Pracodawcy besztają Gen Z. "Rozwydrzone dzieci, które nie dorosły do pracy"
Jesteś z pokolenia Z i szukasz nowej fuchy? Niektórych pracodawców musisz omijać szerokim łukiem. W wywiadzie dla Tok FM podzielili się oni swoimi przemyśleniami na temat "roszczeniowych zetek".
Praca u podstaw, czyli jedno z czołowych haseł polskiego pozytywizmu, przyświecało nam w okresie zaborów Polski. Miało ono na celu podniesienie poziomu życia przede wszystkim chłopów, a także walkę z germanizacją i rusyfikacją. I najwyraźniej niektórym pracodawcom za bardzo wbiło się ono do głowy, gdy w podstawówce uczyli się o historii naszego państwa.
Podobne
- Pokolenie Z nie nadaje się do pracy w handlu? "Pyta co chwilę o bony"
- Wyzwolone Gen Z. Rezygnują z pracy na oczach tysięcy widzów
- Lewaczka załamana warunkami pracy. "W latach 90. byście zdechli z głodu"
- Gen Z na emigracji. Młodzi szukają lepszego miejsca dla siebie
- Do biura zawitał nowy język Gen Z. Czy boomerzy przeżyją zmiany?
"Roszczeniowe zetki" zbulwersowały pracodawców
Tok FM przeprowadziło rozmowę z kilkoma menadżerami i pracodawcami, którzy wypowiedzieli się na temat podejścia pokolenia Z do rynku pracy.
Zetki mają dość kultury zap***dolu - o czym przekonywały dziennikarza Konrada Oprzędka w jego poprzednim tekście. Ten stał się przyczynkiem do zbulwersowania kilku pracodawców, którzy w kolejnej rozmowie nie szczędzili gorzkich słów na temat młodego pokolenia.
Marcin Staniszewski, menedżer dwóch restauracji brata, twierdzi, że pracował już z wieloma zetkami, a rozmowy kwalifikacyjne prawie zawsze wyglądały tak samo.
- Zanim zdążę zadać pytanie na rozmowie kwalifikacyjnej, "zetki" wyskakują z roszczeniami: "Nie mogę pracować po 14 godzin dziennie w weekendy, bo nie będę miał czasu na życie". A przepraszam, co mnie to obchodzi? To ja go utrzymuję i chyba mam prawo wymagać - oburza się Marcin Staniszewski.
Nie, pracodawcy nigdy nikogo nie utrzymywali i utrzymywać nie będą. Gdyby tak było, dawaliby pieniądze swoim podwładnym za darmo. To osoby pracujące w danym miejscu utrzymują się same poprzez wykonywanie służbowych obowiązków. A jeśli nie są za to odpowiednio wynagradzane, trudno się dziwić, że się zwalniają i szukają lepszego miejsca.
Zmiana pracy "chamstwem i pogardą"?
Tymczasem Staniszewski nazywa takie zachowanie "chamstwem i pogardą". Menedżer dodaje, że inwestuje w zetki czas i pieniądze, a i tak musi do nich dokładać. Zapytany jednak, ile im płaci, wymijająco wskazuje, że chodzi o minimalną stawkę godzinową, czyli 22,8 zł brutto. Poza tym narzeka, że młodzi chcą pracować tylko osiem godzin dziennie.
- Młoda Ukrainka bierze to z pocałowaniem ręki, a ten cały pana "zetek" woli być na garnuszku mamy. Czytał pan, że połowa z nich mieszka z rodzicami? To dzieci, które są zupełnie nieprzygotowane do dorosłego życia - ocenia Staszewski.
No dobra, to szybkie wyliczenia: osiem godzin pracy, osiem godzin dla siebie i osiem godzin snu to chyba całkiem sprawiedliwe rozwiązanie. Oczywiście np. w gastro pracownicy muszą liczyć się z dłuższym dniem pracy. Jednak w zamian powinni być dodatkowo wynagradzani i dostawać dni wolne między kolejnymi zmianami.
Staniszewski przekazał w mediach społecznościowych, że znalazł na zetki inny sposób. "To rozwydrzone dzieci, które nie dorosły do rynku pracy. Zamiast z nimi się męczyć, zatrudniam młodych Ukraińców, którzy biorą pracę z pocałowaniem ręki. A młody Polak niech się buja do czasu, gdy przyjdzie kryzys. Wtedy wróci do mnie z podkulonym ogonem" - stwierdził menedżer.
"Roszczeniowe pokolenie, które nie szanuje pracy"
Rafał Stępień, który z żoną prowadzi biuro tłumaczeń, uważa, że "nie można dla nich (zetek - przyp. red.) wywracać rynku pracy do góry nogami!". "To są zbyt poważne sprawy, od których zależy cała gospodarka. Obowiązuje hierarchia doświadczenia i osiągnięć. Młodzi muszą wykazać się pokorą, zanim zaczną coś znaczyć i mówić o swoich żądaniach. Trochę szacunku!" - komentuje w social mediach Stępień.
Krzysztof Wojtczak, który z ojcem prowadzi agencję nieruchomości, również uderza w pokolenie Z. "Rodzice całymi latami wypruwali sobie dla nich żyły i dbali, żeby niczego im nie zabrakło. Dali im cieplarniane warunki i zrobili im krzywdę. Wychowali roszczeniowe pokolenie, które nie szanuje pracy. Oni i rząd chuchają na nich i dmuchają. Do 26. roku życia nie muszą płacić podatków. Nie muszą wyprowadzać się od mamusi. Zmieniają pracę jak rękawiczki, bo jest niskie bezrobocie. Ale to się kiedyś skończy i będą musieli wydorośleć. Zacznie się ból. Teraz są jeszcze bananową młodzieżą" - uważa Wojtczak.
