Studenci w Polsce

Student jako podgatunek człowieka. Więcej zniesie, mniej potrzebuje [OPINIA]

Źródło zdjęć: © canva
Maja Kozłowska,
26.10.2023 14:15

Życie studentów w Polsce nie jest usłane różami. Patologie na rynku nieruchomości, pogardliwa nomenklatura - to tylko niektóre problemy, z którymi muszą zmagać się młodzi ludzie.

Presja jest ogromna. Młodzi ludzie bardzo wcześnie muszą zdecydować, kim chcą być i co chcą robić. Media pompują przyszłościowe kierunki, a jednocześnie straszą, że sztuczna inteligencja sprawi, że niektóre zawody przestaną istnieć. Tymczasem poziom wejścia do rekomendowanej i przyszłościowej przecież branży IT na stanowisko juniora wystrzelił w górę i samo znalezienie pracy okazuje się gigantycznie trudne. Konkurencja już jest ogromna. Należy podkreślić, że na rynku pracy najbardziej chodliwym towarem są osoby ze statusem studenta, z doświadczeniem, które zgodzą się pracować na umowę zlecenie w pełnym wymiarze godzin.

Przeciętni studenci są postawieni w dość nieciekawej sytuacji. Często są zmuszeni łączyć studia i pracę, aby w ogóle móc się utrzymać. I podkreślam, mówimy tu nie o życiu, ale o przeżyciu. Opłacenie czynszu, biletów komunikacyjnych oraz jedzenia to dosłownie podstawa egzystencji. Gdzie w tym wszystkim jest rozrywka czy odpoczynek?

Jak wygląda studenckie życie?
Jak wygląda studenckie życie? (canva)

Gdzie mieszkają studenci? Tańsze opcje nie zawsze są dobre. I nie zawsze osiągalne

Studia często łączą się z wyjazdem z rodzinnego miasta. Młodzi ciągną do większych miejscowości, do stolic województw, tam, gdzie są większe perspektywy, szczególnie zawodowe. To prosta matematyka - im popularniejsze i większe miasto, tym utrzymanie się w nim będzie droższe. W polskiej czołówce prym wśród najdroższych miast wiodą m.in. Warszawa, Gdańsk, Kraków czy Wrocław. Studiowanie w Kielcach, Radomiu czy Zielonej Górze pozwoli zaoszczędzić na wynajmie, ale jakim kosztem?

Jeśli ma nim być odległość kilkuset kilometrów do rodzinnego domu, brak znajomych czy rezygnacja z wymarzonego kierunku, pieniądze nie są tego warte.

Opcji na mieszkanie jest kilka. Najtańsza to wiadomo - pozostanie w rodzinnym domu. W tym wypadku uprzywilejowani są mieszkańcy dużych (lub okolicznych miast), w których znajdują się uczelnie. Jednak nie każdemu uśmiecha się gniazdowanie u rodziców. Powodów może być sporo: chęć spróbowania samodzielnego życia, nieciekawe relacje z rodziną, konieczność dojazdów. Wstawanie o piątej rano na zajęcia, trzy godziny okienka i powrót późnym wieczorem, by następnego dnia znowu zrywać się przed świtem, nie brzmi zachęcająco. Szczególnie że do zajęć też trzeba się przygotowywać - uczyć, czytać lektury lub pracować nad projektami. Czy da się tak żyć? Jasne, że się da. Czy będzie to wyczerpujące fizycznie i psychicznie? Jak najbardziej.

Drugą opcją jest wynajęcie pokoju w akademiku. I tu zaczyna się prawdziwa zabawa, bo nawet jeśli bardzo chcesz - miejsca możesz nie dostać. Zaledwie 10 proc. studentów w Polsce zamieszkuje akademiki. W Warszawie te liczby są jeszcze mniejsze, bo w akademikach mieszka tylko 5 proc. uczniów. Dodatkowo, aby otrzymać pokój w domu studenckim o często dyskusyjnym standardzie, należy spełnić szereg wymagań.

