Anna Lewandowska na okładce "Elle". "Siła Kobiet" czy "Siła Kasy"?
Najpierw Anja Rubik, teraz Anna Lewandowska. Kolejna gazeta próbuje zająć się tematem siły kobiet i robi to w dość niefortunny sposób - a przynajmniej tak to wygląda, gdy spojrzy się na okładkę.
Najpierw były trzy okładki "Vogue" z Anją Rubik, które wzbudziły spore kontrowersje. Jeśli nie wiecie, o co chodzi, zerknijcie do naszego tekstu. To jednak nic w porównaniu z tym, co się stało po tym, gdy ukazała się najnowsza okładka magazynu "Elle".
Podobne
- Anna Lewandowska wspiera projekt 4F Change: "Wyznaję miłość do minimalizmu"
- Strajk Kobiet i... influencerek. Tym razem już nie wypada milczeć
- Anna Lewandowska i jej aplikacja. Oto moje wrażenia po 7 dniach z "Lewą"
- Mata na okładce "Vogue Polska". "Patrzę na moje wersy jak na zaklęcia magiczne"
- Kim Kardashian na okładce "Vogue'a". Została oskarżona o przywłaszczenie kulturowe
Jej główną bohaterką jest Ania Lewandowska oraz hasło "Siła kobiet". O ile jeszcze Anja Rubik aktywnie wspiera działania strajku, tak Lewandowska ma z nimi niewiele wspólnego. Nie dziwi zatem fakt, że odbiór okładki w sieci jest negatywny.
Trzeba zaznaczyć, że przez bardzo długi czas jedna z najpopularniejszych trenerek w Polsce nie zabierała głosu w sprawie tego, co wydarzyło się po orzeczeniu Trybunału Konstytucyjnego. Ostatecznie opublikowała relację z protestu w Monachium i dołączyła do niego serduszko. Na tym jej wsparcie się skoczyło.
W październiku w jednym z postów odniosła się też do zarzutów dotyczących tego, że nie zabrała jasnego stanowiska w sprawie protestów. Lewandowska napisała, że uważa, iż walkę o prawa kobiet prowadzi od lat. Jak dodała, ważne są dla niej otwartość i dialog, a poza tym nie wypowiada się na tematy polityczne, więc nie będzie zabierała w tej kwestii bardziej określonego zdania.
Na koniec podkreśliła, że wspiera kobiety i ich prawa oraz wierzy w to, że "są obszary życia, które powinny być rozstrzygane w sumieniach, a wkraczanie polityków w te obszary jest naruszeniem nie tylko praw kobiet, ale ogólnie praw człowieka".
Anna Lewandowska nie kojarzy się z walką o prawa kobiet
Dość bezpiecznie podejście, ale trenerka ma do niego prawo. Jeśli jednak stwierdziła, że nie chce aktywnie wspierać Strajku Kobiet i zabierać zdania w tej sprawie, to gazeta musi się liczyć z konsekwencjami, gdy zilustruje jej wizerunkiem okładkę na ten temat.
W końcu Lewandowska nie jest jedną z przedstawicielek strajku, dlatego nie powinny nikogo dziwić zarzuty, które się pojawiają. Trenerka zdecydowanie nie kojarzy się nikomu z "siłą kobiet", bo po prostu nie wspiera aktywnie działań, które się z tym obecnie wiążą.
I tak jak okładka "Vogue'a" mogła budzić pewne wątpliwości, tak okładka "Elle" jest trudna do obronienia. Osoba, która w żaden konkretny sposób nie popiera postulatów Strajku Kobiet ani nie działa aktywnie na ich rzecz, nie powinna reprezentować takiego hasła.
Redakcja tak jednak tłumaczy to zestawienie:
Te argumenty jednak nijak się łączą ze Strajkiem Kobiet i ich siłą. Zamiast walczącej aktywistki, dostaliśmy bogatą i uprzywilejowaną kobietę, która ma nas inspirować do tego, by spełniać swoje marzenia. Rozumiem, że miało być pozytywnie, ale gdy rozejrzymy się dookoła, to okaże się, że nasza rzeczywistości wcale nie napawa optymizmem.
Pomijam już fakt, że Lewandowska jakiś czas temu została skrytykowana za to, że założyła pogrubiający ją kostium. W ten sposób chciała zwrócić uwagę na to, że body shaming dotyczy wszystkich - bez względu na to, ile ważą. Choć intencje miała zapewne dobre, jej gest został przez wiele osób uznany za szkodliwy i odebrany jako naśmiewanie się z osób zmagających się z otyłością.
Trenerka oczywiście przeprosiła i wytłumaczyła, że jako kobieta narażona jest na wiele ocen i porównań, a tym postem chciała zwrócić na to uwagę. Zaznaczyła przy tym, że jej głównym przesłaniem było zachęcenie do wzajemnego wspierania się kobiet.
"Siła Kobiet" czy "Siła Kasy"?
Na tym jednak sprawa się nie zakończyła. Maja Staśko, która na swoim profilu odniosła się do akcji trenerki i skrytykowała jej zachowanie, później otrzymała pismo od prawników Lewandowskiej z żądaniem usunięcia wpisu.
Trzeba przyznać, że nie jest to gest, który świadczyłby o tym, że pomaga ona innym kobietom. Grożenie pozwem Staśko za to, że ta miała swoje zdanie i nieprzychylnie odniosła się do tego, co trenerka robi, zdecydowanie nie łączy się ze wzajemnym wspieraniem się. To chyba kolejny argument za tym, że wybór redakcji i umieszczenie Lewandowskiej na okładce grudniowego magazynu "Elle" nie był najlepszy.
Zarówno redakcji "Elle", jak i redakcji "Vogue'a" można by było sporo zarzucić. Mnie nasuwa się jednak jedna myśl – obie te gazety próbują zyskać na realnych i poważnych problemach kobiet. Monetyzują strajk i zamiast oddać przy tym głos tym, które rzeczywiście go tworzą, pokazują nam uprzywilejowane i popularne kobiety. Nijak się to ma do tego, co widzimy na ulicach.
Popularne
- Jelly Frucik zablokowany na TikToku. "Ryczę i jestem w rozsypce"
- Kim są "slavic dolls"? Śmiertelnie niebezpieczny trend na TikToku
- Vibez Creators Awards - wybierz najlepszych twórców i wygraj wejściówkę na galę!
- Były Julii Żugaj szantażował jurorów "Tańca z gwiazdami"? Szalona teoria fanów
- Amerykanie nie umieją zrobić kisielu? Kolejna odsłona slavic trendu
- Quebonafide ogłosił finałowy koncert? "Będzie tłusto"
- Chłopak Seleny Gomez się nie myje? Prawda wyszła na jaw
- Jurorka "Tańca z gwiazdami" węszy romans? "Ja nie widzę tej relacji"
- Agata Duda trenduje za granicą. Amerykanie w szoku