Oczywiście wszyscy pracodawcy hurr-durr wskazują, że za ich czasów było inaczej. Pracowali po kilkanaście godzin i jeszcze dziękowali, że mają taką opcję. A tymczasem "roszczeniowe zetki" walczą o swoje prawa i mają wymagania. Niestety starsze pokolenie najwyraźniej nie potrafiło zebrać się na odwagę, by podobnie jak dzisiejsze zetki, powiedzieć dość kulturze zap***dolu.
Zetki odpowiadają zbulwersowanym pracodawcom
Tak się składa, że w naszej redakcji i wśród znajomych jest sporo zetek i wszystkie utrzymują się same. Nawet pomimo faktu, że wciąż studiują. Poprosiliśmy je więc o ich zdanie na temat opinii pracodawców.
"Dzięki młodemu pokoleniu czasy zapieprzania w januszexie w zamian za możliwość skorzystania z ekspresu do kawy odchodzą do historii. I całe szczęście. Spędzam w pracy większą część życia i nic dziwnego, że domagam się dobrych warunków. Pracownik ma prawo wymagać, by być godnie traktowany, pracować w ramach ustawowego czasu pracy i otrzymywać zapłatę za KAŻDĄ wykonaną pracę. Nie zmieni tego kwik oburzonych przedsiębiorców, którzy chodzą żalić się do mediów, jak im ciężko, bo nie mogą żerować na młodych" - uważa Kuba rocznik '95.
"Jestem zetką, ale załapałam się na te widełki rzutem na taśmę. Teraz jednak dużo bliżej mi do sposobu myślenia Gen Z niż wtedy, kiedy sama byłam w swoich early 20'. Pamiętam swoje pierwsze prace i harowanie w gastro za 10 zł za godzinę bez umowy (w dużym mieście) i zostawanie na zmianach po kilkanaście godzin, bo ktoś nie przyszedł, a brakowało ludzi. I serio mega się cieszę, że dzisiejsze "zetki" w życiu się na coś takiego nie zgodzą" - komentuje Maja rocznik '97.
"To nie jest roszczeniowość: to asertywność i umiejętność postawienia granic. Moim zdaniem Gen Z wyznaje zasadę "work smart not hard", a takie podejście jest przecież bardzo przyszłościowe. Jasne, spoko, można drałować na 5 piętro schodami, ale po co, skoro mamy windę? Jeśli dopiero stosunek "zetek" do pracy może spowodować realne zmiany, które będą mieć wpływ na wszystkich pracowników i to pozytywny: zdrowsze podejście do work-life balance, cenienie siebie i swoich umiejętności, niepozwalanie na mobbing itp. to millenialsi i boomerzy, zamiast narzekać na rozwydrzoną młodzież, powinni jej podziękować" - kwituje.
"Jako osoba, która należy do Gen Z, mogę powiedzieć, że najważniejsze w pracy jest dla mnie moje zdrowie psychiczne, atmosfera oraz to, jak ja się w tej pracy czuję. Jeśli pracodawca oczekuje, że będę spędzać każdy dzień i weekend na nadgodzinach, to zapewne takiej roboty nie przyjmę. Powiem szczerze, że szybciej wybrałabym ofertę za mniejsze wynagrodzenie, ale z ludzkim i normalnym podejściem do pracownika. Skończyły się czasy, w których człowiek robi wszystko dla pracodawcy" - wyjaśnia Natalia rocznik '95.
"Szczerze, bardzo zdenerwowałam się, gdy przeczytałam te wypowiedzi o młodych osobach. Rozumiem, że rodzice ciężko pracowali i pracują, żeby zapewnić godne życie dzieciom i jako przedstawicielka pokolenia Z to szanuję i doceniam, ale sama widzę, jak to się odbija na zdrowiu np. mojej mamy i nie wyobrażam sobie pracować podobnie, czyli poświęcać się w 100 proc. pracy rezygnując z odpoczynku i zadbania o zdrowie psychiczne, a takie teksty pracodawców tylko zniechęcają do podjęcia jakiejkolwiek pracy - uważa Weronika rocznik '01.
Jako przedstawiciel millenialsów z rocznika '93 dodam tylko od siebie, że stoję murem za zetkami, bo zmienianie pracy i przedstawianie pracodawcy swoich oczekiwań nie jest łatwym zadaniem. Sam wielokrotnie miałem z tym do czynienia. Jednak wśród moich znajomych jest pełno milleniasów, którzy narzekają na swoją pracę, a i tak siedzą w niej od dobrych kilku lat. Może właśnie głos młodego pokolenia da tym starszym siłę, by w końcu postawić się niewdzięcznym pracodawcom.
Popularne
- Kim są "slavic dolls"? Śmiertelnie niebezpieczny trend na TikToku
- Jelly Frucik zablokowany na TikToku. "Ryczę i jestem w rozsypce"
- Chill Guy podbija internet. O co chodzi z wyluzowanym ziomkiem?
- Były Julii Żugaj szantażował jurorów "Tańca z gwiazdami"? Szalona teoria fanów
- Quebonafide ogłosił finałowy koncert? "Będzie tłusto"
- Naruciak i Psycholoszka stracili pieska. "Nie wybaczę sobie nigdy"
- Amerykanie nie umieją zrobić kisielu? Kolejna odsłona slavic trendu
- Jurorka "Tańca z gwiazdami" węszy romans? "Ja nie widzę tej relacji"
- Chłopak Seleny Gomez się nie myje? Prawda wyszła na jaw