Franio został dostawcą jedzenia. Ile napiwku dostał na Złotej 44?
Popularny streamer Franio postanowił spróbować pracy jako kurier. "Jaram się, jestem w robocie prawdziwej".
Franciszek Rusiecki, znany w sieci jako "Franio", to jeden z najpopularniejszych streamerów w Polsce. Jego kanał na Kicku śledzi ponad 76 tysięcy osób. Rozpoznawalność przyniosły mu transmisje typu IRL, w których dzielił się codziennym życiem, grał w gry, komentował aktualne wydarzenia i prowadził rozmowy z widzami. Głośnym echem w polskim internecie odbiła się też jego współpraca z influencerką Lizą.
O Franiu zrobiło się głośno parę miesięcy temu, kiedy wściekł się na za dużą jego zdaniem stawkę ZUS-u, którą musiał zapłacić jako przedsiębiorca. "Proszę bardzo, tyle ZUS-u, tyle ZUS-u za kwiecień zapłaciłem. No po prostu tu ewidentnie jest coś nie tak. 6 tys. zł tak o" - oburzał się Franio. Internauci wytknęli mu, że musiałby zarobić co najmniej 80 tys. zł, żeby płacić taką stawkę. Krótko później streamer przyznał, że w maju zarobił 172 tys. zł za same streamy, a oprócz tego zainkasował ok. 300 tys. zł za różne współprace. Na biednego nie trafiło?
Podczas jednego z ostatnich streamów Franio zdecydował się zrobić cosplay dostawcy jedzenia i... popracować na Glovo. Trafiło mu się nawet jedno zamówienie na Złotą 44.
Franio rozczarował się napiwkiem ze Złotej 44
Odcinki, w których streamerzy czy influencerzy zajmują się "normalną" pracą od zawsze były kontrowersyjne. Po pierwsze: obecność sławnej osoby, która kompletnie nie wie, jak wykonywać obowiązki na danym stanowisku, często deorganizuje pracę całego zespołu. Po drugie: w przypadku zgarniania zleceń takich jak dostarczanie jedzenia czy jeżdżenie taksówką, ludzie, którzy naprawdę się z tego utrzymują, tracą zlecenia na rzecz osób, które robią z tego content.
Mimo krytyki, która za podobne ruchy spadła niegdyś na Monikę Kociołek (czy nawet Donalda Trumpa, który "popracował" w McDonald's), Franio zdecydował się wyjechać rowerem na ulice Warszawy z charakterystycznym plecakiem dostawcy jedzenia.
Nie obyło się bez ksenofobicznych wstawek dotyczących Ukraińców, którzy pracują jako kurierzy. Zaraz na początku filmu Franio powiedział też - Jaram się. Jestem w robocie prawdziwej. I robię to tylko po to, żeby ktoś, jak będzie mówił, że co ty wiesz o życiu, ty nic nie pracowałeś, to ja wtedy k*rwa z kartą wyskoczę: mordo, zanim byłem sławny to jeździłem na Glovo - jeśli to był żart, well, średnio śmieszny.
Podczas zmiany streamerowi wpadło zamówienie na Złotą 44 (zakupy spożywcze), z czego ten bardzo się ucieszył. Był przekonany, że dostaną spory napiwek. Liczył przynajmniej na pięć dych i... niestety mocno się rozczarował.
Okazało się, że dostawca jedzenia absolutnie nie ma kontaktu z klientem Glovo mieszkającym na Złotej 44. Po wejściu do budynku portier koordynuje zamówienie - Franio zostawił paczkę na specjalnym stoliku w korytarzu. Ostatecznie dostał 13 groszy napiwku, co pewnie było po prostu dopełnieniem do pełnej kwoty.
- I co, i my jeszcze musieliśmy to tam zostawić? Nie mogliśmy se pooglądać Złotej? Ale scam - stwierdził jego kamerzysta.
Popularne
- Zeskakiwali na płytę. Koncert Maxa Korzha miał szalony przebieg
- Farmer stworzył Tindera dla krów. Poprosił o pomoc ChatGPT
- Cios w młodych ludzi? Ekspertka komentuje decyzję Andrzeja Dudy
- To coś więcej niż książka. Dawid Podsiadło zaskoczył fanów
- Machał banderowską flagą na Narodowym. Ukrainiec opublikował nagranie
- Influencerki z Rosji pragnęły sławy. Popełniły straszny błąd
- "Strefa gangsterów". Tom Hardy idzie spuścić ci łomot [RECENZJA]
- Lody o smaku mleka z piersi to nie żart. Już trafiły do sprzedaży
- Mój pierwszy raz na OFF Festival. Muzyka nigdy nie była tak polityczna [RELACJA]