To pokolenie Z zainicjowało protesty w Iranie i ono je podtrzymuje. Mimo śmierci i tortur [WYWIAD]
Od 18 września Iran pogrążony jest w fali protestów. Irańczycy domagają się m.in. likwidacji policji moralności, która pilnuje właściwego ubioru kobiet. - Dostajesz smsa: "Widzieliśmy, że miałaś niewłaściwie założony hidżab. To jest pierwsze ostrzeżenie". Jeśli sytuacja się powtórzy, musisz stawić się na policji i się wytłumaczyć. Jak zatrzyma cię drogówka - np. z powodu przekroczenia prędkości - i sprawdzi w systemie, że ignorowałaś te smsy, może dokonać konfiskaty samochodu - opowiada redakcji Vibez.pl Touska Gholami Khaljiri, irańska aktywistka.
Touska Gholami Khaljiri pochodzi z Teheranu, stolicy Iranu. Tam się wychowała. W Iranie skończyła prawo, w tym prawo międzynarodowe. W 2018 roku przyjechała do Polski na studia. Skończyła women & gender studies na Uniwersytecie Łódzkim. Dziś mieszka i pracuje w Łodzi. Gdy w Iranie wybuchły masowe protesty po śmierci 22-letniej Mahsy Aminii, Touska zaczęła organizować w Łodzi wiece poparcia dla Iranek. Protestujący w Iranie domagają się zmiany systemu politycznego.
Podobne
- Gdzie jest Armita Abbasi? Tortury i gwałty na młodych Irańczykach
- Protesty w Iranie. 23-letni Mohsen Shekari nie żyje. "Prowadził wojnę przeciwko Bogu"
- Protesty w Iranie. Amir Nasr-Azadani, 26-letni irański piłkarz, skazany na śmierć
- 25-latek śpiewa wpisy z Twittera. "Baraje" to hymn protestów w Iranie
- Po śmierci Amini Iranki palą hidżaby i ścinają włosy. "Tej fali nikt nie zatrzyma"
Protesty w Iranie rozpoczęły się od tego żądania zniesienia policji moralności i zmianie ustawy o obowiązkowym hidżabie. Teraz postulatem protestujących jest zniesienie teokracji i wprowadzenie sytemu demokratycznego.
Blanka Rogowska: Mahsa Amini została zatrzymana przez niewłaściwie założony hidżab, który w Iranie jest nakazany przez prawo. Po jej śmierci wybuchły protesty, których znakiem rozpoznawczym stały się obrazy Iranek ściągających chusty i ścinających włosy. Dyskusja o hidżabie w Iranie nie jest nowa?
Touska Gholami Khaljiri: - Walka przeciwko obowiązkowemu noszeniu hidżabu rozpoczęła się zaraz po zatwierdzeniu tego prawa. Pierwszy protest odbył się 8 marca 1979 roku. To sprawa, o którą walczymy już 43 lata. W 2017 roku Masih Alinejad - irańska dziennikarka i aktywistka na rzecz praw człowieka, która mieszka w USA - rozpoczęła kampanię "białych śród". Zachęcała Iranki by tego dnia wychodziły z domu bez hidżabu, ale z białą chustą na ramionach. Kobiety machały tymi białymi chustami na zdjęciach i filmach udostępnianych w internecie.
Niedługo potem mieliśmy serię nazywaną protestami dziewczyn z Enghelab. Zaczęło się od Vidy Movahed, która stanęła na skrzynce na ulicy Enghelab (ulica Rewolucji) w Teheranie, przywiązała chustę do kija i machała nią do tłumu. Kolejne dziewczyny zaczęły robić to w różnych miejscach Iranu i publikować zdjęcia i nagrania. Vida została skazana na rok więzienia. Wiele dziewczyn, które poszły jej śladem, jest dziś za kratkami.
Od tego momentu wyrazy sprzeciwu zdarzały się coraz częściej. Dominowały wrzucane do sieci zdjęcia dziewczyn bez chusty zrobione gdzieś na łonie natury. Na ulicach można zobaczyć wiele kobiet, które noszą hidżab w sposób, który sugeruje, że nie chcą tego robić. Mają grzywkę czy rozpuszczone włosy.
O co naprawdę walczą protestujący w Iranie? Czy chodzi tylko o hidżab?
