"Przeciwieństwa się przyciągają". Czy na pewno?
"Psychobełkot", czyli największe mity pop-psychologii. To nowy cykl, w którym będziemy próbowali rozbrajać mity pseudopsychologii, które często przynoszą więcej szkody niż pożytku. "Przyciąganie przeciwieństw" to obszar, w którym rozjazd między popularnością hasła, a realiami jest chyba największy z dotychczas poruszanych w tym cyklu tematów.
"Przeciwieństwa się przyciągają" jest mocno utartym stwierdzeniem. Duża część popkultury jest oparta na radosnym eksplorowaniu tego pomysłu. Literatura i filmy pełne są romansów opartych na tym właśnie schemacie.
Podobne
"Bad boy" i dziewczyna z dobrego domu. Zagubiony intelektualista i "manic pixie dream girl", która wprowadza w jego nudne życie nutę szaleństwa. Czy nieśmiertelny, odblaskowy wampir i dziewczyna z sąsiedztwa, której opisanie więcej niż trzema zdaniami może stanowić wyzwanie.
Podobieństwa się przyciągają
Jednocześnie badania jednoznacznie wykazują, że w trwałe relacje dobieramy się z osobami do nas podobnymi. Na wielu płaszczyznach. Pod względem czynników demograficznych, takich jak m.in. wiek, status społeczny czy wykształcenie. Pod kątem wyznawanych wartości społecznych i światopoglądowych. A także pod względem cech osobowości.
Oczywiście zdarzają się wyjątki. Zdania zaczynające się od "badania wykazują..." zawsze mówią tylko o istotnych tendencjach w całej badanej populacji. Nie wyjaśniają każdego, pojedynczego przypadku. Jest to, przy okazji, dobrym papierkiem lakmusowym do tropienia pseudopsychologii.
Nieznośna pewność pop-psychologii
Jeśli ktoś próbuje nam sprzedać, na jakikolwiek temat, jakąś dużą generalizację, od której nie widzi wyjątków, to dobrze, żeby zapaliła się nam czerwona lampka. Od psychologa, tak jak od każdego naukowca, który mówi o pojedynczym przypadku, dużo częściej usłyszymy "to zależy". Tu leży też źródło popularności pop-psychologii.
Lubimy "konkrety". Bardziej zniuansowane przekonania i wnioski wymagają od nas więcej czasu i uwagi, a obu tych zasobów nikt z nas nie ma w nadmiarze. Niestety, tego rodzaju "konkrety" często średnio się mają do rzeczywistości.
Podobają nam się osoby podobne do nas samych
Tak jak w przypadku nieszczęsnego przyciągania przeciwieństw. Pisałam już na łamach Vibez o "efekcie ekspozycji", czyli tym, że podoba nam się to, co już znamy, z czym jesteśmy opatrzeni. Do tego stopnia, że zdarza się widzieć zgrane pary, które spokojnie można by posądzić o bycie rodzeństwem.
Łatwiej nam też budować życie z kimś, z kim nie musimy się co chwila spierać o każdy drobiazg naszego wspólnego funkcjonowania. "Manic pixie dream girl" umarłaby z nudów po tygodniu ze swoim nerdem, a on miałby serdecznie dość jej "postrzelenia".
Skąd więc hasło o przyciąganiu się przeciwieństw?
Czemu więc ten stereotyp trzyma się mocno, zwłaszcza w fikcji? Bo dobrze napędza akcje. Wampir poznający wampirzycę i tworzący z nią zdrowy związek bez większych turbulencji byłyby mniej emocjonujący. Chociaż? Still better love story than... No i jest przecież "Tylko kochankowie przeżyją" Jarmuscha.
Osoby bardzo różne od nas mogą też być dla nas fascynujące. Czasem pociągają nas w nich cechy, które są w nas samych stłumione. Może to generować iskry, ale nie jest najlepszym podłożem pod harmonijną relację.
Zdarza się, że motyle w naszym brzuchu wywołują tylko osoby skrajnie od nas różne. Z takich fascynacji nie wynikają często relacje, które wytrzymują próbę czasu. Jeśli to cykl, który się u nas powtarza, warto się zastanowić z czego to wynika. W tropieniu przyczyn takich tendencji może pomóc terapia.
Co ciekawe, mimo że chętnie czytamy czy oglądamy na ekranie pary, które raczej nie zafunkcjonowałyby w realnym życiu, to takie zderzenie przeciwieństw w rzeczywistości wywołuje w nas konsternację.
Czym właściwie są przeciwieństwa?
Krążące ostatnio plotki o romansie Taylor Swift z Matty'm Healy z 1975 rozpaliły emocje fandomów obu artystów. I to nie pozytywne emocje. To bardzo fajny zestaw ekranowo "słodka ulubienica amerykańskich milionów" i "wyuzdany brytyjski rockman". Oglądalibyśmy. Ale skoro Swift i Healy to postaci w miarę realne to zgrzyta.
Ten hipotetyczny romans dobrze ilustruje, że nasze definiowanie przeciwieństw nie zawsze działa najsprawniej. Swift i Healy są w podobnym wieku, wyrośli w zbliżonych kulturach, oboje są artystami, którzy odnieśli w muzyce tak duży sukces, że mało osób na świecie jest w stanie zrozumieć ich doświadczenie. Więcej ich łączy niż dzieli.
Historię z przeciwieństwami może też podtrzymywać fakt, że różnice bardziej rzucają się w oczy. Dwie dobrze dobrane pod wieloma względami osoby mogą istotnie różnić się w jednej lub kilku nie kluczowych dla nich kwestiach.
Na przykład jedna lubi Taylor, a druga Matty'ego. Mogą zostać z tej okazji okrzyknięte przeciwieństwami, mimo dziesiątek kwestii wspólnych cementujących ich relację.
Popularne
- Jelly Frucik zablokowany na TikToku. "Ryczę i jestem w rozsypce"
- Kim są "slavic dolls"? Śmiertelnie niebezpieczny trend na TikToku
- Vibez Creators Awards - wybierz najlepszych twórców i wygraj wejściówkę na galę!
- Amerykanie nie umieją zrobić kisielu? Kolejna odsłona slavic trendu
- Były Julii Żugaj szantażował jurorów "Tańca z gwiazdami"? Szalona teoria fanów
- Quebonafide ogłosił finałowy koncert? "Będzie tłusto"
- Chłopak Seleny Gomez się nie myje? Prawda wyszła na jaw
- Jurorka "Tańca z gwiazdami" węszy romans? "Ja nie widzę tej relacji"
- Agata Duda trenduje za granicą. Amerykanie w szoku