Charty uratowane z Hiszpanii są adoptowane na całym świecie

"Używane jak narzędzia". Ratują hiszpańskie charty

Źródło zdjęć: © @galgorescue.org
Marta Grzeszczuk,
29.02.2024 16:15

Reportaż podcastu "Dział zagraniczny" przybliża niełatwy los andaluzyjskich chartów. Dlaczego obrońcy praw zwierząt są oburzeni sposobem, w jaki są traktowane?

Podcast Macieja Okraszewskiego "Dział Zagraniczny" jest jednym z najpopularniejszych wśród polskich produkcji tego formatu. To dość ironiczne, zważywszy, że podtytuł podcastu to: "Polskiego czytelnika to nie zainteresuje". W odcinku opublikowanym 29 lutego Okraszewski i jego goście próbują ustalić czy prawdą jest, że w Hiszpanii porzuca się nawet 50 tys. chartów rocznie.

Charty są hodowane w Andaluzji do polowań sportowych

trwa ładowanie posta...

Liczba 50 tys. jest podawana przez organizacje praw zwierząt walczące o poprawienie sytuacji chartów w Hiszpanii, a zwłaszcza w Andaluzji. To w tym rolniczym regionie jest hodowane najwięcej tych psów. Przez setki lat były używane przez ubogich rolników do polowania na biegające po polach zające, które były wzbogaceniem ich diety, zwłaszcza zimą. Dziś to, że upolowanych zajęcy nikt nie je, przyznał w "Dziale zagranicznym" nawet jego gość Amador Rodríguez, rzecznik prasowy Hiszpańskiego Związku Chartów.

To organizacja zrzeszająca legalnych hodowców chartów. Dziś w Andaluzji te psy są używane przede wszystkim dla polowań "sportowych". Zawody polegają na wypuszczeniu dwóch chartów jednocześnie za jednym zającem. Wygrywa ten, który pierwszy dopadnie szaraka. Sport jest nawet formalnie zarejestrowany w Hiszpanii, a organizacja, do której należy Rodríguez podlega m.in. pod Hiszpański Komitet Olimpijski.

Ile chartów jest porzucane po sezonie polowań?

Rzecznik Związku Chartów "umywa ręce" od procederu porzucania po sezonie polowań ogromnych ilości "już niepotrzebnych" psów. Osoby należące do związku rejestrują i chipują swoje zwierzęta, więc wg Rodrígueza problem porzucanych psów ich nie dotyczy, bo właściciele zostaliby łatwo namierzeni. W związku jest zarejestrowane mniej niż 25 tys. chartów. Są też hodowcy, którzy nie należą do związku i to im przypisywane jest masowe porzucanie psów. Jego skali nie widać w oficjalnych statystykach, bo nie prowadzi się w Hiszpanii zbiorczego rejestru bezpańskich zwierząt.

Aktywiści chcą lepszego traktowania chartów i większej kontroli na hodowcami
Aktywiści chcą lepszego traktowania chartów i większej kontroli na hodowcami (@scoobyfermin Facebook)

Maciej Okraszewski odwiedził Benjamín Mehnert - jedną z fundacji ratujących niechciane zwierzęta kilkanaście km od Sewilli - stolicy Andaluzji. Pracująca w schronisku Aza Barrios opowiedziała: "W tej chwili mamy w schronisku około 600 zwierząt, z czego pewnie 90 proc. to charty". Dodała: "Większość trafia do nas chorych, ze złamaniami łap, mieliśmy przypadki postrzelonych, z kulami jeszcze w ciele. Wygłodzenie jest powszechne, odwodnienie też". Fundacji udaje się wyadoptować około 1 tys. chartów rocznie.

Charty używane do polowań są często okaleczone fizycznie i psychicznie

Aza tłumaczyła: "Rany fizyczne dzięki lekom i opiece da się zaleczyć. Ale urazy psychiczne są najcięższe. To zwierzęta, które były używane jak narzędzia, trafiają tu ogromnie wystraszone. Niektóre odczuwają taką panikę, że nie są w stanie patrzeć na ludzi, oddają mocz na same siebie". To w jak złym stanie emocjonalnym są charty, które udaje się uratować, potwierdziły w reportażu dwie siostry, które adoptowały dwie z podopiecznych Benjamín Mehnert.

trwa ładowanie posta...

Jedna z nich, nauczycielka angielskiego Julia, wspominała: "Do mojej [suczki - przyp.red.] nie mogli się zbliżać mężczyźni. Mój ojciec, czy chłopak wzbudzali w niej wiele strachu, nie dawała się pieścić obcym na ulicy. I bała się, gdy ktoś podchodził z miotłą, wydaje mi się, że być może ją bili. Do dziś zresztą jej się to nie podoba, ale akurat strach przed mężczyznami już jej przeszedł".

Suczkę jej siostry Angélici do schroniska oddał sam charciarz. Miała nawet chip i szczepienia. Dyrektorka schroniska Rocío Arrabal wytłumaczyła, że coraz częściej psy oddają hodowcy, legalni lub nie, co może wydawać się postępem w stosunku do porzucania ich gdziekolwiek lub nawet brutalnego zabijania tych psów, których nie opłaca się już utrzymywać.

Arrabal gorzko skwitowała : "W rzeczywistości robią to, bo nie chcą, żeby dostał je inny charciarz. Bo nie raz przyjeżdżał jakiś, wiedząc, że dzień wcześniej inny zostawił tu swojego psa i on chciałby go adoptować. Choć oczywiście mu go nie wydamy. Widziałam charciarza, który płakał oddając swoje zwierzę. Czuje smutek, ale w domu go nie zostawi".

Źródło: działzagraniczny.pl

Co o tym myślisz?
  • emoji serduszko - liczba głosów: 0
  • emoji ogień - liczba głosów: 0
  • emoji uśmiech - liczba głosów: 0
  • emoji smutek - liczba głosów: 0
  • emoji złość - liczba głosów: 0
  • emoji kupka - liczba głosów: 0