Nowy najlepszy festiwal w Polsce? TOP momenty BitterSweet Festiv

Nowy najlepszy festiwal w Polsce? TOP momenty BitterSweet Festival

Źródło zdjęć: © BitterSweet Festival, materiały prasowe
Maja KozłowskaMaja Kozłowska,19.08.2025 10:00

Post Malone w koszulce z polską flagą, Taco Hemingway w musicalowej odsłonie, Salvatore Ganacci miksujący "Mandacik"... Ubiegły weekend w Poznaniu minął pod znakiem intensywnych muzycznych doznań. Pierwsza edycja BitterSweet Festival przeszła do historii, a my już czekamy na kolejną!

Emocje powoli opadają, ale debiutancka odsłona BitterSweet Festival wciąż gnieździ się w głowach uczestników, którzy z ciężkim sercem po pysznym, muzycznym weekendzie musieli wrócić do rzeczywistości. Poznań naturalnie wypełnił pustkę po kilku dużych graczach, którzy przebąkiwali o powrocie w połowie sierpnia. Konkurencji nie było, lecz event okazał się nie tylko nostalgiczny, ale przede wszystkim - efektowny.

Zadziałał line-up, oczarowało miejsce, mile połechtały wydarzenia towarzyszące. BitterSweet wyszedł daleko poza ramy festiwalu muzycznego i zaproponował uczestnikom bardzo konkretny lifestyle świadomego konsumenta kultury rozciągliwej jak wyżuta guma Turbo. Nisko, wysoko, elegancko, kampowo, performatywnie. Pole do popisu było szerokie, a organizatorzy - dowieźli.

Klimat festiwalu przypominał pogrzebany i zapomniany FEST - za sprawą lokalizacji w miejskim parku Cytadela. Czas między koncertami można było spędzić wśród natury - wychillować na hamakach, zaszyć się na kocykach między drzewami lub złapać trochę słońca na górce tuż przed Main Stage'em. Zachody słońca i pikniki na trawie dopełniały niezobowiązującą aurę kończących się powoli wakacji, a lenistwo na równi z energią i entuzjazmem oblepiało uczestników festiwalu.

BitterSweet jest interesujący, jest świeży, jest modny, choć startował z trudnej pozycji wydarzenia goniącego peleton. I co? Dogonił - bo choć organizacyjnie istnieją rzeczy, które można poprawić, to w przyszłości poznańska impreza ma realną szansę stać się mainstreamowym numerem jeden.

trwa ładowanie posta...

TOP Momenty na BitterSweet Festival. #1 D-zikusy Ś-wirusy (Salvatore Ganacci, Marc Rebillet)

BitterSweet mocno poszedł w elektronikę i tak o ile set Peggy Gou czy Mel C (tak, tej ze Spice Girls!) wędrują do szuflady tych "przetańczonych", tak performance Salvatore GanacciegoMarca Rebilleta trafiają do "niezapomnianych". Bo wiecie... Czasami do szczęście nie trzeba wiele. Czasami wystarczy, że typ w samych bokserkach zacznie miksować jak nieporadnie krzyczy "POLSKA GÓROM". Czasami wystarczy, że gość w dresie puści "Mandacik". Cyk, narodowy akcent, czy możemy ich adoptować? Disco polo nagle jest ukochaną muzyką Polaków ambitnych na tyle, by kupić bilety na festiwal. Oferowanie usług oralnych i analnych na przemian przez publiczność i artystę nie brzydzi i nie odstrasza, tylko bawi. "Sztuka" czy sztuka? - a po co osądzać? Żyje się raz.

trwa ładowanie posta...

TOP Momenty na BitterSweet Festival. #2 Musicalowe przebudzenie Taco Hemingwaya

Booking polskiego artysty na headlinerski spot - rzecz dyskusyjna. Mimo wszystko festiwale są przestrzenią do odkrywania nowości oraz doświadczania koncertów o trudniejszej dostępności. Osobiście zawsze będę stawiać na zagraniczne gwiazdy, ale Taco Hemingway zagrał show, które produkcyjnie nie odstawało od show międzynarodowych artystów, ba, być może nawet je przebiło.

trwa ładowanie posta...

Zmiksowanie "Nostalgii" z "BIRDS OF A FEATHER" Billie Eilish i mała improwizacja "Baby" Justina Biebera to smaczek i mrugnięcie okiem do jego pierwszego flirtu z zagranicznym hiciorem ("Wiatr"/"Levitating"). Zaprezentowanie całego "Trójkąta Warszawskiego" w mocno teatralno-musicalowej konwencji było z kolei pięknym ukłonem dla fanów, którzy naprawdę wyczekiwali tego jubileuszu. Taco Hemingway pokazał klasę i pomysł na to, jak ograć oldschoolowe starocie - jest taki jeden polski artysta, który powinien się od niego uczyć, jak z hukiem obchodzić rocznice. Co z tego, że spóźnione o pół roku.

trwa ładowanie posta...

