"Globalne wrzenie". Sprawdzili, jakich temperatur człowiek nie wytrzyma

To już nie "globalne ocieplenie", ale "globalne wrzenie". Tak określił sytuację klimatyczną, w jakiej aktualnie się znajdujemy, sekretarz generalny ONZ António Guterres. Zrobił to chwilę po tym, gdy naukowcy potwierdzili, że lipiec najprawdopodobniej stanie się najgorętszym miesiącem w historii.

Jak z upałami radzi sobie nasze ciało? James Gallagher z BBC postanowił wziąć udział w eksperymencie i sprawdzić, jaka jest granica gorąca, w której człowiek jest w stanie wytrzymać. Wnioski są alarmujące.

Dowodów na "globalne wrzenie" nie trzeba szukać daleko. Fala upałów i związane z nią pożary w Hiszpanii, Grecji czy we Włoszech już teraz doprowadziły do wielkich szkód i katastrof. Za nami też najcieplejszy dzień w historii pomiarów, a przed nami najprawdopodobniej taki sam rekord w skali miesiąca.

Nie, nie tylko Europa zmaga się z falą ciepła. W Chinach i Stanach Zjednoczonych odnotowano temperatury powyżej 50 stopni Celsjusza. Czy w takim piekle w ogóle da się funkcjonować? Gdzie jest granica? Właśnie to postanowił sprawdzić dziennikarz BBC.

James Gallagher spotkał się z profesorem Damianem Baileyem z University of South Wales. W eksperymencie panowie sprawdzali, jak radzi sobie ciało dziennikarza w różnych temperaturach. Najpierw ustawili termostat na 21 stopni. Następnie podkręcili ją do 35 stopni. Ostatecznie badali, jak czuje się człowiek, który musi funkcjonować w 40-stopniowym upale.

Gallagher został umieszczony w komorze środowiskowej, a naukowiec sprawdzał, jak bardzo dziennikarz się poci, obserwując przy okazji jego wagę. Śledzono także jego temperaturę skóry oraz narządów wewnętrznych, tętno oraz ciśnienie krwi. Analizowano wydychane powietrze i przepływ krwi do mózgu. Ten narząd był również testowany w inny sposób - dziennikarz musiał zapamiętać listę z 30 słowami.

W temperaturze 21 stopni wszystko było w porządku. Przy 35 stopniach Gallagher przyznał, że nie czuje się źle, ale zdaje sobie sprawę z tego, że podczas testu siedzi - sytuacja wyglądałaby zupełnie inaczej, gdyby musiał pracować lub ćwiczyć. Reakcje ciała dziennikarza na upał były już jednak widoczne. Jego skóra zrobiła się bardziej czerwona, a do tego mocno się pocił.

Problemy zaczęły się przy 40 stopniach. Wtedy upał stał się naprawdę trudny do zniesienia. Gorzej radziła sobie również jego pamięć krótkotrwała. Naukowiec po teście tłumaczył, że odczuwanie temperatury przez człowieka nie działa liniowo - wydaje nam się, że to tylko pięć stopni więcej, ale nasze ciało i samopoczucie znacząco się pogarsza.

Co okazało się po teście? Dziennikarz w trakcie eksperymentu stracił ponad jedną trzecią litra wody z organizmu. Tętno znacznie wzrosło, a przy 40 stopniach pompowało o jeden litr krwi na minutę więcej. Jedynym plusem jest fakt, że Gallagherowi udało się utrzymać temperaturę ciała na poziomie 37 stopni.

Z czym mogą wiązać się takie reakcje organizmu na gorąc? Z zawałami serca i udarami mózgu. O tych skutkach ocieplenia klimatów w lipcu mówił prof. Marek Sanak. Przypomnijmy, że upały zabijają częściej, niż myślimy i więcej osób ginie z przegrzania, niż przez utonięcie.

Prof. Bailey zaznacza, że dziennikarz poradził sobie naprawdę dobrze, ale trzeba wziąć też pod uwagę, że nie wszyscy mają taki sam organizm jak on. Osoby starsze, chorujące czy zażywające konkretne leki mogłyby nie wytrzymać tego testu.

Wnioski z tego eksperymentu są oczywiste - jeśli nie zajmiemy się kryzysem klimatycznym i pozwolimy "globalnemu wrzeniu" na bicie kolejnych rekordów temperatur, nie skończymy najlepiej. I jak widać, nie chodzi tu tylko o mityczną "walkę o wodę", ale o nasze zdrowie.

Źródło: bbc.com