"Dziewczyny z Dubaju" są NIESTETY lepsze, niż można było oczekiwać (RECENZJA)
Odradzamy Wam wybranie się do kina na "Dziewczyny z Dubaju". To szkodliwy film, finansowany przez producenta homofoba. Uczciwie trzeba jednak przyznać, że został zrealizowany dość sprawnie...
Po "Dziewczynach z Dubaju" spodziewaliśmy się wszystkiego, co najgorsze. Film był oparty na fatalnie napisanej "książce" Piotra Krysiaka, w której autor próbował outować kobiety zarabiające duże pieniądze na uprawianiu seksu, głównie z bogatymi mężczyznami. Wow, wielkie dziennikarstwo rodem z forum dla inceli. W sprawę zamieszany były trzecioligowe celebrytki, więc temat szybko podchwyciły media, donosząc szumnie o "aferze dubajskiej". O reportażu zrobiło się bardzo głośno, a chór "świecie oburzonych" chciał wywieźć seksworkerki z showbiznesu na taczkach, jak kiedyś Jagnę w "Chłopach". Zupełnie jakby zrobiły komuś coś złego.
Podobne
- "Pam & Tommy": Sekstaśma godna nagrody Emmy (RECENZJA)
- House of Gucci czy House of Gaga? Artystka kradnie całe show (RECENZJA)
- Kasia Szklarczyk zdradza nam, jaką lekcję odrobił świat mody: "Modelki nie są już tylko WIESZAKAMI na ubrania"
- Lanberry ocenia album Ekipy i radzi artystom: Trzeba unikać J*BANEJ blazy! (WYWIAD)
- Fagata broni WCISKANIA SCAMU?: "Ludzie sami z siebie kupowali te rzeczy"
Komercyjny potencjał tego obrzydliwego polowania na czarownice dostrzegła Doda (nomen omen budująca całą swoją karierę na seksownym wizerunku) oraz jej ówczesny mąż Emil Stępień. Parze udało się zaprosić do projektu reżyserkę Marię Sadowską i rozpocząć pracę nad filmem. Nie było jednak łatwo. Najpierw do sieci trafiły dwa zwiastuny produkcji, które wyglądały jak trailery niskobudżetowego paradokumentu, a później Doda i Sadowska awanturowały się publicznie z producentem, że ten nie chce ich wpuścić do montażowni. To wszystko zwiastowało jedną wielką katastrofę i poziom artystyczny jak u Patryka Vegi. Muszę jednak przyznać, że aż tak źle nie jest.
Największym atutem filmu jest obsada. Paulina Gałązka w roli głównej bohaterki Emi wypada bardzo przekonująco, a jej naturalność sprawia, że nieco łatwiej przełknąć nam dość topornie pisane dialogi i scenariusz, w którym pojawia się kilka luk fabularnych. Uwagę przyciąga też Katarzyna Figura w roli demonicznej sutenerki i grający mały, acz zapadający w pamięć, epizod Jan Englert.
Widać, że realizacja "dziewczyn z Dubaju" była kosztowna. Oko cieszą imponujące, szerokie ujęcia francuskiej riwiery czy orgia we wnętrzu bogato zdobionego złotem pałacu. Z ekranu wręcz wylewa się luksus. Biednie wypada jedynie ścieżka dźwiękowa. Słuchania na przemian "Girls to buy" i "Don't wanna hide" będą mieli dość chyba nawet najwięksi fani Dody.
Producenci podkreślali, że chcieli zrobić "film amerykański", czyli, jak rozumiem, kino środka, które trafi do mainstreamu. W gruncie rzeczy się im to udało. Nikt tu nie udaje, że "Dziewczyny z Dubaju" są czymś więcej niż komercyjnym popcorniakiem i ta bezpretensjonalność jest siłą produkcji. Akcja toczy się wartko, a w pierwszej połowie można było nawet kilka razy się zaśmiać.
Gorzej było pod koniec, gdy twórcy uderzyli w moralizatorski ton. Jakby nagle, po dwóch godzinach pokazywania nam luksusowego, imprezowego życia escort, przypomnieli sobie, że dziewczyny muszą ponieść karę za to, że pracowały seksualnie. Jedna z nich doświadcza nawet brutalnego gwałtu, ale jest on przedstawiony tak jakby (sic!) było to ryzyko zawodowe, z którym musiała się liczyć. Nie ma tu piętnowania mężczyzn, przemocy, kultury gwałtu, patriarchatu. Jest krzywdzący podział na dziewczyny, które się "szanują" i te, które żyją inaczej, więc w domyśle czeka je wszystko to, co najgorsze. Ten film jest szkodliwy społecznie i antyfeministyczny.
Przypomnijmy: słynnych "dziewczyn z Dubaju" nikt do pracy seksualnej nie zmuszał i dostały one za nią sowitą zapłatę. Największy problem ze świadczeniem przez nie usług seksualnych miała obdarzona moralnością pani Dulskiej gawiedź, która dopuściła się na seksworkerkach linczu, po tym jak na półkach ukazała się książka Krysiaka.
Teraz moralizator Emil Stępień chce zarobić na historiach dziewczyn, które sam krytykuje. To jednak nie wszystko. Wczoraj Stępień wyoutował się jako homofob. Producent został zapytany przez Pomponika o rzekomą relację, jaka łączyła go z osobą transpłciową. Sytuację skomentował słowami:
Pogoniłem tego transwestytę. Proszę, by nie robiono mi prowokacji. Mój Instagram jest strefą wolną od LGBT+.
Apeluję: nie idźcie do kina i nie dajcie temu człowiekowi zarobić nawet grosza.
Popularne
- Natalia Magical założyła niebieską platformę. Ile kosztuje miesięczny dostęp?
- Zbanowali ją z niebieskiej platformy. "Dwa tysiące obcych. Bez żadnych limitów"
- Cameraboy oburzony niebieską platformą Natalii? "Magical jest hipokrytą"
- Daniel Magical dostał bana na kicku. Już nie wróci na platformę?
- Jak smakuje nowy zestaw w KFC "Squid Game"? "Cena jest mega wysoka"
- Edzio Rap drugi raz wbił na O'Block. Nawinął z lokalsami (i przeżył)
- Young Leosia i Kacper Błoński mają "dziecko". Ich wspólne lody już w sklepach
- Julii Żugaj pichci ze swoim chłopakiem. Miał być sernik, wyszedł piernik
- Żenujący wpis Amadeusza Ferrariego o Natsu. Przekroczył granicę?