Światowy Dzień Zapobiegania Samobójstwom

Rośnie liczba samobójstw wśród najmłodszych. Wina rodziców?

Źródło zdjęć: © Canva
Anna RusakAnna Rusak,10.09.2022 08:00

W Światowy Dzień Zapobiegania Samobójstwom rozmawiamy z psychologiem o rosnącej liczbie prób samobójczych u dzieci i młodzieży. - Te dzieci tak naprawdę nie chcą umierać. To krzyk, prośba o bycie zauważonym przez rodziców - mówi psycholog.

10 września obchodzimy Światowy Dzień Zapobiegania Samobójstwom. Komenda Główna Policji podaje, że 2021 roku prawie o 1/5 wzrosła liczba prób samobójczych w stosunku do roku poprzedniego. Wśród dzieci i nastolatków poniżej 18 lat było ich prawie 1,5 tys., z czego 127 zakończyło się śmiercią.

Liczba prób samobójczych wśród osób w wieku 13-18 lat wzrosła czterokrotnie pomiędzy 2013 a 2021 roku.

Z okazji Światowego Dnia Zapobiegania Samobójstwom w rozmowie z psychologiem Maciejem Sygutowskim z Mind Health Centrum Zdrowia Psychicznego pytamy, dlatego statystyki prób samobójczych ciągle rośną.

Anna Rusak: - Skąd wynika tendencja wzrostowa prób samobójczych u dzieci i młodzieży?

Maciej Sygutowski: - Przede wszystkim z samotności. Pracowałem na oddziale psychiatrycznym dla dzieci i młodzieży. Najczęstszym problemem dzieci, którymi się opiekowałem, było po prostu to, że były same. Młodzi najczęściej myślą o samobójstwie, bo wokół nich nie ma nikogo lub dlatego, że mają problem z relacjami w rodzinie. Do tego zjawisko hejtu w internecie oraz w świecie realnym.

Czyli rodzice są problemem?

- Nie tyle rodzice, co relacje w rodzinie na linii rodzice – dziecko. Rodziny, które zgłaszają się po pomoc, zazwyczaj są albo rozwiedzione, albo rozbite, albo skłócone. Przez to dzieci są bardzo samotne, niezauważone, niezrozumiane. Rodzice są najczęściej nieobecni, skłóceni, nie interesują się dziećmi i uważają, że zaspokojenie ich podstawowych potrzeb - w stylu jedzenie - wystarczy. To nieprawda.

Według badań,  85 proc. dzieci po próbie samobójczej, tak naprawdę nie chciało się zabić. Istnieje coś takiego, jak samobójstwo instrumentalne tzn. próba samobójcza, która ma zwrócić uwagę na problem. Te rosnące statystyki są przede wszystkim smutne dlatego, że te dzieci tak naprawdę nie chcą umierać. To działanie jest krzykiem, prośbą o bycie zauważonym przez rodziców.

Te próby samobójcze wśród młodych są więc wołaniem o uwagę rodziców?

- Tak, bo mamy kryzys w relacjach między dziećmi a rodzicami. Młodzi nie mają do kogo pójść, bo nawet jak już coś powiedzą, to nie zostają usłyszani. Są badania, które mówią, że dziecko myśli przy próbie samobójczej przez 20 minut czy to zrobić, czy nie. Czasem to 20 minut może zaważyć na wszystkim. Jednakże także w relacjach rówieśniczych możemy spostrzec ogromne problemy.

Dziś tyle się mówi o zdrowiu psychicznym. Jak to więc możliwe, że rodzice nie są wyczuleni?

- Rodzice nie tyle ignorują te sygnały, co często nie potrafią na nie adekwatnie odpowiedzieć, przyjąć. Często jest to spowodowane powielaniem schematów rodzicielskich. Niby mówi się o zdrowiu psychicznym, ale dzieci mają teraz bardzo ograniczony dostęp do swoich emocji. Kiedy pytam młodych pacjentów, co czują, najczęściej odpowiadają, że nie wiedzą. Mówią jedynie, że czują smutek. Nie potrafią tego nazwać, powiedzieć o swoich potrzebach emocjonalnych.

Dochodzimy tu do sedna problemu - te dzieci są w zasadzie porzucone, przez to nie wiedzą, jak mówić o emocjach, więc duszą je w sobie. Nie raz spotkałem się w gabinecie z dzieckiem, które - z pozoru - w ogóle nie chciało mówić swoich problemach, a wystarczyło je tylko wysłuchać czy zapytać, jak się czuje. Wtedy takie dzieci zalewały się łzami, mówiły, że źle się dzieje w ich domu, mają problemy z kontaktem z rówieśnikami itd.

Jednakże w kontekście rozmów, także potrzebny jest czas i wyrozumiałość dla dzieci, które dopiero uczą się mówić o tym, co przez lata było pomijane, zakazane, ignorowane bądź nieprzyjęte.

Z czego wynika to porzucenie, o którym pan mówi?

