybory 2023. Przegląd najbardziej "kontrowersyjnych" kandydatów

W najbliższą niedzielę obywatele zdecydują o tym, jak będzie wyglądać Polska przez następne cztery lata. Atmosfera zagęszcza się z godziny na godzinę, media zdominowały polityczne wystąpienia, które tak naprawdę są ostatnią szansą na zdobycie głosów wyborców.

Liczne organizacje stoją za szeregiem akcji nawołujących Polaków do udziału w głosowaniu 15 października. Mobilizacja społeczeństwa jest ogromna nie bez powodu. Stawka naprawdę jest wysoka.

Tegoroczna kampania wyborcza jak właściwie każda inna nie obyła się bez kontrowersji. Przedstawiamy więc kilkoro kandydatów, którzy najbardziej poruszyli lub zaskoczyli opinię publiczną - zarówno z pozytywnej, jak i negatywnej strony.

Jedną z osób kandydujących do Sejmu i wzbudzających największe emocje jest San Kocoń. Aktywiszcze ekologiczne i na rzecz społeczności LGBT należy do partii Zielonych i startuje z list KO z miejsca 19 w okręgu 13 (Kraków).

Aktywność polityczna aktywiszcza naturalnie wzbudziła wiele emocji po konserwatywnej stronie. O San Kocoń rozpisywali się czołowi przedstawiciele PiS m.in. Oskar Szafarowicz, osoba działacza dostała także kilka minut w głównym wydaniu "Wiadomości", gdzie jawnie kpiono z jego tożsamości płciowej.

Aktywiszcze zdecydowanie nie jest ani takie kontrowersyjne, ani takie straszne, jak je malują. San Kocoń postuluje m.in.

• likwidację Funduszu Kościelnego i wyprowadzenie religii ze szkół,
• wprowadzenie do szkół edukacji seksualnej i klimatycznej, podwyżki dla nauczycieli,
• wygaszanie hodowli zwierząt na futra, surowsze kary za znęcanie się nad zwierzętami,
• równość małżeńską, uproszczenie procedury uzgodnienia płci.

Gdyby wśród kandydatów startujących do Sejmu urządzić turniej na najbardziej kontrowersyjnego polityka, mogę założyć się o prawą rękę, że w finałowej drabince rywalizowaliby wyłącznie Konfederaci. Z list partii startuje:

• zadeklarowany antysemita, homofob i rasista,
• zwolennik batożenia homoseksualistów,
• miłośniczka teorii spiskowych,
• fanka Putina,
• kawalarz strojący żarty z samobójstwa,
• entuzjastka odebrania praw wyborczych kobietom,
• smakosz piwa, który uważa, że browar nie uzależnia tak, jak wódka,
• sympatyk "lekkiej pedofilii" itd. Można wymieniać i wymieniać.

Ze względu na ostatnie kontrowersje, zdecydowaliśmy się wyróżnić Samuelę Torkowską. Kandydatka zaskakująco nie wpisuje się w ideały partii, do której należy. Przynajmniej pod pewnymi względami.

Konfederatka zszokowała Polskę, kiedy w wywiadzie dla "Gońca" nie chciała odpowiedzieć na pytanie, kto powinien wygrać wojnę w Ukrainie. Polityczka przyznała, że w jej partii panują różne nastroje. Opinia publiczna odczytała to jako jawne sprzyjanie Rosji.

Krótko później wyszła na jaw, że w przeszłości Samuela Torkowska wzięła udział w rozbieranej sesji dla magazynu "CKM". Samo w sobie nie jest to niczym dziwnym ani niczym zdrożnym, jednak biorąc pod uwagę konserwatywne wartości Konfederacji oraz wpisy polityczki, w których chce bronić Polskę przed feminizmem, można poczuć zdezorientowanie.

No to może czas na pozytywny akcent? Łukasz Litewka to kandydat Lewicy z okręgu 32 (Sosnowiec) i pozycji 18. Młody polityk postanowił połączyć przyjemne z pożytecznym i podczas kampanii wyborczej wspomóc pieski ze schroniska, które czekają na adopcję. Na plakatach pozuje wraz z bezdomnymi czworonogami, które można przygarnąć.

Oprócz wizerunku bezpańskich psów na plakacie widnieje imię wybranego czworonoga oraz numer telefonu, pod którym można skontaktować się z placówką opiekuńczą. Łukasz Litewka podzielił się wiadomościami od Polaków, które świadczą, że spodobała im się akcja kandydata Lewicy, a niektóre zwierzęta zyskały nawet już nowy dom.

Listy PiS podobnie jak listy Konfederacji - mogą zaskakiwać. Wątpię, by ktokolwiek spodziewał się zobaczyć na nich choćby "uzdrowiciela" Łukasza Mejzę czy zmiennego jak chorągiewkę Pawła Kukiza. Podobnym zaskoczeniem jest Robert Bąkiewicz, który ma na koncie nieprawomocny wyrok za naruszenie nietykalności cielesnej aktywistki społecznej - "Babci Kasi". Myślę, że nie trzeba dodawać tu nic więcej.

Kiedy Donald Tusk umieścił Romana Giertycha na listach KO, musiał wiedzieć, że świat zapłonie. Wyborcy wahający się między Koalicją Obywatelską a bardziej liberalnymi ugrupowaniami zyskali pewność, na kogo głosować. Tłumaczenie lidera KO, że Giertych jest straszakiem na Jarosława Kaczyńskiego, na niewiele się zdały.

Z kandydatury byłego prezesa Młodzieży Wszechpolskiej najbardziej niezadowoleni byli młodzi wyborcy oraz - tu bez zaskoczenia - kobiety.

Spośród powyższego zestawienia to moi osobiści "faworyci". Stanisław Derehajło jest przedsiębiorcą, który niegdyś kandydował z list PiS, a obecnie robi karierę w Konfederacji. Jest żywym uosobieniem biznesmena z memów o panu Areczku - dosłownie to on jest ich twarzą. Komiczne, prawda?

Z list PiS kandyduje z kolei obecny poseł Suwerennej Polski, Janusz Kowalski. Jest bardzo ekspresywnym politykiem, aczkolwiek najbardziej ujęły mnie jego przeróbki występu Ralpha Kaminskiego oraz rant na włoski makaron. Łezka kręci się w oku - bezcenne doświadczenie.