- Oczywiście, że nie. Osoby spoza Iranu uproszczają to do stwierdzenia, że Iranki są przeciwko hidżabowi i religii. A to nie tak. Obowiązkowy hidżab symbolizuje znacznie więcej. Przede wszystkim totalitarną władzę reżimu nie tylko nad kobiecym ciałem, ale i całym społeczeństwem.
Niektórzy Irańczycy mówią, że jeśli zniesiemy ten obowiązek, to kobiety będą domagać się kolejnych ustępstw: łatwiejszego dostępu do rozwodów, możliwości wyrobienia paszportu i podróży bez zgody męża. Władza wie, że jeśli poluzuje ograniczenia związane z ubiorem, to kobiety na tym się nie zatrzymają. Gramy o wszystko.
Tu nie chodzi o hidżab, ale o wolność wyboru. Nie tylko tego, jak się ubieramy, ale i co chcemy studiować, gdzie podróżować, co myśleć, w co wierzyć.
Kiedy w zagranicznych mediach pojawiają się informacje o irańskiej policji religijnej, to prawie zawsze chodzi o ich aktywność względem kobiet, nigdy mężczyzn. Tak jest w rzeczywistości?
- Gdyby przetłumaczyć nazwę tej jednostki policji dosłownie z języka perskiego na polski, to brzmiałaby "służba bezpieczeństwa moralnego". Mundurowi mają pomóc ci w byciu dobrym muzułmaninem i trafieniu do nieba.
Zaraz po rewolucji islamskiej mężczyźni także byli ich targetem. Tata opowiadał, że na początku lat 80. mężczyźni byli zatrzymywani nawet za zbyt krótki rękawek. Byli oblewani farbą, żeby zakryć ich rzekomo zbytnią nagość. Mężczyźni w krótkim rękawku nie mogli wchodzić do budynków publicznych, takich jak urzędy, poczty, sądy. Ale nawet wtedy presja wobec kobiet była znacznie większa.
Kiedy byłam nastolatką mój kuzyn miał długie włosy. Lubił bawić się modą. Policja moralności zatrzymała go na ulicy. Wygolili mu pasek przez sam środek fryzury.
W pewnym momencie nazywaliśmy ich "policją miłosną" czy "policją od związków", bo skupili się na wyłapywaniu niezamężnych par, które spędzały ze sobą czas. Jeśli zauważyli, że jesteś z mężczyzną, który nie jest twoim krewnym ani mężem, to miałaś kłopoty. Wystarczyło, że siedzieliście razem na kawie, czy przez dłuższą chwilę rozmawialiście na ulicy.
Z czasem skupiono się głównie na kobietach i ich wyglądzie. Nikt nie pilnuje, czy mężczyźni modlą się pięć razy dziennie, co jest filarem i podstawą islamu. Ale bardzo interesuje ich ubiór kobiet, który żadnym filarem nie jest.
Policja wykorzystuje monitoring miejski, by docierać do kobiet, które miały źle założony hidżab, będąc we własnym aucie. Dostajesz smsa: "Widzieliśmy, że miałaś niewłaściwie założony hidżab. To jest pierwsze ostrzeżenie". Jeśli sytuacja się powtórzy, musisz stawić się na policji i się wytłumaczyć. Jeśli zatrzyma cię drogówka - np. z powodu przekroczenia prędkości - i sprawdzi w systemie, że ignorowałaś te smsy, może dokonać konfiskaty samochodu. Żeby go odzyskać musisz oczywiście iść do policji moralności, wytłumaczyć się, przeprosić.
Wielu mężczyzn zostało dotkniętych tą taktyką, bo zdjęcie z takiej kamery nie zawsze jest dokładne. Policjanci mylili kobietę z mężczyzną. Z czasem zaczęli zachęcać do donoszenia na siebie. Jeśli zobaczyłeś, że w aucie siedzi niewłaściwie ubrana kobieta, miałeś to zaraportować. To oczywiście poskutkowało falą nieprawdziwych donosów.
Jak sobie z tym radziłaś?
- Policjanci religijni mieli stałe miejsca, w których stawali. Po pewnym czasie wiedziałam, gdzie się ich mogę spodziewać, np. blisko stacji metra. Jeśli masz samochód, jest ci łatwiej ich unikać. Bardziej narażone są kobiety mniej zamożne.