Na miejsce w akademiku mogą liczyć osoby, które są zameldowane najdalej od miasta studenckiego i te, których rodziny wykazały najmniejsze dochody. Ktoś, kto dorabiał sobie w wakacje, żeby w ogóle mieć szansę na wyprowadzkę, przekroczył dochody o 5 zł i co dalej? W tym przypadku nie klasyfikuje się na akademik, a budżet 1500 zł miesięcznie nie pozwoli mu na wynajem czegokolwiek innego. Problemem mogą być też różnice w standardach czystości współlokatorów. Jednak łatwiej dogadać się z dwójką niż z dwudziestką, z którą dzieli się kuchnię.

trwa ładowanie posta...

Studenckie życie na wynajmie

Ostatecznie studenci mogą wynająć pokój lub mieszkanie. Kawalerka w mieście wojewódzkim to szalona ocena oscylująca w okolicach 2 tys. zł + opłaty. Średnio - da się za więcej, da się za mniej.

Za pokój płaci się obecnie niewiele mniej, a wszystko zależy od metrażu, standardu oraz okolicy. Dożyliśmy czasów, w których mieszkania umeblowane w Ikei noszą nazwę "premium", a patodeweloperka kwitnie. Janusze biznesu dzielą swoje m4 na siedem części i powstają miniapartamenty z toaletą w kuchni i łóżkiem obok prysznica. Klitki wielkości komórki pod schodami Harry'ego Pottera chodzą po 800 zł miesięcznie + opłaty w 7-osobowym mieszkaniu. Żeby jednak nie było tak najgorzej - są tam dwie łazienki, płyta aż na dwa palniki i pełnowymiarowa lodówka - a mogłaby być tylko turystyczna!

Jak realnie wyglądają koszty? Najniższa krajowa to w tym momencie 3600 zł (dla studenta do 26. roku życia brutto=netto). Załóżmy, że to hipotetyczny budżet dla studenta - który i tak jest bardzo duży, gdyby miał być finansowany wyłącznie z kieszeni rodziny. Nie ma się co oszukiwać - większość młodych ludzi, jeśli pracuje, zatrudnia się w sklepach czy w restauracjach, poszukuje zleceń z elastycznym grafikiem. Mało kto jest w stanie pracować na pełen etat, więc to 3600 zł i tak jest bardzo życzeniowym progiem.

Kryzys mieszkaniowy mocno dotyka studentów
Kryzys mieszkaniowy mocno dotyka studentów (Facebook - Biedawka)
Kryzys mieszkaniowy dotyka studentów
Kryzys mieszkaniowy dotyka studentów (Facebook - Biedawka)

Warto jeszcze nadmienić o patologicznym rynku mieszkaniowym. Rudery, mieszkania podzielone na 25 pokoi (to jeszcze mieszkanie czy już hostel?), klitki w nowym budownictwie udające namiastkę luksusu i własnego kąta to tylko przekrój "wspaniałych" ofert, na jakie można się natknąć.

Jak wyglądają mieszkania na wynajem?
Jak wyglądają mieszkania na wynajem? (Facebook - Poznań mieszkania - wynajem, sprzedaż)
x
x (Facebook - Poznań mieszkania - wynajem, sprzedaż)
z
z (Facebook - Poznań mieszkania - wynajem, sprzedaż)
trwa ładowanie posta...
trwa ładowanie posta...

Ile studenci płacą za wynajem mieszkania? Na to nie ma zniżek

W przypadku kawalerki mieszkanie to ok. 2/3 najniższej krajowej.

Pokój pochłonie jakąś 1/3 całego budżetu.

Miejsce w akademiku - rozstrzał jest spory. Można wynająć pokój nawet za 390 zł miesięcznie (Politechnika Gdańska), ale i taki za prawie 3 tys. zł z dostępem do siłowni, prywatnego kina itp. (Wrocław). Najtańsze pokoje oznaczają nie tylko przeważnie niski standard, ale także towarzystwo w pokoju i to więcej niż jednej osoby.

