Obowiązkowa edukacja zdrowotna? "Przymus często rodzi opór"
Szkolne ławki na zajęciach edukacji zdrowotnej świecą pustkami. Z danych Ministerstwa Edukacji Narodowej wynika, że na zajęcia uczęszcza zaledwie garstka uprawnionych, co skłania resort do rozważenia radykalnych zmian. Czy edukacja zdrowotna stanie się obowiązkowa? O przyczynach niskiej frekwencji oraz o tym, czy przymus rzeczywiście przyniesie efekty, mówi ekspertka Ewelina Polak-Janik w komentarzu dla Vibez.pl.
Edukacja zdrowotna to nowy przedmiot wprowadzony do polskich szkół od września 2025 r. Zastępuje on dotychczasowe zajęcia z wychowania do życia w rodzinie, oferując bardziej kompleksowe podejście do zdrowia. Lekcje te mają na celu wyposażenie uczniów w umiejętności niezbędne do dbania o zdrowie fizyczne, psychiczne i społeczne.
Podobne
- Masowe rezygnacje z edukacji zdrowotnej. Nauczycielka wskazuje przyczyny
- Dlaczego koniec wakacji tak boli? Sposoby na post-vacation blues
- Uczniowie załamani planami lekcji. Szkoła do późnego wieczoru?
- Religia będzie obowiązkowa w szkole? Burza wokół projektu
- Rewolucja w szkołach już za kilka dni. Jest podpis Nowackiej
Przedmiot notuje bardzo niską frekwencję. Ministerstwo Edukacji Narodowej opublikowało dane o tym, jak wielu uczniów uczęszcza na edukację zdrowotną w poszczególnych województwach. Na zajęcia chodzi 920 925 uczniów, czyli zaledwie ok. 30 proc. uprawnionych.
Czy edukacja zdrowotna stanie się obowiązkowa?
Niektórzy eksperci uważają, że edukacja zdrowotna powinna być obowiązkowa. Podobny głos dobiega z MEN, a konkretnie od wiceszefowej tego resortu.
- Ten przedmiot jest po prostu potrzebny. W mojej opinii - niezbędny do prowadzenia działań profilaktycznych w szkołach - powiedziała wiceszefowa MEN Paulina Piechna-Więckiewicz w rozmowie z dziennikarzami.
Piechna-Więckiewicz ujawniła, że resort dokona ewaluacji przedmiotu. Wyraziła też nadzieję, że w ciągu tego roku szkolnego zapadnie "decyzja o tym, że przedmiot nabierze charakteru obowiązkowego".
Wiceszefowa MEN stwierdziła, że "jeżeli mielibyśmy do dyspozycji edukację zdrowotną jako przedmiot obowiązkowy, to (...) jest dużo łatwiej, bo do każdego dziecka ona dociera również jako działanie profilaktyczne". Doprecyzowała, że decyzja dotycząca losów przedmiotu powinna zapaść pod koniec pierwszego kwartału przyszłego roku.
Dlaczego uczniowie nie chodzą na edukację zdrowotną?
Komentarza w sprawie udzieliła redakcji Vibez Ewelina Polak-Janik, pedagog i terapeuta pedagogiczny, twórczyni portalu pedagogonline.pl.
Jakub Tyszkowski, Vibez.pl: - Z perspektywy Pani doświadczenia w pracy z młodzieżą, co świadczy o tak niskiej frekwencji? Czy wynika ona z braku atrakcyjności programu, z braku świadomości uczniów/rodziców, czy też z niechęci do zajęć nieobowiązkowych, które często traktowane są jako "mniej ważne"?
