Paulina Mazur odnawia figury

Zrobiła figurę dla Ralpha Kaminskiego. Drugie życie Maryjek [WYWIAD]

Źródło zdjęć: © Paulina Mazur / Materiały prasowe
Oliwia Ruta,
29.11.2023 09:20

Paulina Mazur na co dzień zajmuje się sztuką. Jej pasją i jednocześnie pracą jest odnawianie figur. Niecodzienne hobby nazywa "Pogotowiem Maryjnym".

"Pogotowie Maryjne" to inicjatywa założona przez Paulinę Mazur oraz jej mamę. Duet zajmuje się odnawianiem starych figur. Artystki pochodzące z województwa pomorskiego przyjmują "pacjentki" ze wszystkich zakątków świata. Ich wspólna pasja narodziła się bardzo dawno temu, we wczesnym dzieciństwie Pauliny. Teraz wspólnie rozwijają warsztat.

Rozmowa jest częścią cyklu wywiadów Vibez "POV: main character" z ludźmi o niezwykłych pasjach i zainteresowaniach. Wcześniej odbyliśmy rozmowę z Izabelą Szymańską, znaną jako Latex Coach.

Początki "Pogotowia Maryjnego"

Oliwia Ruta: Twoje zajęcie jest dość nietypowe. Co zainspirowało cię do odnawiania figur maryjnych? Od czego się zaczęło?

Paulina Mazur: - Od dzieciaka miałam świra na punkcie figur. Na początku zbierałam takie mikro 5-10 cm figurki, ale widziałam, że znajomi mojego taty czy babci mieli pełnowymiarowe figury będące pamiątkami z czasów PRL-u i starszych. Najczęściej dumnie stały na jakimś zakurzonym kredensie, zazwyczaj w kuchni, więc były oblepione tłuszczem.

Kiedyś zapytałam: 'Dlaczego my nie mamy takiej pamiątki rodzinnej?' Nikt nie chciał mi odpowiedzieć. Tak długo prosiłam, że moja mama się zlitowała i kupiła mi za 10 zł figurę na rynku. Potem mama stwierdziła, że ją pomaluje w bardzo nieszablonowy sposób. Pomalowała ją na zupełnie inne kolory, niż widziałam do tej pory. Jak ją dostałam, mając osiem lub dziewięć lat, to właśnie wtedy uświadomiłam sobie, że figury można inaczej malować. Za własne kieszonkowe kupiłam sobie drugą, białą z żywicy i również pomalowałam ją po swojemu. To była moja pierwsza w 100 proc. pomalowana figura.

Figury maryjne Pauliny Mazur
Figury maryjne Pauliny Mazur (Paulina Mazur , Materiały prasowe)

Zaczęłaś w naprawdę w młodym wieku. Jak wspominasz początkowe zlecenia i ile miałaś lat, gdy po raz pierwszy odnowiłaś figurę dla kogoś?

- To był czas, kiedy skończyłam gimnazjum. Sama rozglądałam się za figurami do odnowienia, aż w końcu odezwała się do mnie nauczycielka od polskiego. Powiedziała mi, że ma roztłuczoną figurkę, więc zgodziłam się jej pomóc. Ona mi ją przywiozła i się okazało, że była posklejana, nie miała kilku elementów, a do tego była gipsowa. Zbladłam, bo nie wiedziałam, jak się z nią obchodzić. Zagadałam z babcią, ona też się nie znała, ale poradziła, że mogę spróbować gipsem. Tak też zrobiłam i pierwsza figura powstała, gdy miałam 16 lat. Zaczęło mi się to podobać.

Czyli jesteś samoukiem? Nikt nie nauczył cię, jak odnawiać figury?

- Mama również odnawia figury. Ja patrzyłam, jak ona działa i wspólnymi siłami wypracowałyśmy odpowiednie metody. Z czasem doszłam np. do tego, że trzeba ściągać starą farbę, zanim pomaluje się figurę. Używałam do tego noży kuchennych. Najlepsze były te do jabłek. Mam jeden do tej pory i działa jak ta lala (śmiech). Wszystko opierało się na metodzie prób i błędów.

