"Handel polską edukacją". Dyrektorka szkoły o ukraińskich uczniach
Od 1 września 2024 r. obowiązek szkolny będzie rozciągnięty również na dzieci z Ukrainy. Oznacza to, że do placówek trafi ok. 80 tys. dodatkowych uczniów. Nie wszystkim się to podoba. Krytycznie do decyzji podchodzi Jolanta Gajęcka, dyrektorka podstawówki w Krakowie.
Gdy na Ukrainie wybuchła pełnowymiarowa wojna w 2022 r., logiczne było, że spora część uchodźców zatrzyma się w Polsce. Tutaj będą żyć, pracować, a także starać się normalnie funkcjonować. Oznaczało to również, że ogromna liczba dzieciaków będzie uczęszczała do polskich szkół. Decyzja ta jednak należała do rodziców uczniów. Nie było bowiem obowiązku nakazującego Ukraińcom chodzenie do placówek. Od 1 września 2024 r. ma się to zmienić. Nie wszystkim się to podoba.
Podobne
- Ocenili Czarnkowi podręcznik do HiT-u. Tylko jeden się wyłamał
- Putin by tego nie wymyślił. Kuriozalna praktyka w szkołach w Rosji
- Szafarowicz zaczepia Brzezicką. Poszło o "propisowskie lektury"
- Papież Franciszek znów kontrowersyjnie o wojnie w Ukrainie
- Polak był w więzieniu w Kongo i oskarża o to Andrzeja Dudę. "To nasz prezydent zafundował mi piekło"
W czerwcu wiceministra edukacji Joanna Mucha poinformowała o zmianach w edukacji dotyczących Ukraińców. Zapowiedziała, że od nowego roku szkolnego zostanie wprowadzony obowiązek chodzenia do szkoły dzieciaków zza wschodniej granicy. Co więcej, od jego wypełniania będzie zależeć możliwość pobierania świadczenia 800 plus. Oznacza to, że do polskich szkół trafi ok. 80 tys. dodatkowych uczniów.
Obowiązek edukacji dla ukraińskich uczniów
Od początku wojny do polskich szkół trafiło ok. 140 tys. dzieciaków z Ukrainy. Niestety, przez to, że nie było obowiązku edukacji właśnie dla nich, niemal 80 tys. uczniów albo uczyło się zdalnie, albo w ogóle nie chodziło na żadne zajęcia. Na ten problem zwrócił uwagę w czerwcu 2023 r. Rzecznik Praw Obywatelskich Marcin Wiącek. Pisał do ówczesnego ministra edukacji Przemysława Czarnka. Podkreślał, że obowiązkiem Polski jest zadbanie o wszystkie dzieci przebywające na terenie kraju.
"MEiN nie ma podstaw prawnych do monitorowania, czy młodzi uchodźcy z Ukrainy, którzy nie są uczniami szkoły polskiej, uczą się zdalnie w szkole ukraińskiej" - odpowiedział Marcinowi Wiąckowi Przemysław Czarnek. To jednak się zmieni. Wszystko za sprawą Joanny Muchy, która zapowiedziała, że od nowego roku szkolnego uchodźcy z Ukrainy będą mieli obowiązek chodzenia do polskiej szkoły. Co więcej, będzie on połączony z pobieraniem zasiłku 800 plus.
ZETKACPER: CHCĘ ZOSTAĆ POLITYKIEM!
"Zaraz zacznę kląć". Dyrektorka z Krakowa o decyzji Ministerstwa Edukacji
Pomysł, którego twarzą stała się Joanna Mucha, nie podoba się wszystkim nauczycielom. Wiele słów krytyki ma do powiedzenia dyrektorka SP nr 2 w Krakowie Jolanta Gajęcka. Kobieta o uczniach z Ukrainy pisała listy już dwa lata temu. Wtedy skierowane były do Przemysława Czarnka, który stał na czele Ministerstwa Edukacji Narodowej. Jej zdanie się nie zmieniło.
"Rusz pan swoje ministerialne cztery litery i poproś o spotkanie z ambasadorem Ukrainy. Stwórzmy w Krakowie szkołę dla ukraińskich dzieci. Proponowane przez rząd rozwiązania są bez sensu dla uczniów, którzy nie planują zostać w Polsce na stałe. Chcecie wrzucić dzieci wojny do polskiej szkoły. [...] Te dzieci nie potrzebują kompatybilności z polskim systemem oświaty. [...] One potrzebują bezpiecznej przystani bez mnożenia, dzielenia, polskich lektur, głowonogów i krain geograficznych… Potrzebują miejsca do wykrzyczenia własnych emocji, przeżycia żałoby, zrozumienia, że ważne jest, aby żyły" - pisała dyrektorka Jolanta Gajęcka.
- Są też takie dzieci, które nie chcą być w polskiej szkole. Nie chcą się integrować i mówić po polsku, co nie jest trudne, kiedy obok mają ukraińskich rówieśników. Słabo się uczą, bo nie mają żadnej motywacji, nie przechodzą do następnej klasy. Są i tacy, którzy w ogóle do szkoły nie chodzą. Widzimy ich pod galeriami handlowymi. Co robić: Zgłaszać to policji? Raz próbowałam, bez większego skutku. Nie ma przestępstwa, nie ma reakcji - powiedziała dyrektorka w rozmowie z "Wyborczą".
Jolanta Gajęcka w rozmowie z "Wyborczą" podkreśla, że zmuszanie dzieci z Ukrainy do chodzenia do polskiej szkoły jest bez sensu. Uważa, że spowoduje to bunt tych młodych uczniów. Według niej łączenie tego z wypłacaniem świadczenia 800 plus również nie ma logicznych podstaw. "To handel edukacją i to jeszcze po niskim kursie" - twierdzi.
- Wojna w końcu się skończy i Ukrainie powinno zależeć, by mieć jak najwięcej obywateli wykształconych w ukraińskim systemie edukacji. To oni będą odbudowywali kraj. Wnioskowałam o takie rozwiązania. Bezskutecznie. Zamiast tego na siłę zapędzamy do polskiej szkoły dzieci, które nie chcą w niej być. Nie chce mi się wierzyć, że mijają dwa lata i nie mamy lepszego pomysłu - podsumowała dyrektorka SP nr 2 w Krakowie.
Źródło: Wyborcza
W temacie edukacja
- Najjjka ostro o nowym szkolnym przedmiocie. "Będzie deprawował młodzież"
- Co dalej z telefonami komórkowymi w szkołach? "Trzeba to uregulować"
- Rusza platforma edukacyjna Skills4Future i kolejna edycja programu Youth EmpoweredMat. Sponsorowany
- Tęczowy Piątek w szkołach już 25 października. Ordo Iuris straszy rodziców
Popularne
- Jelly Frucik zablokowany na TikToku. "Ryczę i jestem w rozsypce"
- Kim są "slavic dolls"? Śmiertelnie niebezpieczny trend na TikToku
- Vibez Creators Awards - wybierz najlepszych twórców i wygraj wejściówkę na galę!
- Były Julii Żugaj szantażował jurorów "Tańca z gwiazdami"? Szalona teoria fanów
- Amerykanie nie umieją zrobić kisielu? Kolejna odsłona slavic trendu
- Quebonafide ogłosił finałowy koncert? "Będzie tłusto"
- Jurorka "Tańca z gwiazdami" węszy romans? "Ja nie widzę tej relacji"
- Chłopak Seleny Gomez się nie myje? Prawda wyszła na jaw
- Agata Duda trenduje za granicą. Amerykanie w szoku