Ewelina Polak-Janik: - Moim zdaniem niska frekwencja na zajęciach z edukacji zdrowotnej wynika z nakładania się kilku czynników. Przede wszystkim wielu uczniów i rodziców nie znało rzeczywistej treści zajęć - decyzje o udziale opierano częściej na zasłyszanych opiniach niż na faktycznej podstawie programowej. Duże znaczenie miał także czynnik psychologiczny: wstyd, lęk lub obawa przed tematami dotyczącymi zdrowia psychicznego, emocji, relacji, życia intymnego czy uzależnień. Rodzice mogli obawiać się, że zajęcia będą poruszać kwestie zbyt intymne lub kontrowersyjne, natomiast uczniowie często unikali ich z niechęci do otwierania się i obawy przed oceną ze strony rówieśników.
Wpływ na decyzje części rodzin miały również czynniki społeczno-kulturowe, w tym negatywne stanowisko Kościoła katolickiego, który publicznie zachęcał do nieposyłania dzieci na edukację zdrowotną. W realiach, w których Kościół wciąż stanowi dla wielu rodzin ważny autorytet, taki przekaz mógł istotnie obniżyć frekwencję.
Dodatkowo zajęcia nieobowiązkowe są przez uczniów często postrzegane jako mniej ważne, co samo w sobie obniża motywację do uczestnictwa. Możliwą rolę odegrały także kwestie organizacyjne, takie jak termin zajęć czy zmęczenie uczniów po lekcjach.
Wszystkie te elementy złożyły się na ogólny obraz niskiej frekwencji, która jest efektem wielu współistniejących czynników, a nie jednego konkretnego powodu.
- Wiceszefowa MEN wyraziła nadzieję, że w ciągu tego roku szkolnego zapadnie decyzja o nadaniu przedmiotowi charakteru obowiązkowego. Czy zmiana formuły na obligatoryjną automatycznie przełoży się na wzrost efektywności edukacji zdrowotnej?
- Zmiana statusu edukacji zdrowotnej z nieobowiązkowej na obowiązkową nie gwarantuje automatycznego wzrostu efektywności. Obecność uczniów na zajęciach nie oznacza bowiem ich aktywnego zaangażowania - przymus często rodzi opór, a w przypadku trudnych tematów może prowadzić do bierności, znużenia czy wręcz blokady, zwłaszcza jeśli zajęcia nie są prowadzone w sposób sprzyjający otwartości.
Efektywność edukacji zdrowotnej zależy przede wszystkim od jakości realizacji, czyli od zastosowanych metod (zwłaszcza warsztatowych i interaktywnych), kompetencji nauczycieli, atmosfery bezpieczeństwa i braku oceniania oraz dostosowania treści do realnych potrzeb uczniów. Istotną rolę odgrywa również komunikacja z rodzicami - rzetelna, przejrzysta i jasno wyjaśniająca cele przedmiotu. Warto też zauważyć, że wzrost efektywności mógłby nastąpić wtedy, gdy towarzyszyłyby temu szerokie kampanie społeczne promujące edukację zdrowotną, budujące świadomość, że uczestnictwo w tych zajęciach jest czymś wartościowym. Bez takiego przygotowania i zrozumienia ze strony całej społeczności szkolnej przedmiot może budzić niepotrzebne pytania, obawy i kontrowersje.
Popularne
- "Kiedyś ludzie mieli mniej". Hymn boomerów podbija TikToka
- Karty kolekcjonerskie Julii Żugaj w Biedronce. Cena z kosmosu?
- Gimper wygrał z Lil Masti w sądzie. Wyrok jest prawomocny
- Jak długo Książulo będzie recenzował kebaby? Jego odpowiedź szokuje
- Zranił ją narzeczony. 32-latka wyszła za mąż za chatbota
- Najwyższy jarmark świąteczny w UE otwiera się w Warszawie. Chwała na wysokości, chwała
- Influencerki oszalały na punkcie zdjęć AI? Dlaczego nie jestem fanką śnieżnej "sesji" [OPINIA]
- Chodzisz po Krakowie, a tam śpiewa David Kushner. To nie żart
- Billie Eilish nazywa Elona Muska "żałosnym tchórzem". Biznesmen nie pomaga potrzebującym?





