Miłość w słuchawkach – recenzja słuchowiska „Random”
Trochę o miłości, trochę o samotności, ale wszystko w bardzo świeżej i lekkiej formie. Najnowsze słuchowisko „Random”, w którym możemy usłyszeć Wieniawę i Musiałowskiego, jest już dostępne, a my dzielimy się z Wami naszymi pierwszymi wrażeniami
Do projektu podeszłam z otwartą głową. Znane nazwiska, ciekawy koncept – zapowiadało się na tyle intrygująco, że postanowiłam wykupić sobie próbny, siedmiodniowy okres, który dla nowych użytkowników oferuje Storytel i przesłuchać tej opowieści.
Podobne
- Nowa opowieść z Julią Wieniawą i Maciejem Musiałowskim w rolach głównych
- Piątkowe polecajki na weekend 26-28.03
- "Emily w Paryżu" sezon 2 – miało być inkluzywnie i bez stereotypów, a jest jak było [RECENZJA]
- Widzieliśmy Sexify – trochę rozczarowanie, lekki cringe, ale są jakieś plusy [Recenzja]
- Trochę wzruszu, trochę śmiechu, ale szału nie ma – "Przyjaciele: Spotkanie po latach", [RECENZJA]
Nie wiedziałam, czego mogę się do końca spodziewać. Zdawałam sobie sprawę, że będzie trochę o miłości, trochę o samotności i że głównie będę słuchała cudzych rozmów. W końcu tytułowy „Random” to aplikacja, która chyba przede wszystkim pomaga nawiązać z kimś kontakt, jakoś zwalcza samotność.
Jesteśmy więc trochę tak, jak główni bohaterowie tej opowieści, postawieni w sytuacji, w której nie widzimy naszych rozmówców, nie wiemy jak wyglądają i możemy zdać się tylko na ich głosy. To bardzo ciekawe rozwiązanie, wydaje mi się, że dzięki temu jakoś łatwiej wejść w całą konwencję, a historia jest bardziej intymna. Jest tak, jakbyśmy legalnie podsłuchiwali rozmowy głównych bohaterów.
Zarówno głos Macieja Musiałowskiego, jak i Julii Wieniawy jest naprawdę przyjemny, dobrze się ich słucha. Sposób, w jaki wypowiadają konkretne zdania, kwestie bardzo dobrze odwzorowuje emocje, o których mówią, a to szalenie ważne - w końcu jedynym, na czym możemy polegać, dzięki czemu możemy uwierzyć w ich uczucia, jest głos.
Warstwa akustyczna jest rzeczywiście dopracowana, wszelkie dźwięki tła, szczekanie psa czy wtrącenia babci, nie przeszkadzają, a wręcz dopełniają cały obraz. Także jeśli martwicie się, że taka forma coś Wam z tej opowieści zabierze, to mogę zapewnić, że Wieniawa i Musiałowski świetnie ograli tę historię swoimi głosami i ani przez chwilę nie wątpiłam w ich przeżycia.
Gdybym miała powiedzieć, co jest najważniejszą częścią tej opowieści, to napisałabym, że są nią słowa. Przy formie, opartej tylko na dialogach między bohaterami, lekkość i naturalność wypowiadanych przez nich kwestii jest moim zdaniem kluczowa. Na szczęście Natasza Parzymies zadbała o to, żeby jej bohaterowie mówili do nas tak, że chce się ich słuchać.
Te trochę ponad półtorej godziny dialogu mija naprawdę szybko, a też nie raz, podczas odsłuchiwania, rozmowy bohaterów mnie rozśmieszyły i nawet trochę wzruszyły. Był jeden moment, w którym poczułam odrobinę żenady, ale potem uświadomiłam sobie, że to dlatego, że tak właśnie miało być – w końcu po alkoholu bardzo często to, co mówimy, jest odrobinę żenujące.
Muszę też przyznać, że naprawdę polubiłam bohaterów „Randoma”. Nie chce Wam jednak za dużo zdradzać, w końcu cała przyjemność odsłuchiwania, polega na powolnym odkrywaniu historii Jantar91 i Buki12 – ich ksywki też nie biorą się znikąd. Co się kryje za tymi nickami?
Buka12 to taki typ marzyciela, który trochę nie umie zapomnieć o swojej byłej. Wiecie jak to jest, gdy się człowiek rozstaje ze swoją pierwszą miłością – no niezbyt lekko, więc w sumie trudno mu się dziwić. Uważam, że bohatera Musiałowskiego nie można nie polubić. Ma psa o cudownym imieniu, jest trochę staromodny i dziwny, a na dyktafon nagrywa wszystkie najważniejsze momenty swojego życia – przyznam, że jest to bardzo rozczulający motyw.