Maryjki przyjeżdżają z naprawdę daleka

Ta niestandardowość i wypracowane własnymi siłami metody twórcze na pewno przyczyniły się do wzrostu liczby klientów, których ci nie brakuje. Z tego co wiem, to z "Pogotowia Maryjnego" korzystają ludzie z całego kraju, a nawet z zagranicy. Z jakiego najdalszego miejsca na świecie przybyła do ciebie figura do odnowienia?

- Z Holandii. Od pani Polki, która tam mieszka. Mało tego, kupiła ją od handlarzy we Francji, więc docelowo figura pochodziła właśnie stamtąd.

To naprawdę daleko stąd. Pojechałaś po figurę sama czy klientka wysłała ją pocztą?

- Ona mi ją wysłała. Oczywiście musiała przebyć bardzo długą drogę, ale przyszła dość szybko. Niestety okazało się, że nie była zbyt dobrze zabezpieczona i pękła, więc musiałam ją złamać, skleić, zamaskować i dopiero wtedy ściągnąć farbę.

Osoba od spraw beznadziejnych

Szczerze powiedziawszy, to przeraża mnie wizja składania rozbitych figur. Z racji tego, że większość z nich jest zrobiona z kruchych materiałów, to pewnie znasz masę sytuacji, gdy figura komuś spadła lub rozleciała się ze starości. Zajmujesz się również takimi przypadkami?

- Czasem figury przyjeżdżają do mnie popękane, ponieważ np. stały na zewnątrz niezabezpieczone. Przed ściągnięciem farby i malowaniem wszystko trzeba naprawić. Są sytuacje, gdy ktoś mówi, że figurka spadła mu z półki. Ja wtedy proszę o zdjęcie, żebym wiedziała, jakiej jest wielkości. Taka osoba mówi, że ok. 70 cm. Patrzę na fotografię i widzę, że jest z 50 kawałków do sklejenia, czyli mam puzzle (śmiech). Praca benedyktyńska zaczęła się rozwijać nawet w tym kierunku, żeby sklejać i naprawiać figury. Pełen warsztat jest od samego początku. To naprawdę uczy cierpliwości.

Figury maryjne Pauliny Mazur
Figury maryjne Pauliny Mazur (Paulina Mazur , Materiały prasowe)

Twoje zajęcie jest dość nietypowe. Bardzo mnie ciekawi, kto najczęściej korzysta z twoich usług. Są to osoby prywatne, czy raczej placówki, muzea, kościoły?

- Najczęściej są to osoby prywatne, które przychodzą do mnie z pamiątkami po dziadkach czy pradziadkach. Czasem są to figury z posagu babci, to też się zdarza, lub figury, które ktoś znalazł na śmietniku i chce odnowić. Niekoniecznie klienci to osoby wierzące, bo chodzi głównie o ratowanie starych odlewów gipsowych. Bardzo często zgłaszają się do mnie młode osoby, które nie wiedzą, co zrobić z figurami po dziadkach i z chęcią mi je oddają.

Paulina Mazur nie boi się swoich figur

Widocznie utrzymanie kultury to potrzeba serca wielu młodych osób. Obecnie pracujesz nad figurami w pracowni, ale kiedyś składowałaś je w domu. Czy nie przerażała cię obecność tak wielu figur? Czy doświadczyłaś jakiś paranormalnych zdarzeń?

- Nie, te figurki były bardzo grzeczne (śmiech). Zdarzały się takie, które pochodziły z miejsc, gdzie ktoś komuś źle życzył. Każdy przedmiot kultu, który przebywał w pomieszczeniu, w którym czuć siekierę wiszącą w powietrzu, również wsiąknie złą energię. Kiedyś przesuwało mi rzeczy w pokoju, ale się tego nie bałam. Podczas ściągania farby cała zła energia wychodzi z figury. Ja robię nową białą kartkę. Do figur podchodzę bardzo indywidualnie i z chęcią słucham o ich historii.

Ile obecnie znajduje się Maryjek w twojej pracowni? Ile najwięcej gościłaś figur jednorazowo?

- Ostatnio trochę mi ich ubyło, ale po wakacjach miałam ok. 70 sztuk. Najwięcej naraz miałam 78 sztuk.