- W dobie zabiegania, sukcesów, zapatrzenia w siebie, braku trudnych rozmów oraz chęci rozwiązywania problemów w związku, relacji, gdzieś ten kontakt z dziećmi ucieka. Potem dochodzi u takich porzuconych dzieci do autoagresji i świadomej chęci odebrania sobie życia. Pierwszym etapem, gdy dziecko zaczyna wątpić w to, że warto żyć, jest tzw. moment zawężenia, czyli wątpienie w to, że moje życie ma sens, jest ważne, że coś dla kogoś znaczy. Dziecko zaczyna się na siebie wściekać, atakować samo siebie.

Jak człowiek nie ma zapewnionej takiej podstawowy do tego, żeby czuć się kochanym i akceptowanym, też z tymi trudnymi emocjami, to wtedy dochodzi do tych tragicznych sytuacji. Młodzi ludzie  zaczynają myśleć, że może dobrze, że go nie będzie, że tak wszystkim będzie lepiej.

Czy dzieci i nastolatkowie jakoś sygnalizują, że myślą o samobójstwie? Na co trzeba uważać?

- Dzieci zazwyczaj nie mówią o tym, że chcą się targnąć na swoje życie. Gdy jednak słyszymy, że dziecko ma myśli samobójcze, to nie możemy tego zignorować, tylko musimy od razu udać się do specjalisty. To jednak nie jest regułą.

Rodzice tłumią emocje dzieci. Szczególnie te negatywne. Mówią: "Nie przejmuj się", "Mogło być gorzej". Jeżeli dzieci nie mają przestrzeni do tego, by przeżywać trudne emocje, to powoduje to w nich niezrozumienie i znowu pojawiają się myśli o tym, że nie są ważne, kochane, zrozumiane.

Często rodzice powielają schematy wyniesione z domu, środowiska i nie tyle nie chcą, co nie umieją przejąć emocji. Ale to nie zwalnia ich z pracy nad tym. Tak naprawdę samobójstwo czy próby samobójcze nie wynikają z tego, że dzieci naprawdę chcą się zabić. Chcą po prostu zostać zrozumiałe.

Jeśli chcemy obniżyć te statystki, powinniśmy skupić się na rozmowie. Ona może wiele zmienić. Wtedy dziecko ma poczucie, że nie jest samo, że jest ważne, słuchane. Czasem nawet samo zainicjowanie kontaktu, jest czymś czego brakuje, a co może wiele zmienić.

Czy dziewczynki są mniej zauważane przez rodziców niż chłopcy? Statystyki pokazują, że to właśnie kobiety przed 18. rokiem życia częściej popełniają samobójstwa. Potem sytuacja się odwraca.

- To jest związane najprawdopodobniej z większą, może trochę inną wrażliwością u dziewcząt. W statystykach wychodzi, że najwięcej nieudanych prób samobójczych również mają dziewczyny, bo są one mniej konsekwentne w popełnianiu samobójstwa.

Gdy na oddziale młode dziewczyny mówiły mi, czemu zdecydowały się na próbę samobójczą, to najczęściej twierdziły, że nie mogły znieść swoich emocji, odczuwały bardziej. Nie ma badań, które by potwierdziły, że młodzi chłopcy mają mniej problemów, mniej odczuwają, ale faktycznie jest taka tendencja dotycząca dziewcząt, którą badamy.

W Polsce ciągle za mało jest psychiatrów dziecięcych. Z danych z 2022 roku Naczelnej Izby Lekarskiej wynika, że aktualnie jest 3 902 lekarzy psychiatrów dla dorosłych, a tylko 455 specjalizuje się w psychiatrii nieletnich.

- W Konstancinie zamknięto właśnie oddział psychiatryczny dla dzieci. Dla mnie to ogromie szokująca decyzja. Nie rozumiem, czemu tak ważny oddział został zamknięty, w końcu te dzieci potrzebują pomocy. Teraz najpewniej trafiły do innych oddziałów. Jeden znajduje się w Józefowie, tam też jest naprawdę trudno. Widzę, że te dzieci tam cierpią.

Pomocy można za to szukać w gabinetach psychoterapii, poradniach zdrowia psychicznego, liniach interwencji kryzysowej oraz oddziałach szpitali psychiatrycznych. Owszem, telefony zaufania są zamykane, ale dalej można znaleźć miejsca, które udzielą pomocy.

Poza zachęceniem lekarzy do wybierania takiej specjalizacji, co jeszcze możemy zrobić?

- Powinnyśmy dzieci uczyć o emocjach, mówić o nich w domu, w szkole. To naprawdę ważne. W placówkach oświaty nie ma przedmiotu, który by się tym zajmował. Gdyby udało się wprowadzić zajęcia, w których dzieci mają prawo do wyrażania emocji, wszystko wyglądałoby z pewnością lepiej. Myślę, że to byłby kamień milowy, żeby tym dzieciom pomóc.

Co o tym myślisz?
  • emoji serduszko - liczba głosów: 1
  • emoji ogień - liczba głosów: 0
  • emoji uśmiech - liczba głosów: 0
  • emoji smutek - liczba głosów: 3
  • emoji złość - liczba głosów: 0
  • emoji kupka - liczba głosów: 0