W końcu strażnicy moralności zrozumieli, że my wiemy, gdzie oni stoją. Więc zaczęli się przemieszczać. Wtedy pojawiła się aplikacja na telefon o nazwie Gershad App. Za jej pomocą ostrzegałyśmy się, gdzie stoją strażnicy moralności.
To jak polski Yanosik, który ostrzega przed drogówką?
- Dokładnie. W Iranie internet jest cenzurowany, więc wszyscy używamy VPN-u, żeby obejść rządowe zabezpieczenia. Nie mogą zamknąć aplikacji, bo serwer nie jest w Iranie.
Reżim poniekąd wykorzystuje mężczyzn do opresji kobiet. Wyobraź sobie, że używam auta, które jest zarejestrowane na mojego tatę. To on dostanie smsa, on będzie miał problem, a ja nie dość, że muszę borykać się z policją, to jeszcze mogę mieć kłopoty w domu. Nawet ojcowie, którzy nie są wierzący, robią córkom problemy. Oczywiście nie odwołują się do prawa boskiego, ale do widma konsekwencji karnych.
Moi rodzice nie są religijni. Byli lewicowymi aktywistami, spędzili pewien czas w więzieniu zaraz po rewolucji. Mimo to za każdym razem bałam się, co powiem tacie. Przychodził po mnie na posterunek, wykłócał się z nimi, ale w domu dostawałam burę, że sama proszę się o kłopoty. Mówił: "Masz paszport, zagranicą ubieraj się jak chcesz, ale tu się nie wychylaj". Wyobraź siebie, co musiały przeżywać dziewczyny z religijnych, tradycyjnych domów.
Byłaś zatrzymana przez strażników moralności?
- Byłam pięć razy zatrzymywana przez tę samą policję, co Masha Amini, za to samo co ona - niewłaściwie założony hidżab.
Na posterunku dostajesz kartkę z numerem. Robią ci z nią zdjęcia - od frontu, z profilu. Frustrujące doświadczenie. Dwa razy przyjechał po mnie tata. Trzy pozostałe razy byłam już starsza i zadzwoniłam po znajomych, żeby przynieśli mi "lepsze" ubrania. Zanim cię wypuszczą musisz podpisać oświadczenie, że nigdy się to nie powtórzy.
W Iranie cały czas myślisz: którą drogę wybrać, czy chusta się nie zsunęła za bardzo, czy dobrze się ubrałam itd. Byłam w Polsce już niemal pół roku. Mieszkałam w akademiku. Był wieczór. Wyszłam z pokoju do kuchni i mój wzrok przykuła kamera zamontowana przy suficie. Wpadłam w panikę, bo nie miałam na sobie chusty. Potrzebowałam kilku minut, żeby uzmysłowić sobie, że nic się nie stało, że ta kamera jest tu dla mojego bezpieczeństwa, a nie po to, żeby sprawdzić, jak jestem ubrana. To wieczne kontrolowanie samej siebie jest w nas, Irankach, głęboko wyryte.
To prawo jest opresyjne nie tylko wobec Iranek, które nie czują się muzułmankami czy muzułmanek, które nie uznają zasadności hidżabu. Ono uderza także w głęboko wierzące. Może być tak, że dziecko ściągnie ci podczas zabawy chustę i już jesteś na celowniku. Trudno mówić, że nosisz hidżab dla Boga, skoro każe ci to robić człowiek. To prawo zniekształca to, czym powinna być religia. Nawet głęboko wierzące muzułmanki mówią, że ta sytuacja jest nie do zaakceptowania.
Władze Iranu boją się wzbierającej rewolucji i blokują social media, a częściowo także internet. Udaje ci się rozmawiać z bliskimi?
- W tym tygodniu jest łatwiej, ale nie dlatego, że władza poluzowała blokadę. Irańczycy polepszyli po prostu umiejętności w jej obchodzeniu.
Po wybuchu protestów internet na ulicy nie działał wcale, w pomieszczeniach lepiej. Do godz. 16 działał, ale wolno, tak na 20 proc. Potem zupełnie go wyłączano. Bo to był czas, gdy ludzie wracali z pracy, ze szkoły i szli na manifestacje. W rejonie irańskiego Kurdystanu, skąd pochodziła Amini, internetu nie ma wcale, a ludzie są atakowani przez siły wojskowe. Wyłączenie internetu to najskuteczniejszy sposób władzy na ukrycie tyranii. W listopadzie 2019 roku reżim wyłączył internet na tydzień. W ciągu tego tygodnia zginęło 1500 osób, a świat nawet nie zdążył się o tym dowiedzieć. Teraz też nie wiemy, ile osób zginęło podczas protestów. Wiele jest zaginionych. Niektóre rodziny nawet nie zgłaszają tych zaginięć służbom. Ze strachu.