Mieszkanie w domu - chciałoby się powiedzieć, że jest za darmo, ALE. Bywa, że rodzice wymagają od dorosłych dzieci partycypowania w kosztach. Bywa też, że później trzeba bulić za terapię. Koszt - znowu, różnie, ale powiedzmy, że 300 zł za sesję. W idealnym świecie powinno uczęszczać się na nią co tydzień, co daje równowartość wynajęcia pokoju. Oczywiście nie twierdzę, że tak jest zawsze. Nie ma co demonizować mieszkania z rodzicami - jeśli ktoś się z nimi dobrze dogaduje, to go for it. Po prostu jak ze wszystkim zdarza się, że minusy znacznie dominują plusy.

trwa ładowanie posta...

O ile propozycja Lewicy jest dość dyskusyjna - ludzie mogliby zapisywać się na studia tylko, żeby odebrać obiecanego tysiaka - to samo w sobie wsparcie studentów jest jak najbardziej zasadne. Niedawno wypłynęła historia niedoszłego studenta Uniwersytetu Jagiellońskiego w Krakowie. Chłopak napisał, że nie dostał się do akademika i nie mógł wynająć mieszkania - prosił o formularz rezygnacji ze studiów. Dostał odpowiedź od samego UJ z linkiem do odpowiedniego dokumentu.

Internauci oburzyli się reakcją uniwersytetu, a UJ klasycznie ukrywał wszelkie komentarze dotyczące sprawy. Teoretycznie niedoszły student o pomoc nie prosił, ale jednak wizja rezygnacji ze studiów z powodu niedostatecznego zaplecza finansowego, mrozi. Szczególnie że "nauka jest bezpłatna". Równe szanse? Edukacja dostępna dla wszystkich? Tylko na papierze.

Student UJ musiał zrezygnować ze studiów
Student UJ musiał zrezygnować ze studiów (Facebook)
trwa ładowanie posta...

Studenckie jedzenie - wielkie dzięki

Oferty "na studencką kieszeń" oznaczają coś taniego, bo u studentów, jak to u studentów - nie przelewa się. Studenckie jedzenie to kolejny termin oscylujący wokół młodych dorosłych, który określa potrawy, które przygotowuje się zarówno szybko, jak i po kosztach. Dlaczego? Bo ten archetypowy student nawet w oczach społeczeństwa nie ma ani pieniędzy, ani czasu.

I co jedzą tacy studenci? Sztandarowe potrawy to oczywiście tosty, makaron z pesto i warzywa na patelnię z ryżem (i kurczakiem, jeśli ktoś je mięso). Niedawno na X pojawił się trend, w którym studenci pokazują, co stanowi podstawę ich diety. Większość wpisów przedstawia półprodukty, przekąski, napoje energetyczne.

trwa ładowanie posta...

Są też oczywiście studenci, którzy sami gotują i wręcz pienią się, jak można żyć na przekąskach, kiedy przygotowanie pełnowartościowego posiłku wcale nie jest aż tak drogie i nie zajmuje aż tak dużo czasu. Warto też dodać, że na zupkach chińskich, musli i batonach proteinowych daleko się nie zajedzie. Składniki odżywcze same się nie uzupełnią, nawet przy odpowiedniej suplementacji, jeżeli dieta przez długi czas będzie wyglądać w taki sposób.

trwa ładowanie posta...

W wątku pojawił się komentarz, który odpowiada na pytanie, dlaczego studenci nie gotują. Nie jest zaskakujący. Jest po prostu celny.

Naprawdę zazdroszczę ludziom, którzy mają czas gotować, bo jak wracam z laboratorium o 21.00, to nie mam energii, żeby zrobić coś konkretnego do jedzenia

- napisała internautka.

Bo studia to nie cyk, etacik, osiem godzin i fajrant. Zajęcia plus praca, plus ogarnięcie chaty? Ziobro zdziwienia, że młodzi ludzie nie chcą tak żyć.

Co mówią studenci? "Nie wyobrażam sobie studiów bez pracy"

Dominika: - Jestem na trzecim roku studiów dziennych w Toruniu. Wynajmuję mieszkanie z czwórką innych studentów. Na warunki nie mogę narzekać - mamy taras, salon, piekarnik - wszystko, o czym mogą pomarzyć studenci z akademików. Opłaty razem z czynszem wynoszą nas średnio 1200 zł na osobę. Nie wyobrażam sobie studiów bez pracy, a tym bardziej studiów w mieście Rydzyka, w którym płacisz mu dodatkowe pieniądze za ogrzewanie.

