Ogłaszam was mężem i mężem. Tęczowe śluby są już w Polsce [WYWIAD]
Jacek Siedlecki, organizator ślubów humanistycznych, mówi, że coraz mniej Polaków chce dziś sztywnej ceremonii w urzędzie stanu cywilnego, czy obecności księdza. Już ok. 10 proc. uroczystości, które organizuje, to śluby osób LGBT+. - Kiedyś pary jednopłciowe bały się przyznać z czym przychodzą. Dzisiaj walą prosto z mostu: "Cześć, jesteśmy parą gejów ze Śląska, mamy pomysł na ślub" - mówi w rozmowie z Vibez.pl.
Jacek Siedlecki od siedmiu lat organizuje śluby humanistyczne. Tworzy dla par młodych scenariusze, według których ma przebiegać wymarzona uroczystość. Śluby humanistyczne są wybierane przez tych, którzy nie chcą ślubu w kościele, ani wizyty w urzędzie stanu cywilnego. Mają swój pomysł na to, jak ślubować sobie miłość.
Podobne
- "Ogłaszam was mężem, mężem i mężem". Nietypowy ślub w Brazylii
- Przeszedł ekstremalną przemianę. Ujawnił, ile kosztowała [WYWIAD]
- Latex Coach zmienia mental Polaków. "Nie jestem Marilyn Monroe" [WYWIAD]
- 17-latka zatrzymana pod kościołem: Młodzi mają serdecznie dość Jana Pawła II [WYWIAD]
- Dzieli się mężem z innymi kobietami. Podpadła jego rodzicom
Jakub Tyszkowski: Czym jest ślub humanistyczny? Czy to ceremonia tylko dla humanistów?
Jacek Siedlecki: - Oczywiście, że nie. Ślub humanistyczny jest dla wszystkich ludzi. Humanizm oznacza, że na pierwszym miejscu jest człowiek, a nie urzędnik czy ksiądz. Urzędy i Kościół katolicki zawłaszczyli sobie wydarzenie, jakim jest ślub po to, aby propagować własne wartości. Tymczasem my chcemy, aby podczas ślubu poświęcać uwagę ludziom, którzy są tam najważniejsi, czyli parze młodej.
Żeby lepiej zrozumieć tę ideę, posługujemy się również określeniami "ślub na własnych zasadach" i "ślub symboliczny". Ślub na własnych zasadach, bo jest według autorskiego scenariusza. To nie osoba z zewnątrz ustala jak ma wyglądać ceremonia, bo tak jest w kościele czy w urzędzie, gdzie urzędnik kościelny lub urzędnik Urzędu Stanu Cywilnego nakazuje postępować według formułek.
Ślub Humanistyczny
W ślubie humanistycznym to para młoda ustala przebieg wydarzeń. Jak chcą przysięgę w środku ceremonii, to tak będzie, a nie - wtedy, kiedy urzędnik nakaże. Jak para młoda zażyczy sobie wylądowanie na miejscu ceremonii balonem, to tak zrobią. Jak chcą przyjechać karetą albo Cadillakiem na wzór Elvisa Presley'a, to dokładnie tak będzie. Jak chcą, żeby na końcu ceremonii obsypać ich płatkami kwiatów to tak się stanie.
Podczas ceremonii jest dużo symboliki. Nie chodzi o łopatologiczne mówienie formułki "Od teraz jesteście mężem i żoną". Uciekamy od takiej sztampy. My idziemy w symbolikę, w rytuały. Niektóre mają po kilkaset czy tysiące lat i są ciągle aktualne. Bo ludzie tysiące lat temu nie potrzebowali księdza czy urzędnika, żeby wyznać sobie miłość. Po prostu robili to sami. On obiecywał jej, ona obiecywała jemu.
Skoro nie ksiądz i nie urzędnik, to kto prowadzi ślub humanistyczny?
