Szkoły średnie bez prac domowych? Jest petycja do Nowackiej

Barbara Nowacka jest ministrą edukacji w rządzie Donalda Tuska. Od kiedy przejęła resort odpowiedzialny za uczniów oraz nauczycieli, ma ręce pełne roboty. Zapowiedziała odchudzenie podstawy programowej, zmiany w wykazie lektur oraz egzaminach ósmoklasisty, a także zakaz zadawania uczniom obowiązkowych prac domowych w szkołach podstawowych.

Jak Barbara Nowacka obiecała, tak zrobiła. Od 1 kwietnia weszło w życie rozporządzenie. Nauczyciele nie mogą zadawać obowiązkowych prac domowych. Mają możliwość zrobienia tego w formie "dla chętnych". Wyjątkiem są ćwiczenia pisemne usprawniające motorykę małą w klasach I-III. Pomysł szefowej resortu edukacji wzbudza wiele emocji zarówno wśród uczniów, jak i pedagogów.

Od kiedy Barbara Nowacka ogłosiła, że chce wprowadzić zakaz obowiązkowych prac domowych, trwa na ten temat debata w społeczeństwie. Wiele osób, głównie rodziców, uważa, że nowe zasady nie mają sensu, ponieważ uczniowie nie będą umieli się zmotywować do nauki. Sporo nauczycieli podkreśla jednak, że jeśli w przeszłości dzieci odrabiały prace domowe z chęcią, to rozporządzenie nie zmieni ich podejścia, a te, które tego nie robiły, po prostu nie odczują, że cokolwiek jest inaczej.

- Nigdy nie zadawałem wypracowań do domu, bo wiadomo, że dzieci nie piszą ich wtedy samodzielnie. Dawałem ćwiczenia, które pozwalają rozwinąć konkretne umiejętności, coś, co trzeba wyćwiczyć, np. odmianę przez przypadki, przez osoby. Zawsze też tłumaczyłem, dlaczego prace domowe są ważne i teraz też to robię. 90 proc. je odrabia. Czyli tak jak było wcześniej. Bo umówmy się: ci, co nie odrabiali lekcji w domu, nie odrabiają ich. Ci, co odrabiali, dalej odrabiają - powiedział w rozmowie z Radiem Zet Bartek Rosiak, polonista w SP nr 182 w Łodzi

Rodzice szukają ratunku w mediach społecznościowych. "Wyborcza" informuje, że w czwartek 11 kwietnia na grupie Umarłe Statuty na Facebooku pojawił się wpis. "Chcemy napisać podanie do szkoły, aby w naszej klasie I podstawówki były prace domowe. My, jako rodzice, chcemy, żeby one w naszej klasie normalnie się odbywały. Jak takie podanie powinno wyglądać? Co powinno się w nim się znaleźć, aby miało tzw. ręce i nogi" - napisał jeden z użytkowników.

Grupa prowadzona jest przez Stowarzyszenie Umarłych Statutów. Jego pracownicy i pracowniczki zajmują się dbaniem o przestrzeganie praw uczniów, a na Facebooku udzielają rad w związku z tym tematem. Pytający więc nie otrzymał odpowiedzi, jakiej bez wątpienia sobie życzył. "Nie da się uchylić rozporządzenia podaniem" - odpisali mu inni grupowicze.

Istnieją jednak zwolennicy reformy, którą stworzyła ministra edukacji Barbara Nowacka. Dodatkowo uważają, że należy pilnować, czy nauczyciele stosują się do nowych zasad, które weszły w życie w poniedziałek 1 kwietnia. Co więcej, sądzą, że należy je wprowadzić również w szkołach ponadpodstawowych. Takie zdanie ma Anna Stęrzewska, znana w sieci jako "Ania od matmy". To korepetytorka, blogerka oraz youtuberka. Stworzyła petycję skierowaną do Barbary Nowackiej.

"Uczniowie są obciążeni kartkówkami i sprawdzianami, i dodatkowo dużą liczbą zadań domowych. Dlatego należy zlikwidować zadania domowe, aby uczniowie mogli skupić się na swojej pasji poza szkołą" - napisała Anna Stęrzewska w petycji. Na ten moment podpisało ją 150 osób.

Źródło: Wyborcza