Młodzi aktywiści klimatyczni okupowali siedzibę PiS. "Komentowali to, jakie mam majtki"
13 marca Ruch Solidarności Klimatycznej protestował w siedzibie PiS w Warszawie. Aktywiści zostali zatrzymani przez policję, a na komisariacie spędzili ponad 30 godzin. Teraz relacjonują całe zajście z ich perspektywy.
Pod koniec lutego młodzi aktywiści i aktywistki z Ruchu Solidarności Klimatycznej wystosowali otwarty list do premiera Mateusza Morawieckiego. Zwrócili w nim uwagę na problemy związane z energetyką w naszym państwie i inwestycjami w paliwa kopalne.
Podobne
- Aktywiści rozlali krew na poznańskim rynku. Powód skłania do namysłu
- Ostatnie Pokolenie wkracza do kolejnych miast. Aktywiści szukają wsparcia
- Futuro Vegetal - kim są aktywiści klimatyczni, którzy oblewają się krwią?
- Protestowali w siedzibie PiS. Teraz grozi im surowa kara
- Historyczny wyrok. Aktywiści klimatyczni trafią do więzienia
Premier nie odpowiedział na ich list, więc 13 marca aktywiści postanowili protestować. Weszli do siedziby Prawa i Sprawiedliwości przy ulicy Nowogrodzkiej w Warszawie i przykuli się do kaloryferów oraz przykleili się do ścian. Zachowanie policji, z jakim się spotkali, według prawników, zdecydowanie nie było adekwatne.
Aktywiści okupowali siedzibę PiS
13 marca w ramach działań związanych z kampanią "Energia w ręce ludzi", prowadzonych przez Ruch Solidarności Klimatycznej, dziesięć osób aktywistycznych rozpoczęło protest w siedzibie PiS. Część osób przykuła się do kaloryferów, część przykleiła do ścian.
Jak relacjonują aktywiści, policjanci wyprosili z siedziby dziennikarzy. Funkcjonariusze początkowo w dość brutalny sposób wynieśli aktywistów z siedziby PiS. Jedna z uczestniczek protestu, Jadwiga Klata, mówi, że służby po prostu odrywały młodych ludzi od ścian. Potem policjanci używali mieli już używać acetonu.
- Czterem osobom udało się wejść do siedziby PiS. W momencie, w którym tam weszliśmy, otworzyliśmy drzwi innym osobom. [...] Cześć osób się przykleiła, a jedna osoba się przykuła. Niestety później osoby zostały oderwane bez żadnego acetonu i rozpuszczalnika, ja również. Zostaliśmy wypchnięci na zewnątrz. Tam się przykleiliśmy, jedna osoba się przykuła. To tam później trwała okupacja - mówi Jadwiga Klata z Ruchu Solidarności Klimatycznej na Instagramie.
Ostatecznie aktywiści z Ruchu Solidarności Klimatycznej znaleźli się m.in. na komisariacie przy ul. Opaczewskiej. To, jak wyglądało zatrzymanie, opisuje na profilu Ruchu Solidarności Klimatycznej jedna z aktywistek.
- W pewnym momencie, gdy było wiadomo, że wywożą na nas noc na dołki, zapytałam, gdzie nas wywiozą i policjant mi odpowiedział, że "w chu* daleko". Dwóm naszym kolegom odmówiono kolacji na dołku. Śmiano się im w twarzy, kiedy powiedzieli, że chcieli zjeść. Też nie pozwolono im pójść do toalety. W momencie kontroli osobistej, kiedy miałam się rozebrać do bielizny, policjantka w trakcie rozmowy z innym funkcjonariuszem zaczęła komentować to, jakie mam majtki na sobie. Niektóre sytuacje były naprawdę trudne. Były pytania, czy będziemy grzeczne - relacjonuje Jadwiga.
Aktywistka na instagramowym nagraniu dodaje, że część policjantów również ich wspierała. Gdy Jadwiga siedziała na komendzie, jeden z nich otworzył jej okno, by mogła usłyszeć, jak osoby wspierają ją w akcji solidarnościowej. Aktywiści podkreślają, że działali w ramach pokojowego nieposłuszeństwa obywatelskiego. Nie sprawiali kłopotu, pozwolili się wylegitymować. Gdy byli odklejani przez policję, nie stawiali oporu, współpracowali z policją.
Co grozi aktywistom?
Ostatecznie aktywiści spędzili na komisariacie ponad 30 godzin. Prokuratura postawiła zarzuty ośmiu osobom. Jak informuje "Gazeta Wyborcza", zarzuca się im naruszenia miru domowego i zmuszania przemocą lub groźbą do określonego zachowania się. Jak w relacji mówi Jadwiga, prokurator zdecydował też o dozorze policyjnym dla wszystkich zatrzymanych.
- Osoby zatrzymane są studentami, organizatorami pokojowego zgromadzenia, a nie sprawcami ciężkich przestępstw. Uważamy, że długość zatrzymania aktywistów jest nieproporcjonalna do rangi zarzutów. W moim odczuciu nie było potrzeby zatrzymywania ich na noc. Konstruujemy zażalenia na zatrzymania" - powiedziała "Wyborczej" adwokatka Katarzyna Gajowniczek-Pruszyńska.
Czego chcą aktywiści z Ruchu Solidarności Klimatycznej?
Aktywiści nie zamierzają jednak poddawać się w swoich działaniach. W sobotę, 18 marca, Ruch Solidarności Klimatycznej organizuje w Warszawie marsz pod hasłem 'Energia w ręce ludzi'. Protest rozpocznie się o godzinie 11.00 pod Kancelarią Premiera w al. Ujazdowskich.
Ruch działa na rzecz prawa do decydowania o naszej przyszłości, na którą struktura energetyczna Polski będzie miała ogromny wpływ. Wola ludzi w sprawach energetyki jest konsekwentnie lekceważona i to musi się zmienić. Biorę udział w tej akcji, by wyrazić pokojowy sprzeciw wobec polityki partii rządzącej, która przedkłada interesy wielkich koncernów nad głos obywatelski - mówił po zakończeniu akcji obywatelskiego nieposłuszeństwa Jerzy, aktywista Ruchu Solidarności Klimatycznej.
Źródło: Ruch Solidarności Klimatycznej, Instagram, Wyborcza
Popularne
- Chill Guy podbija internet. O co chodzi z wyluzowanym ziomkiem?
- Kim są "slavic dolls"? Śmiertelnie niebezpieczny trend na TikToku
- Jelly Frucik zablokowany na TikToku. "Ryczę i jestem w rozsypce"
- Były Julii Żugaj szantażował jurorów "Tańca z gwiazdami"? Szalona teoria fanów
- Naruciak i Psycholoszka stracili pieska. "Nie wybaczę sobie nigdy"
- Quebonafide ogłosił finałowy koncert? "Będzie tłusto"
- Podgrzej pizzę na PlayStation 5. Pizza Hut prezentuje nietypowy gadżet
- Genzie prezentuje: "100 DNI DO MATURY". Zapowiada się wielki hit?
- Amerykanie nie umieją zrobić kisielu? Kolejna odsłona slavic trendu