TOP Momenty na BitterSweet Festival. #3 Show. Spektakl. Empire of the Sun

Tytuł najlepszego koncertu na BitterSweet Festival 2025 ląduje w rękach Australijczyków i to nie za sprawą letniego "Walking On A Dream" czy marzycielskiego "We Are The People". Empire of the Sun dali show kompletne, wręcz bliskie romantycznego, elektropopowego ideału. Monumentalna scenografia przegryzała się z polotem wykonań, przewózką po największych hitach i materiale z najnowszego albumu "Ask That God". Duet zaserwował audiowizualną ucztę - albo i lepiej, wyżerkę, zdolną zaspokoić fana i słuchacza, który tylko wpadł, zatrzymał się, posłuchał. Good Taste Production - apel do was, bring them back! Jak najszybciej (proszę).

trwa ładowanie posta...

TOP Momenty na BitterSweet Festival. #4 Trzej jeźdźcy Nostalgii

Nelly Furtado, Natasha Bedingfield, Hurts - muzyka z zupełnie innej parafii, lecz każdy z tych koncertów zagrał tak, jak miał zagrać. Można przyczepić się, że Nelly nie zawsze brzmiała czysto (problemy z odsłuchem), że połowa setlisty Natashy to były covery, albo że "Wondeful Life" Hurts nie wybrzmiało z dostatecznym pazurem. Można, ale po co? Każdy z tych koncertów był gigantycznym throwbackiem do czasów składanek Popcornu, tańców na gazecie na dyskotece szkolnej i malowania paznokci na czarno przy scrollowaniu tumblra. BitterSweet ożywił dawno zakurzone wspomnienia, niektórych przeniósł w czasy młodości, innym przedstawił ikony już z trochę innej epoki. Usłyszeć "Maneater" na żywo, odśpiewać "Unwritten" w ciepły, sierpniowy wieczór czy machać łapą do "Sandmana" - niepodrabialne uczucie.

trwa ładowanie posta...

BitterSweet Festival wraca za rok - wracamy i my!

Buszowanie po Cytadeli miało ogrom uroku, podobnie jak nocne powroty, wygodnie ograniczone do spacerku plus tramwaju, który kursował co 10 minut. Zero hajsu wydanego na taksówki, wad nie wykryto. Kolejki do food trucków? Prawie nie istniały. Narzekać na Toi Toie na festiwalu to dość paradne (jak ktoś się za bardzo przywiązał do kibelków z papierem toaletowym ze złotymi emblematami, jego problem), więc tego nie robię. Pochwalę za to stacje z wodą - było ich sporo - oraz możliwość wzięcia ze sobą wody/napojów bezalkoholowych. Słońce prażyło: odpowiedzialność organizatorów powinna służyć jako wzór - dziwne i smutne, że woda nie jest to standardem. W strefach mogłoby być ciut ciszej. Przejść między scenami - więcej.

To, co najważniejsze jednak, to muzyka i anturaż dookoła identyfikacji. Chcę być uczestnikiem BitterSweet Festival - dla artystów, ale też dla wartości. Brand w rok (szok?) zbudował bardzo silne community i poczucie przynależności. Zatem to oczywiste: w sierpniu 2026 jeszcze nie dla line-upu (bilety z pierwszej puli trzeba brać w ciemno) - ale na pewno dla klimatu, warto wybrać się do Poznania i poczuć nostalgię na własnej skórze. BitterSweet Festival okazuje się idealnie pomiędzy popowym doładowaniem i alternatywnym twistem (Roszalie, cudowne odkrycie; Viagra Boys - na punk też jest miejsce). Wielkie gwiazdy? Były. Wielkie niewiadome i miłe zaskoczenia - również.

Druga edycja BitterSweet Festival wraca w przyszłym roku. Do zobaczenia w Poznaniu w dniach 13-15 sierpnia!

trwa ładowanie posta...
Co o tym myślisz?
  • emoji serduszko - liczba głosów: 0
  • emoji ogień - liczba głosów: 0
  • emoji uśmiech - liczba głosów: 0
  • emoji smutek - liczba głosów: 0
  • emoji złość - liczba głosów: 0
  • emoji kupka - liczba głosów: 0