"Panie Areczku, pan na mnie zagłosuje". Polityka "dla beki" w wykonaniu Konfederacji [OPINIA]
Kandydatura Stanisława Derehajło jest kumulacją "memicznej" kampanii wyborczej Konfederacji. Kogo przekonuje do siebie to ugrupowanie?
Popularność Konfederacji, zwłaszcza wśród młodych osób, może wydawać się zagadkowa z pozycji racjonalnego obserwatora. W komentarzach raczej pomijany lub bagatelizowany jest wątek głosowania na to ugrupowanie "dla beki". Czyli dla żartu. To przecież niemożliwe, żeby wiele osób podejmowało w ten sposób decyzje rzutujące na to, w jakim miejscu żyją, prawda?
Podobne
- Poseł Konfederacji za związkami partnerskimi. Brauniści piszą o "zboczeńcach"
- Były asystent Korwina przeprasza za Konfederację w Sejmie
- Konflikty w Konfederacji. Janusz Korwin-Mikke odsunięty
- Zepsuł akcję Konfederacji. Był uzbrojony w środek czyszczący
- Janusz Korwin-Mikke przegrał z Kariną Bosak. "Kobiety nie powinny mieć prawa głosu"
O tym, że młodzi wyborcy mają o polityce jak najgorsze zdanie, pisaliśmy szerzej tutaj. To, że politycy w Polsce zajmują się głównie swoimi emocjami i próbami wzbudzania ich wśród wyborców, może budzić zmęczenie i frustrację. Młodzi wyborcy nie czują się traktowani poważnie, nie mają poczucia, że ktoś faktycznie jest zainteresowany ich przyszłością i bolączkami. W tym kontekście głosowanie "dla beki" może być bardziej zrozumiałą reakcją na frustrację.
Stanisław Derehajło na liście Konfederacji do Sejmu
"Memiczny charakter" kampanii Konfederacji jest wykorzystaniem tej wiedzy o własnych wyborcach. Jego zwieńczeniem jest ogłoszone właśnie miejsce na liście wyborczej na Podlasiu dla Stanisława Derehajło, mimowolnego bohatera memów o panu Areczku i zarządzie. Derehajło jest byłym samorządowcem i wiceprezesem Porozumienia.
Na czyje głosy liczy Konfederacja?
Oczywiście politycy Konfederacji, nie startują w wyborach "dla beki", tylko dla własnych, partykularnych interesów. To, że nie są specjalnie zainteresowani innymi aspektami rządzenia i nie przywiązują wagi do tego, czy zgłaszane przez nich postulaty wyborcze mają jakikolwiek sens i szansę realizacji, dawno już wyartykułował Janusz Korwin-Mikke w nagraniu, w którym otwartym tekstem mówi o zbieraniu elektoratu "idiotów".
Mogłoby się wydawać, że "bekowi" wyborcy Konfederacji nie zdają sobie sprawy, że politycy tego ugrupowania śmieją się z nich, nie z nimi. To chyba jednak nie do końca prawda. Żyjemy w kraju o dramatycznie niskim poziomie zaufania społecznego. "Ocwaniakowanie" kogoś, zanim samemu zostaniemy oszukani, może części osób faktycznie imponować.
To, w jakim stanie politycy Konfederacji zostawiają miejsca swoich plenerowych spotkań w trakcie kampanii wyborczej, dość poetycko obrazuje, jaki mają stosunek do wartości wspólnotowych. Liczy się to, że zebrane na nich głosy "bekowiczów" i nielicznych radykałów światopoglądowych pozwolą na wejście do parlamentu i to w wygodnym odsetku, który wykluczy możliwość rozliczania z nierealnych postulatów.
Popularne
- Przełom w sprawie Buddy? Wiadomo, co z pieniędzmi z loterii
- Koniec klasycznego języka? Liczba 67 została słowem roku
- 18-tka roku? Julia dostała Porsche i pokaz Czarka Czaruje
- Bagi i Magda wzięli ślub na parkiecie? Teraz wszystko układa się w całość
- Wersow poleciała samolotem do fryzjera. Teraz tłumaczy się widzom
- Lady Gaga wystąpi w Polsce w 2026 r.? Fani mają dowody
- Fani bojkotują koncert The Neighbourhood? Strona padła, ale są kontrowersje
- Julia Żugaj proponuje prezent na Mikołajki za 300 zł? Fani pragną box z nową płytą
- Rosalía - po co komu, hity, skoro można mieć "LUX" - [RECENZJA]