- Mistrz ceremonii. U nas są albo aktorzy, albo reżyserzy teatralni. To ludzie, którzy mają podstawową wiedzę, jak pracować z widzem. Dobra dykcja, prezencja, umiejętność improwizacji. Nie ma przypadkowych osób. Nie ma u nas dj-ów, którym się znudziło granie disco polo. Nie ma wodzirejów, którzy udają kompetentnych ludzi. No i broń Boże nie ma studentów, którzy chcą dorobić w weekendy.
Jak wyglądają przygotowania do ślubu humanistycznego?
- Wszystkie rzeczy od początku do końca ślubu są do ustalenia ze scenarzystą. Para młoda ustala jak ma wyglądać ceremonia i co dokładnie ma się dziać. Na tym właśnie polega ślub na własnych zasadach. Co prawda nie wszyscy przychodzą z kompletną wizją, dlatego scenarzysta - w tym przypadku ja - proponuje im pewne rozwiązania.
Oferujemy im pakiet różnych możliwości. Para młoda wybiera, co jej się podoba, a ja na tej podstawie tworzę spersonalizowany scenariusz uroczystości. Na przestrzeni ostatnich lat napisałem ponad 250 scenariuszy. Żaden z nich nie był taki sam.
Jak wpadł pan na pomysł, aby organizować śluby humanistyczne?
- Często podróżowałem po świecie. W latach 90. spędziłem dużo czasu w Chinach i w Indiach. Śluby w Indiach zrobiły na mnie ogromne wrażenie. To są kosmiczne performanse w porównaniu do tego co jest w Polsce. Tam ślub potrafi trwać trzy dni, mniej niż 100 osób się nie zaprasza. To są kilkudniowe rytuały. Obsypywanie się kolorowymi proszkami, malowanie na czołach znaków. Wszystko jest osadzone w tamtejszej filozofii i tysiącach lat tradycji.
To jest bardzo inspirujące. Widząc taki ślub raz, drugi, trzeci, człowiek nabiera innej perspektywy na skostniałe formuły kościelne i urzędowe w Polsce. To jest jak noc i dzień. Dla mnie to było mocne przeżycie. Zrozumiałem, że wszystko można zrobić inaczej, tylko trzeba chcieć.
Potrzebowałem wielu lat, żeby pomysł ślubów humanistycznych wcielić w życie. W latach 90. nie dało się tego w Polsce zorganizować. Ale w końcu trafiłem na podatny grunt. Klienci dojrzeli do tematu. Dzisiaj ludzie patrzą inaczej na pewne rzeczy. Dojrzeliśmy jako społeczeństwo.
Jakie śluby zapadły panu w pamięć?
- Mnie przekonują śluby, które są nieoczywiste. Pamiętam ceremonię, którą prowadziłem w środku lasu. Goście i para młoda siedzieli na belach słomy. Oprawę muzyczną stworzyli przyjaciele pary młodej, którzy grali na instrumentach akustycznych. Ceremonii przyświecała idea, że skoro jesteśmy w środku lasu, to nie chcemy przynosić dóbr cywilizacyjnych. W momencie, kiedy parę młodą ogłasza się mężem i żoną, młodzi chcieli, aby goście obrzucili ich nasionami. Przyświecała im myśl, aby po ceremonii coś po nich zostało. Z nasion wyrośnie nowe życie. To miało symbolizować krąg życia.
Do nas najczęściej zgłaszają się ludzie, którzy mają pomysł na życie. Oni mają ciekawą historię, są niebanalni, nieoczywiści pod względem osobowości i charakteru. Z takimi ludźmi uwielbiam pracować. Żadna z przeprowadzonych przez nas ceremonii nie była taka sama. To są wydarzenia. Performanse. Dobra ceremonia jest jak dobry performans. Ludzie mają oczy szeroko otwarte i zbierają szczękę z podłogi. To pamięta się latami.
Jaki odsetek osób biorących ślub humanistyczny stanowią pary homoseksualne?
- Z naszego doświadczenia jest to jedna para na dziesięć.
Czy w ostatnich latach zwiększyło się zainteresowanie par homoseksualnych ślubami humanistycznymi?