CZYTAJ TAKŻE: Polska muzułmanka: Wspieram Iranki i jestem zła na Strajk Kobiet za "No2Hijab"
Rozmawiam ze znajomymi codziennie. Problem jest kontakt ze starszym pokoleniem, np. moimi teściami. Starsi nie wiedzą, jak korzystać z VPN-u, jak obejść zabezpieczenia, jak odpalić link ze spotkaniem na Zoomie itp.
Co mówią?
- Ludzie, którzy mają małe dzieci, nie chodzą na protesty. Boją się, że zostaną zabici. Walczą online. Choć i za działalność internetową można tu trafić do więzienia. Jak mój mąż.
Jak to?
- Mąż lubi żartować. Jest z tego znany. Na Twitterze pisał różne rzeczy dotyczące samej religii, w zabawny sposób krytykował irańską władzę. Miał 17 tys. followersów. Był anonimowy. Przynajmniej tak się nam wydawało.
Przygotowywaliśmy się do ślubu i jego przyjazdu do Polski, gdy przyszło wezwanie na przesłuchanie. Oficer miał wydrukowanego każdego tweeta, każdego odczytywał, z każdego kazał się tłumaczyć. Po pół roku śledztwa odbył się proces. Dostał trzy lata więzienia za obrazę religii. Miał szczęście. Znamy ludzi, którzy za to samo przestępstwo trafiali do więzienia na długie lata. Do Polski przyjechał dwa miesiące temu. Nie widzieliśmy się przez ponad trzy lata.
Znajomi, którzy wychodzą na ulice, mówią, że nie mają zbytnich nadziei na zmianę, ale czują, że to ich obywatelski obowiązek. My już w przeszłości wychodziliśmy na ulice, ludzie byli zabijani na naszych oczach. Mamy rodzinę i przyjaciół w więzieniach.
Starsi pamiętają zamordyzm okresu zaraz po rewolucji. Tym bardziej nie mają nadziei na zmiany. Choć oczywiście są za protestami. Widziałam nagrania, jak seniorzy pomagają młodym uciec policji, schować się.
Postawa często zależy od sytuacji finansowej. Trudno protestować komuś, kto pracuje dla rządu. Z kolei ci, którzy są w kiepskiej sytuacji finansowej, nie mają za wiele do stracenia.
Na tle tych wszystkich grup wyróżniają się młodzi, z których jesteśmy bardzo dumni. Nie spodziewaliśmy się, że generacja Z wykaże się taką odwagą. To oni zainicjowali falę protestów, to oni ją podtrzymują. Nawet w szkołach średnich zdejmują portrety religijnych przywódców, robią sobie zdjęcia bez hidżabu, a na Twitterze krąży film, jak uczennice wyganiają z placu boiska urzędnika, który przyszedł im przypomnieć o ważności noszenia chusty. Nauczyciele są inni niż kiedyś. Podobno dzięki nim w szkołach teraz jest o wiele więcej wolności.
Wierzę, że odwaga pokolenia Z bierze się nie tylko z tego, że oni od początku mieli dostęp do internetu, że mogli dzięki niemu podglądać wolny świat, czego starsi nie doświadczali na taką skalę. To także zasługa nauczycieli i rodziców, którzy nauczyli młodych myśleć krytycznie.
Irańskie "zetki" są odważne. Kolejne doniesienia o zabitych młodych, nawet nastolatkach, są przerażające. Wydawało się nam, że co jak co, ale nie będą przecież atakować nastolatek, młodych kobiet, dziewczynek. Rzeczywistość okazała się zupełnie inna. Władza nie dba, ile masz lat, jakiej jesteś płci. Martwią się tylko o to, żeby utrzymać się na stołkach. Cena nie gra roli. My nie gramy roli.
Myślisz, że te protesty mogą być prawdziwym zagrożeniem dla reżimu? Albo że sprawią, że władza nieco się cofnie, rozluźni restrykcyjne prawo?
