Sprawdziłam, ile wydałabym w ciągu całego swojego życia na tampony - to TYSIĄCE złotych

Ubóstwo menstruacyjne to pewnie dobrze już znany Wam problem. Pisaliśmy o nim chociażby ostatnio, gdy opisywaliśmy Marię, czyli bezpłatne tampony przypominające papier toaletowy. Ale czy kiedykolwiek, ktokolwiek z Was zastanowił się, ile tak naprawdę wydaje na środki higieniczne podczas okresu?

Ja nie, co pewnie wynika z tego, że jestem w dość uprzywilejowanej pozycji i na co dzień nie zwracam na to uwagi. Fakty są jednak takie, że co piątą osobę nie stać na kupienie środków higienicznych i aż 80% z nich musi wybrać, czy kupić podpaski czy jedzenie. Skąd to wiem?

Z kalkulatora kosztów miesiączki. To stworzony przez Dominikę Miszewską, Julię Żuławińską oraz dziewczyny stojące za Różowymi Skrzyneczkami projekt, który ma nam uświadomić, jakie koszty ponosi każda menstruująca osoba w naszym kraju.

Statystycznie miesiączkujemy przez około 40 lat i kosztuje nas to prawie 6 tysięcy złotych. Sprawa jednak komplikuje się trochę, gdy do sprawy będziemy chcieli podejść z większą świadomością i np. postawić na ekologiczne i zdrowe dla naszego ciała produkty.

Ja postanowiłam sprawdzić, ile w ciągu życia wydałabym na produkty higieniczne podczas miesiączki, gdybym używała produktów od Your KAYA (które też przy okazji bardzo Wam polecam). W Kalkulatorze Kosztów Miesiączki ustawiłam zużycie swoich tamponów podczas cyklu, do kosztów dodając też wkładki higieniczne, których wtedy potrzebuję i przyznam, że ostateczna kwota mnie zaskoczyła.

Wyszło na to, że mój okres, w ciągu całego moje życia, kosztowałby mnie ponad 11 tysięcy złotych. 11 tysięcy złotych, których osoby niemenstruujące nie muszą wydawać. Przyznam, że ta świadomość odrobinę boli. Szczególnie, że to tak naprawdę tylko ułamek tej kwoty.

Przecież do tego wszystkiego dochodzi koszt np. środków przeciwbólowych, termoforów, prania zakrwawionych majtek i pościeli. Ostatecznie więc ta kwota byłaby znacznie wyższa. Polecam Wam też sprawdzić, ile Wy wydajecie na swoje środki higieniczne, to naprawdę wiele uświadamia.

Taki był też chyba cel całego projektu. Myślę, że w tym kontekście działania Różowej Skrzyneczki, są jeszcze bardziej istotne. Oczywiście można postawić na wielorazowe podpaski, kubeczki menstruacyjne i majtki okresowe, ale poza tym, że będzie to zdecydowanie lepsze dla naszego klimatu, to wciąż znacząco obciąży nasz portfel.

Jasne, chciałabym żeby u nas też było jak w Szkocji, czyli żeby produkty menstruacyjne były bezpłatne, ale na takie rozwiązanie chyba przyjdzie nam trochę poczekać. Na razie możemy się cieszyć, że w zeszłym roku obniżono VAT na produkty higieniczne, w tym podpaski i tampony.

Choć to na pewno krok w dobrą stronę, to mam nadzieję, że świadomość dotycząca ubóstwa menstruacyjnego będzie rosła, a darmowe produkty higieniczne przestaną być „wymyśloną przez feministki fanaberią”, a staną się oczywistością.