Kasia Meciński stworzyła swoją markę. Fani zarzucają jej, że to konsumpcja feminizmu: "Gdzie tu inkluzywność"?
Kasia Meciński wystartowała ze swoją marką. W ofercie znajdziemy m.in. "siostrzeńskie bluzy". Miało być miło, ale obserwatorom nie do końca podoba się brak deklarowanej inkluzywności i nadużywanie hasła feminizm.
Kasię Meciński możecie kojarzyć np. z wydanej przez nią książki "Nie obraź się ale," i współpracy z Gonciarzem. Influencerka wystartowała z nowym projektem, który miałby być przedłużeniem tego, o czym możemy przeczytać w książce.
Podobne
- Sweter idealny dla jesienniarzy? Przewodnik po jesiennych ubraniach
- Ekipa powróci? Fani wytropili pewne wskazówki u Friza
- Influencerka sprzedaje wiadomości w DM za 10 tys. dolarów. Fani oburzeni
- "Gender Free" to najnowsza kolekcja Etam, która pokazuje, że bielizna nie ma płci. Teraz liczy się wolność
- Tiktokerka wyrzucona z muzeum. Wszystko przez jej strój
Meciński stworzyła markę Super Inclusive Society, która docelowa ma promować ważne idee w lekki, niekiedy zabawny sposób. W asortymencie znajdziemy m.in. bluzę z napisem "Sisterhoodie" czy inkluzywną kolorowankę dla dzieci. Obserwatorki i obserwatorzy mają jednak pewne zarzuty do Kasi i jej marki.
Super Inclusive Society i kontrowersje
Pod postem promującym Super Inclusive Society Meciński wyjaśnia, co pchnęło ją do stworzenia takiej marki. Po pracy nad książką miała poczucie, że brakuje jej więzi siostrzeńskich i chciałaby bardziej celebrować relacje koleżeńskie. Tak wpadła na pomysł bluz.
Kapitalizacja feminizmu?
Pomysł chyba nie do końca spodobał się fanom i fankom Meciński. Część z nich uważa, że influencerka w tej sposób kapitalizuje feminizm. Przypomnijmy, że podobne zarzuty usłyszała Martyna Kaczmarek, gdy promowała swoją markę Her Store.
Meciński tłumaczy, że hasło nie powinno być dla nikogo bardziej kontrowersyjne niż "brotherhood," czy "respect". Zwraca też uwagę na to, że na cenę bluz wpływa fakt, że są wykonywane w Polsce i nie da się ich zrobić za mniej niż 100 zł.
Faktycznie, możemy przeczytać na stronie, że ubrania szyte są w "małej, rodzinnej szwalni na Podkarpaciu z dzianin". Mają też certyfikat Oeko-Tex Standard 100. W tym wypadku kwota nie powinna nas dziwić, większość etycznych marek sprzedaje bluzy mniej więcej w takim przedziale cenowym.
Obserwującym wcale nie chodzi jednak do końca o cenę bluz. Bardziej o "dorabianie feminizmu do sprzedaży produktu w celu zarobienia na nim, tylko dlatego że ma nadrukowane jakieś słowo". Zwracają uwagę na to, że taka bluza z napisem niczego nie zmieni, a siostrzeństwo polega raczej na wzajemnym wspieraniu się, nie na sprzedawaniu bluz.
Kasia próbowała się bronić, że nie robi tego wszystkiego dla zysku, a po to by promować idee, która stoi za całą marką. Trzeba jednak wziąć pod uwagę, że bluzy z napisami wyrażającymi podobne przesłanie można na spokojnie znaleźć w lumpeksie, a świat naprawdę nie potrzebuje kolejnej marki, która sprzedaje ubrania.
Co z inkluzywnością?
Super Inclusive Society miała się też wyróżniać inkluzywnością. Tutaj też nie wszystko poszło chyba tak, jak powinno. Owszem, na stronie znajdziemy inkluzywną kolorowankę, promującą różne rozmiary ciała, ale niestety nie ma to przełożenia na faktyczne produkty.
Rozmiarówka bluz nie jest w żadnym stopniu inkluzywna. Brakuje rozmiarów zarówno dla osób większych i mniejszych. Kasia oczywiście już zaznaczyła, że bierze to pod uwagę i w przyszłości, gdyby pojawiły się kolejne projekty ubrań będzie o tym pamiętała, ale warto było o tym jednak pomyśleć, zanim użyła tak otwartego na różnorodność hasła.
Weź feminizm, dodaj inkluzywność i stwórz markę
Pewnie, nie można odmówić Kasi Meciński zaangażowania w ważne społecznie sprawy. Jej książka "Nie obraź się, ale" też wniosła naprawdę wiele dobrego. Jednak tworzenie marki, która ma być feministyczna tylko dlatego, że na bluzie umieszcza się jakiś "siostrzeński" napis, raczej nie jest dobrym posunięciem.
Oczywiście feminizm to nie tylko poważne akcje, ale kapitalizowanie go nie przyniesie nam niczego dobrego. Ważniejsze jest chyba po prostu mówienie o nim, edukowanie, wprowadzanie go do codziennego życia czy rzeczywiste pomaganie swoim "siostrom". Bluzy raczej mają z tym wszystkim niewiele wspólnego.
Gdyby nie pojawiały się przy nich te wszystkie hasła, pewnie w ogóle nie byłoby o czym mówić. W końcu tworzenie własnych marek w świecie influ nie jest niczym nowym. Wplatanie w to jednak ważnych haseł jest już jednak pewnym nadużyciem.
Popularne
- Rozwój PSZOK-ów dzięki funduszom unijnym
- Poznaj Polskę na dwóch kołach
- Liam Payne wiecznie żywy. Znów usłyszymy jego głos
- Marcin Dubiel próbuje wrócić do internetu. Kolejny epic fail
- Kamil z Ameryki w akcji. Koszulki #freebudda wspierają Strefę 77
- Wojtek Gola na streamie u Jelly Frucika. Było piekielnie gorąco
- Młodzi na rynku pracy w Unii Europejskiej
- Rok po wybuchu Pandora Gate. Co dalej z ekstradycją Stuu?
- Fundusze unijne a problemy szkół