Figury maryjne Pauliny Mazur
Figury maryjne Pauliny Mazur (Paulina Mazur , Materiały prasowe)

Ralph Kaminski dostał Maryjkę

Zdarzyło ci się odnowić kiedyś figurę dla kogoś sławnego?

- Tak, udało mi się zrobić figurę w prezencie dla Ralpha Kaminskiego z okazji urodzin. Zrobiłam ją bardzo nieszablonowo, ale oczywiście tak, żeby nie uraziła żadnych uczuć religijnych. Figura została zrobiona ze smakiem i tam było bardzo dużo symboliki.

Figura dla Ralpha Kaminskiego
Figura dla Ralpha Kaminskiego (Paulina Mazur , Facebook)
Figura dla Ralpha Kaminskiego
Figura dla Ralpha Kaminskiego (Paulina Mazur , Facebook)

Fantazje klientów "Pogotowia Maryjnego"

Ralph na pewno docenił prezent. Było to fantastyczne nawiązanie do jego projektu o nazwie "Kora", a bardziej głównej części scenografii - gigantycznej Madonny. Jakie jeszcze inne nietypowe zamówienia lub covery wykonywałaś?

- Indywidualne życzenia? Tak, oczywiście. Bardzo często właściciele figur chcieli inny kolor np. płaszcza. Najczęściej jednak proszą o zmianę wyrazu twarzy, bo nie podoba się im oryginalne malowanie. Ja na początku uwielbiałam robić nieszablonowo, a teraz zaczęłam doceniać malowanie Maryjek "na staro", w tym samym stylu i tej samej kolorystyce. Zazwyczaj mama zajmuje się nietypowymi zamówieniami klientów.

Figury maryjne Pauliny Mazur
Figury maryjne Pauliny Mazur (Paulina Mazur , Materiały prasowe)

Wsparcie rodziny najważniejsze

Przez całą naszą rozmowę wspominałaś o swojej mamie. Czy ona aktywnie działa w "Pogotowiu Maryjnym"?

- Tak, ona mi pomaga cały czas. Szczególnie teraz, jak zaczyna się intensywny okres przedświąteczny. Czasem nie wyrabiam się np. ze ściąganiem farby albo z dorabianiem części, albo w ogóle z malowaniem. W takim przypadku oddaję jej trochę pracy i informuję ludzi, że to mama robiła daną Maryjkę. Zdarza się, że nawet babcia pomaga.

Figury odnowione przez mamę Pauliny Mazur
Figury odnowione przez mamę Pauliny Mazur (Mama Pauliny Mazur , Materiały prasowe)

Dobrze słyszeć, że rodzina wspiera, a nawet uczestniczy w twojej pasji. Co sprawia, że czerpiesz radość z odnawiania figur i jakie są wady twojej pracy?

- Największym problemem dla mnie jest to, że widzę potencjał figury, ale nie mogę nic z tym zrobić, bo właściciel chce odnowić ją w jakiś konkretny sposób - wiadomo, klient nasz pan. Z kolei największą radość sprawia mi wdzięczność ludzi i to, że się cieszą. Czasem ludzie płaczą ze wzruszenia, jak widzą odnowione figury.

Co o tym myślisz?
  • emoji serduszko - liczba głosów: 8
  • emoji ogień - liczba głosów: 2
  • emoji uśmiech - liczba głosów: 2
  • emoji smutek - liczba głosów: 0
  • emoji złość - liczba głosów: 0
  • emoji kupka - liczba głosów: 5
Jermaj,zgłoś
Praca jak praca. Każda jest dobra, a że to są figurki katolickiej bogini no cóż, popyt, podaż i takie tam.
Odpowiedz
2Zgadzam się0Nie zgadzam się
zobacz odpowiedzi (1)
śfięty katz,zgłoś
Sfięty gips i, nomen omen, parafianie.
Odpowiedz
2Zgadzam się0Nie zgadzam się
kato,zgłoś
taki naród że lubi figurynki ale sąsiada by zagryzł
Odpowiedz
3Zgadzam się0Nie zgadzam się
Zobacz komentarze: 6