- W głębi serca mam nadzieję, że coś dużego się stanie, jeśli tylko duch w ludziach będzie taki, jak teraz. A nawet jeśli tak nie będzie... to i tak jest to punkt zwrotny. Od ponad trzech tygodni niemal wszystkie miasta i uniwersytety protestują. Tego nie da się wymazać, odwrócić. Władza wyciągnęła już cały arsenał. Zabijają i torturują irańskie nastolatki. Aresztują kogo mogą, nawet tych, którzy myśleli, że w życiu nie zobaczą krat więzienia. A mimo to młodzi nie schodzą z ulic.
To, co się wydarzy zależy, od wielu rzeczy, np. jak zachowa się środowisko międzynarodowe, jakich wrogów i sojuszników w najbliższej przyszłości będzie miał Iran. Sytuacja polityczna może się szybko zmienić. Nie wszystko więc niestety zależy od nas samych.
Chciałabyś wrócić?
- Jestem w Polsce od ponad czterech lat. W domu byłam dwa razy. Gdy wróciłam po ostatnim wyjeździe dowiedziałam się, że znajomi, z którymi pracowałam w organizacji pozarządowej w Iranie, zaczęli być śledzeni, przesłuchiwani, prześwietlani.
Co robiła ta organizacja?
Edukowaliśmy na temat przemocy wobec dzieci.
Podobny los spotkał moich kolegów z uniwersytetu. Grupa profesorów jest w więzieniu. Niektórzy mają 10-letnie wyroki. Powodem była nasza współpraca z uniwersytetami amerykańskimi zlokalizowanymi w Europie. USA to - według oficjalnej narracji Teheranu - największy wróg Iranu. Dla własnego bezpieczeństwa nie powinnam wracać.
Jestem szczęśliwa i wdzięczna, że jestem bezpieczna w Polsce, że mam pracę. Organizuję w Łodzi protesty, bo chcę, żeby świat wiedział, co się dzieje w Iranie. To jedyne, co mogę dziś zrobić. Chcę też walczyć ze stereotypem Irańczyka w Polsce. Wielu Polakom wydaje się, że każdy Irańczyk to religijny radykał, teokrata, wróg praw człowieka.
W Iranie mamy świetne uniwersytety, naukowców, ale musisz być ostrożny, co piszesz, co mówisz. Dlatego wyjeżdżamy na studia zagranicę, żeby uprawiać prawdziwą, wolną naukę. Uciekamy przed naszą władzą. A w Europie często jesteśmy traktowani, jak część tej władzy. Jakiś czas temu wielu Irańczykom w Polsce zamknięto konta bankowe. Wszystko przez sankcje międzynarodowe i zapisy ustawy o praniu pieniędzy oraz finansowaniu terroryzmu. Iran jest uznawany za kraj wysokiego ryzyka, więc i jego obywatele. Nie wiem, jak mądrze to rozwiązać. Chcę tylko powiedzieć, że to trudność właśnie dla tych, którzy przed irańską władzą uciekają.
To nie znaczy, że nie tęsknię za Iranem. Tęsknię każdego dnia.
Moim największym marzeniem jest wolny Iran, do którego mogę wrócić. Chciałabym pracować dla swoich ludzi, wykorzystać to, co przez tak wiele lat studiowałam także w Polsce. Chciałabym pracować dla dzieci i kobiet, które potrzebują pomocy. Jest mi tak przykro, że nie mogę. Boję się, że cały mój potencjał i wiedza zostaną stracone. Boję się o utracony potencjał młodych Irańczyków.
Popularne
- Bracia Menendez wyjdą na wolność? Córka Erika przerywa milczenie
- Oddany fandom Julii Żugaj. Na czym polega fenomen dziewczyny?
- Nastoletnia Julia popełniła samobójstwo. Jej oprawczyni nagrała "przeprosiny"
- Wege knajpa w Gdańsku serwuje "stek" z drukarki 3D. W menu mają też inne "mięsa"
- Wódka w saszetkach już w polskich sklepach. Zdjęcie obiegło sieć
- Beyoncé i Jay-Z tracą obserwatorów. Ludzie wierzą w teorie spiskowe
- Budda oburzony zachowaniem dziecka. "To przegięcie pały"
- Upadek Człowieka Lodu? Wim Hof latami skrywał tajemnicę
- Zatrzymanie P. Diddy'ego. Co łączy rapera z Justinem Bieberem?