- Nie zwiększyło się zainteresowanie, bo takie pary zawsze się do nas zgłaszały. Zmieniło się to, że teraz się mniej boją. Kiedyś byli zastraszeni, bo nasze społeczeństwo różnie reaguje na ujawnianie się takich osób. Oni bali się do tego przyznać. Dopiero podczas rozmowy wychodziło, że są ze społeczności LGBTQ+. Tymczasem dzisiaj walą prosto z mostu: "Cześć, jesteśmy parą gejów ze Śląska, mamy pomysł na ślub".
W Polsce pary jednopłciowe nie mogą zalegalizować małżeństwa. Jak sobie radzą z tą kwestią?
- To zależy od ich statusu finansowego. Jeżeli są mniej zamożni, to poprzestają na ślubie humanistycznym. Na ceremonii składają przysięgę, wymieniają się obrączkami. Ogłaszają się mężem i żoną wśród rodziny i znajomych, w mediach społecznościowych.
Pary zamożne wyjeżdżają za granicę. Do Norwegii, Holandii czy do Las Vegas, gdzie mogą legalnie zawrzeć małżeństwo. Warto zaznaczyć, że zagranicą para musi spełnić pewne wymogi formalne, aby otrzymać ślub. Wymogi różnią się w zależności od kraju.
Przykładowo kilka lat temu organizowaliśmy ceremonię dla pary gejów. Jeden był z Polski, drugi z Holandii. W Polsce zorganizowali z nami ślub humanistyczny, a potem pojechali do Holandii, gdzie wzięli legalnie ślub. Zgodnie z literą prawa są teraz mężem i mężem.
Jaka grupa wiekowa dominuje wśród osób biorących ślub humanistyczny?
- Przekrój jest bardzo szeroki. Od najmłodszych do najstarszych. Mamy pary młode w przedziale między 20. a 40. rokiem życia, które przychodzą na ślub humanistyczny. Zgłasza się również do nas sporo par, które chcą odnowić przysięgę małżeńską.
Pewnego razu prowadziłem ceremonię odnowienia przysięgi, na której pan był po 70-tce, a pani po 60-tce. Co ciekawe, to dzieci pary młodej chcieli zrobić niespodziankę rodzicom. To była taka historia, że oni niby przyjeżdżali na uroczystość rodzinną i nagle okazuje się, że trafiają na odnowienie przysięgi. Jak w tych hollywoodzkich filmach, że ktoś wchodzi do domu, zapala światło i tam wszyscy przyjaciele na niego czekają z przyjęciem.
Jak dużo czasu mija od momentu zgłoszenia się do pana do ceremonii ślubu?
- Zazwyczaj kilka miesięcy od pierwszego kontaktu. Najwięcej umów podpisujemy między styczniem a kwietniem. Wtedy praktycznie cały czas odbieram telefony, odpowiadam na maile, wysyłam oferty, podpisuję umowy. Same śluby odbywają się w sezonie ślubnym. Na dobre zaczynają się w maju, kiedy robi się ciepło. Wtedy ślub może odbyć się w środku lasu, na szczycie góry, na plaży. Sezon kończy się w październiku.
Jakich porad udzieliłby pan parom, które planują wejść w związek małżeński?
- Do wszystkiego w życiu trzeba dojrzałości. Ślub to powinna być decyzja dogłębnie przemyślana i podjęta w zgodzie z samym sobą. Jeżeli para młoda chce złożyć sobie przysięgę wierności do końca życia, to ceremonia jest tylko odzwierciedleniem tego, co jest w ich sercach. Oni muszą chcieć być ze sobą.
Popularne
- Rozwój PSZOK-ów dzięki funduszom unijnym
- Poznaj Polskę na dwóch kołach
- Liam Payne wiecznie żywy. Znów usłyszymy jego głos
- Marcin Dubiel próbuje wrócić do internetu. Kolejny epic fail
- Kamil z Ameryki w akcji. Koszulki #freebudda wspierają Strefę 77
- Wojtek Gola na streamie u Jelly Frucika. Było piekielnie gorąco
- Młodzi na rynku pracy w Unii Europejskiej
- Rok po wybuchu Pandora Gate. Co dalej z ekstradycją Stuu?
- Fundusze unijne a problemy szkół