Mięso na kartki przez kryzys klimatyczny? Konserwatyści oburzeni planem Warszawy
Raport C40 Cities, organizacji do której należy również Warszawa, zaleca ograniczenie spożycia mięsa i nabiału. Nie bardzo podoba się to konserwatywnym politykom. Wolą, żeby temperatura Ziemi podniosła się o dwa stopnie, niż żeby na ich talerzach pojawił się jeden kotlet mniej.
Może nie do końca wrócimy do żywności na kartki z PRL-u, ale w zasadzie dla własnego dobra powinniśmy rozważyć podobny scenariusz. Organizacja C40 Cities, do której należy Warszawa, przedstawiła ważny raport. Wynika z niego, że w najbliższej przyszłości powinniśmy wprowadzić pewne ograniczenia w konsumpcji.
Podobne
- Wschód na wiecu Donalda Tuska. Szef PO zapowiedział rozliczenie Orlenu
- Warszawa w Układzie o Nierozprzestrzenianiu Paliw Kopalnych
- Będziemy latać na tłuszczu zwierzęcym? Wystarczy zabić 9 tys. świń
- Rząd przeciwny neutralności klimatycznej? Kolejne skargi na Fit for 55
- Bill Gates ma dość bekania krów. Wsparł rewolucyjny start-up
Propozycje C40 Cities wiążą się ze zmniejszeniem spożycia mięsa i nabiału, ograniczeniem lotów czy ilości kupowanych przez nas ubrań. Konserwatyści wieszczą koniec wolności, a lewica uspokaja, że nikt nikomu nie będzie dawkował kalorii. Kto tu ma rację?
Raport C40 Cities o ograniczeniu żywności
Dokument "The Future of Urban Consumption in a 1.5C World", zaprezentowany przez C40 Cities, proponuje limit 2,5 tys. kalorii na osobę dziennie. By zmniejszyć emisję gazów cieplarnianych do 2030 roku o połowę, ludzie mieliby znacząco ograniczyć spożywanie mięsa (do 16 kg rocznie) oraz nabiału (do 90 kg rocznie).
Zmiany proponowane przez naukowców dotyczą również liczby posiadanych przez ludzi samochodów. Jeśli chcielibyśmy gdzieś polecieć, to moglibyśmy to zrobić tylko raz na dwa lata, a długość podróży mogłaby wynieść maksymalnie 1,5 tys. kilometrów. Raport rekomenduje również używanie sprzętów elektrycznych przez co najmniej siedem lat.
Czy czeka nas mięso na kartki?
Choć raport jest na razie jedynie pewną propozycją rozwiązań, dzięki którym moglibyśmy walczyć z kryzysem klimatycznym, to politycy już wieszczą koniec wolności. Paweł Kukiz z Kukiz’15 w RMF FM powiedział, że ograniczenia brzmią jak z Orwella. Prezes Nowej Nadziei, Sławomir Mentzen, porównuje działania proponowane w raporcie do czasów stalinowskich i życzy sobie temperatury wyższej o dwa stopnie.
"Jeżeli walka z globalnym ociepleniem ma oznaczać zakaz mięsa i nabiału, brak prywatnych samochodów, trzy sztuki nowych ubrań na rok i jeden lot samolotem na trzy lata, to ja już w ciemno wybieram temperaturę wyższą o dwa stopnie" - napisał na Twitterze Mentzen.
- Ja bardzo kocham zwierzątka, naprawdę. W domu mam osiem sztuk: cztery koty, cztery psy. Ale lubię też mięso i nie jestem w stanie przestawić się w wieku 60 lat na trawkę -powiedział w RMF FM Kukiz.
Z kolei europosłanka Sylwia Spurek zgadza się z propozycjami raportu. Twierdzi nawet, że spożycie mięsa powinno zostać ograniczone całkowicie. Krzysztof Śmieszek z Lewicy w Polsat News uspokajał, że nikt nikomu nie będzie wydzielał kalorii. Według niego raporty takie jak ten mają po prostu pokazać, że zmierzamy w kierunku katastrofy.
"Ciekawe, że taki strach wywołała ta grafika. Populiści przypuścili histeryczny atak, a opozycja nie ma odwagi przyznać, że bez tych działań nie zatrzymamy katastrofy klimatycznej. Jednym z koniecznych warunków jest 100 proc. weganizacja i odesłanie sektora hodowlanego do historii" - pisze na Twitterze Spurek.
Czy limity na mięso, nabiał i ubrania są konieczne?
Wszyscy, których dziwią te ograniczenia, powinni przeczytać kilka tekstów dotyczących kryzysu klimatycznego. Pomocny w uświadomieniu sobie tego, jak tragiczna przyszłość jest przed nami, może być raport IPCC. Wiadomości o topniejących lodowcach, które wymykają się spod kontroli, również mogą podziałać na wyobraźnię.
Jeśli dalej nie jesteście przekonani, to polecam wrócić pamięcią do zeszłego lata, fali pożarów i rekordu temperatur. Jeśli poseł Mentzen rzeczywiście woli podnieść temperaturę Ziemi o dwa stopnie, to w zasadzie powinien zacząć już teraz jeść jak najwięcej mięsa, bo niedługo przez ocieplenie klimatu najpewniej po prostu nie będzie miał czego zjeść. Przypominam, że walka o wodę, to nie tylko jakaś śmieszna anegdotka. W zeszłym roku nawet w Polsce miasta się o nią biły, o czym informowały WP Wiadomości.
Jak to wszystko ma się do mięsa, nabiału i naszych ubrań? To proste. Wszystkie te sektory są odpowiedzialne za wysoki ślad węglowy i znacząco przyczyniają się do ocieplenia klimatu. Produkcja żywności odpowiada za emisję jednej trzeciej wszystkich gazów cieplarnianych, a mięso szkodzi planecie dwa razy bardziej niż dieta roślinna. O szkodliwości fast fashion pisaliśmy przy okazji otwarcia pierwszego Primarku w Warszawie.
I nie, to nie tak, że teraz nagle nie będziemy mogli jeść mięsa i kupować nowych ubrań. Chodzi bardziej o uświadomienie sobie tego, że nasze konsumpcyjne wybory mają wpływ na planetę, a co za tym idzie naszą przyszłość. Trzeba sobie zadać pytanie, czy lepiej już teraz ograniczyć spożycie nabiału i mięsa, czy może w przyszłości w ogóle nie móc o tym zdecydować. Na martwej planecie nie tylko nie będzie sztuki, jak mówi jedno z haseł, które często pojawia się na protestach klimatycznych. Na martwej planecie nie będzie też ludzi.
Źródło: RMF FM, Polsat News
Popularne
- Jelly Frucik zablokowany na TikToku. "Ryczę i jestem w rozsypce"
- Kim są "slavic dolls"? Śmiertelnie niebezpieczny trend na TikToku
- Vibez Creators Awards - wybierz najlepszych twórców i wygraj wejściówkę na galę!
- Były Julii Żugaj szantażował jurorów "Tańca z gwiazdami"? Szalona teoria fanów
- Amerykanie nie umieją zrobić kisielu? Kolejna odsłona slavic trendu
- Quebonafide ogłosił finałowy koncert? "Będzie tłusto"
- Jurorka "Tańca z gwiazdami" węszy romans? "Ja nie widzę tej relacji"
- Chłopak Seleny Gomez się nie myje? Prawda wyszła na jaw
- Agata Duda trenduje za granicą. Amerykanie w szoku