"Patriarchat nie istnieje". To dlaczego wzbudza takie emocje?
"Psychobełkot", czyli największe mity pop-psychologii. W tym cyklu będziemy próbowali rozbrajać mity pseudopsychologii, które często przynoszą więcej szkody niż pożytku. Tym razem zastanawiamy się, czy patriarchat jeszcze istnieje.
Głośna premiera "Barbie" w reżyserii Grety Gerwig budzi duże emocje. To wynik skomplikowanego mariażu istniejącej od kilkudziesięciu lat marki i czysto kobiecego komentarza do jej fenomenu. Podobne sprzeczności są zresztą zaszyte w samej lalce, która z jednej strony zawsze "twierdziła", że dziewczynki mogą zostać kimkolwiek chcą, gdy dorosną, a z drugiej pokazywała, że powinny przy tym prezentować fizycznie nieosiągalne kanony urody.
Podobne
- "Manifestuję to". Afirmacje działają tylko w określonym kontekście
- Psycholożka na TikToku "demaskuje" psychopatów. Dlaczego to problematyczne? [OPINIA]
- "To tylko rozrywka". Czy fandomy przejmują funkcje religii?
- Uzależnienie od p*rnografii. Może mieć poważne konsekwencje dla związku
- Wzrost prób samobójczych dzieci i młodzieży. Alarmujące dane
Barbie jest jednocześnie wytworem patriarchatu, jak i próbą przekraczania jego sztywnych ram. Pokazanie tych elementów w różowym lustrze "Barbielandu" oburzyło wiele konserwatywnych komentatorów i komentatorek. Zwłaszcza rola, która w filmie przypadła Kenowi, została odebrana przez te osoby jako uwłaczająca. To, że jest satyrycznym komentarzem do postaci z popkultury typu dziewczyny Bonda, nie dla wszystkich jest widać jasne.
Czy patriarchat istnieje?
Czym właściwie jest patriarchat? Według wikipedia.org to "system społeczny, w którym pozycję dominującą i uprzywilejowaną zajmują głównie mężczyźni". To znaczy wg anglojęzycznej wersji Wikipedii. W języku polskim definicja tego słowa jest mało rozbudowana i skupiona wyłącznie na formalnych strukturach władzy, co nie do końca oddaje współczesny sens pojęcia.
Konserwatyści często posuwają się do twierdzeń, że patriarchat już nie istnieje (mamy kompletne równouprawnienie) albo, że wręcz samo pojęcie nigdy nie opisywało i nie opisuje rzeczywistości. Żeby ocenić, jak jest faktycznie, wystarczy się rozejrzeć. Nie tylko w kierunku polityków, ale też osób decyzyjnych w przedsiębiorstwach, instytucjach czy wypowiadających się w mediach.
Trzeba też porównać prawa reprodukcyjne kobiet i mężczyzn. Poziom płac w zawodach wciąż zmaskulinizowanych w stosunku do tych sfeminizowanych. Zmierzyć, kto w rodzinie poświęca ile czasu na zajmowanie się domem i zajęcia opiekuńcze.
Czy kobiety to opiekunki, a mężczyźni to myśliwi?
Konserwatyści, o których pisaliśmy szerzej tutaj, są zainteresowani utrzymywaniem status quo. Są sprawni w usprawiedliwianiu dysfunkcjonalnych systemów i nieufni w stosunku do zmian. W przypadku patriarchatu uzasadnień swoich poglądów szukają m.in. w prehistorycznych jaskiniach, gdzie rzekomo kobiety były opiekunkami i zbieraczkami, gdy myśliwi ruszali na polowanie.
Tymczasem te wyobrażenia stworzone przez antropologów na początku XX w. nie mają pokrycia w dowodach. Opublikowana niedawno w magazynie "Science" analiza danych z całego świata wykazała, że kobiety brały aktywny udział w polowaniach w przynajmniej 80 proc. pierwotnych społeczeństw, które zostawiły po sobie ślady archeologiczne.
Dużo wcześniej zostały obalone mity o "płci mózgu" czy o nadprzyrodzonej zdolności kobiet do bycia wyłącznymi opiekunkami dzieci i osób starszych. Nawet na poziomie hormonalnym przyrost okscytocyny, któremu przypisywano wyjątkowość więzi między matką i dzieckiem, zaobserwowano zarówno u ojców w parach heteroseksualnych, jak i u ojców w związkach jednopłciowych. Do wzrostu poziomu oksytocyny, która czyni nas bardziej opiekuńczymi, wystarcza częsty, czuły fizyczny kontakt z maluchem.
Większość badań psychologicznych i neurologicznych wykazuje, że większe są różnice osobnicze między jednostkami w grupie kobiet i w grupie mężczyzn, niż między kobietami a mężczyznami jako grupami. Ken blondyn bardziej różni się od Kena bruneta, niż Barbie i Kenowie jako całe grupy.
Na tym polega największy problem ze sztywnością ról płciowych narzucanych przez patriarchat. Gonienie za stworzonymi przez religię, popkulturę i agencje marketingowe ideałami "męskości" czy "kobiecości" odbiera bardzo wielu osobom możliwość bycia po prostu sobą. Przypisywanie na siłę konkretnych cech jednej z płci zawęża możliwość ekspresji dla wszystkich.
Nie wszystkie kobiety są wrażliwe i delikatne, nie wszyscy mężczyźni są kochającymi rywalizację ryzykantami. Kobiety, które są asertywne, nie powinny być opisywane jako "agresywne babochłopy". Tak samo jak mężczyźni, którzy dostrzegają absurdy patriarchatu, nie są "simpami". Warto zadać sobie pytanie, komu we współczesnym świecie służy podtrzymywanie nieprzystających do rzeczywistości stereotypów.
Popularne
- Kim są "slavic dolls"? Śmiertelnie niebezpieczny trend na TikToku
- Jelly Frucik zablokowany na TikToku. "Ryczę i jestem w rozsypce"
- Chill Guy podbija internet. O co chodzi z wyluzowanym ziomkiem?
- Były Julii Żugaj szantażował jurorów "Tańca z gwiazdami"? Szalona teoria fanów
- Quebonafide ogłosił finałowy koncert? "Będzie tłusto"
- Naruciak i Psycholoszka stracili pieska. "Nie wybaczę sobie nigdy"
- Amerykanie nie umieją zrobić kisielu? Kolejna odsłona slavic trendu
- Jurorka "Tańca z gwiazdami" węszy romans? "Ja nie widzę tej relacji"
- Chłopak Seleny Gomez się nie myje? Prawda wyszła na jaw