Afera wokół Dnia Szpilek. My też daliśmy się złapać?
Dzień Szpilek zorganizowany przez sklep Moliera2 już za nami. W sieci pojawiły się jednak informacje, które stawiają akcję w nieco innym świetle. Postanowiliśmy przyjrzeć się sprawie, ale przede wszystkim jesteśmy ciekawi, co Wy o tym myślicie.
Daliśmy się złapać, przyznajemy. W zasadzie nie tylko my, ale pewnie też setki innych użytkowników.
Podobne
- Ksiądz rozlicza wiernych ze statystyk. "Ludzie, opamiętajcie się!"
- Kim jest feministka? Rozprawiamy się z mitami na ich temat
- Uczennice szczecińskiego liceum miały być molestowanie. Reakcja dyrektorki? "Nie powinnyście się tak ubierać"
- #WyrokNaKobiety - zabierz głos i powiedz znajomym o szykowanych zmianach
- Halo policjo, przyjedź na TikToka. Dumna Tiktokerka szaleje samochodem w centrum Katowic
Jak pewnie pamiętacie, w piątek odbył się Dzień Szpilek, o którym też pisaliśmy. Zysk z akcji miał trafić na rzecz fundacji Na Ratunek Dzieciom z Chorobą Nowotworową. W sieci szybko pojawiły się jednak informacje, które sprawiły, że zaczęliśmy się zastanawiać, czy firma rzeczywiście ma takie dobre intencje.
Przypuszczamy, że tak jak większość osób biorących udział w akcji, nie przeczytaliśmy regulaminu dość dokładnie. Bo wystarczyło otworzyć dokument ze strony Moliera2, by zobaczyć, że organizatorzy postawili pewne warunki:
Po pierwsze, aktywne i publiczne konto na Facebooku lub/i Instagramie trzeba mieć od co najmniej pół roku. Po drugie, za szpilki uważa się buty na obcasie nie mniejszym niż 5 cm.
Jak organizatorzy zamierzają sprawdzić, czy konto faktycznie było publiczne przez wskazany w regulaminie okres? Pierwszym postem/zdjęciem na profilu? Przecież można mieć konto, ale nie wrzucać na niego żadnych zdjęć. Zastanawia nas też, jak organizatorzy sprawdzą rozmiar szpilki na zdjęciu?
Pomijamy przy tym pytania, dlaczego taką, a nie inną wysokość obcasa muszą mieć buty, by zostały uznane za szpilki - oraz to, dlaczego konto musi być aktywne przez te pół roku. Tak organizatorzy sobie postanowili, mieli do tego prawo i nie chcemy ich obwiniać o to, że nie każdy zagłębia się w regulamin.
Poważniejsze wątpliwości pojawiają się jednak w innym aspekcie akcji – ile pieniędzy faktycznie zostanie przelanych na konto fundacji? W sieci pojawiły się informacje o zeszłorocznej kwocie, która według internautów była zbyt mała, jeśli weźmie się pod uwagę nagłośnienie akcji i zasięgi celebrytów, którzy wzięli w niej udział.
To są jednak spekulacje. Niemniej zastanawia nas, jak podejdą do tego organizatorzy. Skoro już teraz pojawiają się takie wątpliwości, to czy w rzetelny sposób przedstawią nam dane? Wykażą, ile osób rzeczywiście wzięło udział w akcji i przeleją stosowną kwotę fundacji? Czy może mamy tu do czynienia z charitywashingiem?
Charitywasing to zdobycie zaufania klientów, wzbudzenie ich zainteresowania przez związanie się z/współpracę z organizacją charytatywną bez konkretnych danych, które potwierdzałyby, na czym taka współpraca ma polegać. Często podczas takich akcji firmy nie określają, jaki procent wpływów przekażą danej fundacji, nie podają konkretnych informacji o ilości zebramych pieniądzy, a przy tym promują swoją markę.
Pojawiają się przecież głosy, że w akcji wzięło udział zdecydowanie więcej osób niż rok temu, a firma zapewne nie przeleje tak dużej kwoty i więcej zyska marketingowo na samej akcji, niż komuś pomoże. Są to oczywiście przypuszczenia, ponieważ ostateczną zebraną kwotę poznamy 5 października.
Warto też zaznaczyć, że nie wszyscy biorący udział w akcji wiedzieli, że zorganizował ją sklep Moliera2. W końcu hasztagi nie uwzględniały firmy. To mogłoby świadczyć na jej korzyść i zaprzeczać zarzutom wskazującym na charitywashing. Z drugiej jednak strony, w akcji wzięło udział wiele celebrytek, które oznaczały firmę.
Już nie wspominamy tu o tym, jak wyglądają reklamy Moliera2. Ich bilbordy są ogromne i często zaśmiecają przestrzeń, a hasła reklamowe nie należą do najlepszych. Trzeba przyznać, że wychodzenie z takim komunikatem i organizowanie akcji, która ma pomagać, trochę się gryzie. Może firma w ten sposób chciała obrać nowy, lepszy kierunek i zmienić, ocieplić wizerunek sklepu?
Ciężko stwierdzić. W każdym razie wysłaliśmy maila do firmy z pytaniami i prośbą o zabranie głosu w tej sprawie. My nie otrzymaliśmy odpowiedzi, ale sklep przesłał oświadczenie Wirtualnej Polsce:
Może intencje Moliera2 nie były złe, a na konto fundacji trafi dzięki firmie pokaźna kwota? Część osób broni organizatorów, wskazując, że co by się nie okazało, jakaś kwota zostanie przekazana potrzebującym, a dodatkowo sam problem został nagłośniony, dzięki czemu więcej osób usłyszało o fundacji. Jest w tym jakaś prawda.
Z tej sytuacji warto wyciągnąć lekcje. Po pierwsze dobrze jest czytać dokładnie regulaminy, po drugie czasem lepiej samemu wejść na stronę fundacji i wpłacićna jej konto te przysłowiowe 2zł.
Niemniej zachęcamy Was do wspierania i uważnego czytania. Żebyśmy wspólnie nie popełnili drugi raz tego samego błędu.
Popularne
- Znamy przyczynę śmierci sowy Duolingo. Dua Lipa opłakuje ptaka
- Stuu został pobity? Szokujące nagranie obiegło internet
- Kotolga jest viralem na TikToku. Kim jest i co o niej wiadomo?
- Sowa Duolingo nie żyje. Wszyscy możecie ją mieć na sumieniu
- Żugajki na tropie nowego partnera Julii. Kim jest tajemniczy mężczyzna?
- Powstał tłumacz z polskiego na deweloperski. "Zrozum groźne gatunki"
- Sprawa korepetytora trafiła do Rzeczniczki Praw Dziecka. Co dalej?
- Damiano David wystąpił w Polsce. Zagrał nowy kawałek
- Jak pachną perfumy Skolima BEBECITA? Ekspert zabrał głos