- Pracuję na pół etatu w gastro, biorę zlecenia na pisanie treści do powstających stron internetowych, okazjonalnie fotografuję eventy i uroczystości, sprzedaję na Vinted wszystkie perełki, jakie znajdę w lumpie, kiedy mogę, to pracuję na skanowaniu lub sprzedaży biletów na wydarzeniach. Przez ostatni rok miałam stypendium burmistrza mojego rodzinnego miasta i stypendium rektora. W tym nie wiem, czy się uda, a zawsze to był dla mnie pewniaczek, że będzie na chleb tostowy. Czy życie studenta jest lekkie? Ani trochę. Jest to początek szkoły przetrwania nazywanej dorosłością. O prywatnej terapii czy weekendzie w spa można zapomnieć. Poza tym, na to drugie ciężko znaleźć czas, kiedy od 8 do 13 masz zajęcia, a od 14 do 21 pracujesz. Czy żałuję? Jedynie wyboru miasta, bo Toruń nie jest miastem studenckim i trudno w nim znaleźć pracę w zawodzie.

Kasia, studentka drugiego roku na Politechnice Warszawskiej: - Utrzymują mnie rodzice i to na pewno jest ogromne ułatwienie, bo nie muszę się martwić o sprawy finansowe i mogę się skupić na studiach i nauce. Dużo osób jednak musi pracować, bo nie mają tego udogodnienia i jest im na pewno ciężej, bo muszą wybierać swoje priorytety. U nas ogólnie jest dużo czasochłonnych projektów, więc ciężko byłoby chodzić do pracy w ciągu tygodnia, mamy też słabo godzinowo rozłożone zajęcia. Pracowałam w wakacje, ale mogłam wszystko przeznaczyć na swoje potrzeby i zachcianki np. bilety na koncerty. Kupiłam też nowego laptopa potrzebnego do projektów, żeby chociaż trochę odciążyć rodziców.

Studenci - jeszcze ludzie?

Studia to fajny czas. Czy może raczej - lata 20. mogą być naprawdę fajnym czasem. Jest jednak parę "ale". To, jak społeczeństwo patrzy na studentów, nie zachęca do podejmowania nauki. Jak nie uczysz się dziennie i nie rypiesz na dwa etaty, dla boomerów jesteś roszczeniow*, bo oni w twoim wieku pracowali na trzy zmiany w czterech firmach i studiowali pięć kierunków jednocześnie.

Brakuje empatii i zrozumienia, że ktoś zwyczajnie nie daje rady, co też może być podyktowane setką czynników, problemami zdrowotnymi, tak samo psychicznymi, jak i fizycznymi. Dochodzi do tego urągająca narracja. Mieszkanie "idealne dla studentów" okazuje się mieć 12 mkw i nie posiada okna, ale co z tego? Student przecież i tak będzie tam tylko jeść i spać.

Studenci są ludźmi - a nie jakąś ich podkategorią. Dobrze byłoby traktować ich w ten sposób.

Co o tym myślisz?
  • emoji serduszko - liczba głosów: 0
  • emoji ogień - liczba głosów: 0
  • emoji uśmiech - liczba głosów: 0
  • emoji smutek - liczba głosów: 2
  • emoji złość - liczba głosów: 1
  • emoji kupka - liczba głosów: 1
Górowski,zgłoś
Jak najbardziej trzeba pomóc studentom. Tylko szkoda, że libki tego nie widzą i jadą po lewicy, która jako jedyna partia chce im porządnie pomóc, chociażby poprzez 1000 zł miesięcznie na wydatki. A to, że z podatków? Trudno, niech bogaci zapłacą. Równość społeczna jest szczytnym ideałem, a także stanem naturalnym - przecież nawet w plemionach polują i zbierają, a potem to przynoszą i dzielą między wszystkich.
Odpowiedz
1Zgadzam się1Nie zgadzam się
zobacz odpowiedzi (1)