Jantar91 jest trochę wycofana, trochę zimna i bardzo skryta. Myślę, że na samym początku trudniej jest nam trochę przez to, bardziej zżyć się z jej postacią, ale w miarę odkrywania opowieści, zaczynamy rozumieć, czemu jest taka zdystansowana i nieufna.
Przyznam też, że głos Julii Wieniawy idealnie pasował mi do tej bohaterki. Z resztą, głos Musiałowskiego także. Czuć między nimi rzeczywiście i bliskość, i ciekawość, co bardzo uwiarygadnia całą historię.
O czym w ogóle jest „Random”? Moim zdaniem trochę o samotności, trochę o tym jak trudno nam zapomnieć i o tym, jak ciężko jest na nowo komuś zaufać. Przede wszystkim chyba jednak o odwadze i słuchaniu siebie, swoich emocji.
Wiadomo, to opowieść o miłości, ale wcale nie taka banalna, jak mogłoby się wydawać. Myślę, że to zasługa dobrego zbudowania postaci i ich tła. Jesteśmy w stanie uwierzyć, że taka historia mogła wydarzyć się naprawdę, a to już całkiem spory komplement.
Gdybym miała coś zarzucić tej opowieści, to moim zdaniem jest trochę za krótka, chociaż równie dobrze, to może być jej zaleta – no i przed nami jeszcze ten finałowy, filmowy odcinek. Jeśli nie jesteście fanami historii miłosnych, nawet tych niebanalnych, to to też raczej nie będzie to pozycja dla Was.
Random
Gdybyście jednak martwili się, że nie będziecie się mogli skupić na historii, bo nigdy nie próbowaliście takiego sposobu poznawania opowieści, to gwarantuję, że „Randoma” słucha się naprawdę lekko i przyjemnie, a przede wszystkim w skupieniu. Przyznam, że wcześniej słuchanie audiobooków nie szło mi najlepiej, ale w tym wypadku cała historia była dla mnie na tyle zajmująca, że bez problemu weszłam w wykreowany przez Parzymies świat.
Myślę też, że można spokojnie wysłuchać tej opowieści bez oglądania filmowej części – wtedy macie większe pole dla wyobraźni i zakończenie jest z pewnością otwarte. Niemniej, ja bardzo czekam na wizualną kontynuację „Randoma” i zachęcam Was do przesłuchana tego projektu. To naprawdę relaksujące i przyjemne słuchowisko.
A, no i sam koncept aplikacji jest świetny! To trochę taki mix Tindera z Facebookiem. Poza tym apka potrafi „prawić życiowe mądrości” i może nawet wyrecytować fraszkę Mickiewicza. Gdyby można ją było zainstalować w realu, pewnie sama bym to zrobiła.
Aktualizacja po obejrzeniu drugiej, filmowej części
Niedosyt jest spory, bo dostaliśmy w zasadzie tylko dziesięć minut. Dziesięć naprawdę pięknie zmontowanych minut, pełnych swobody i genialnie dobranej muzyki. Przyznam, że wszystko bardzo ładnie spina się tu w całość, a między Wieniawą i Musiałowskim wciąż czuć tę subtelną chemię.
To ich pierwsze, ciche, niezręczne spotkanie jest dobrze oddane, czuć w nim to typowe, pierwsze onieśmielenie, które towarzyszy takim momentom. Mogę tylko napisać, że chciałoby się więcej i moim zdaniem spokojnie można by było kontynuować tę historię np. w postaci serialu.
Jeśli myślicie, że te 10 minut Wam wystarczy i nie musicie odsłuchiwać całej opowieści, to powiem Wam, że dużo przez to stracicie. Filmowa część jest tylko taką wisienką na torcie, a wiadomo, że lepszy jest cały kawałek. Także naprawdę polecam przesłuchać „Randoma” jeśli macie ochotę na miły, lekki wieczór z miłością w tle.
W temacie julia wieniawa
- Julia Wieniawa oferuje mieszkanie. "Ona myśli, że każdy zarabia tyle, co ona?"
- Julia Wieniawa zerwała współpracę z Kayaxem? Wytwórnia reaguje
- Julia Wieniawa krytykuje influencerów. "Ładna twarz" to nie wszystko?
- #StandUpPoland – koniec z przyzwoleniem na molestowanie w przestrzeni publicznejMat. Sponsorowany
Popularne
- Chill Guy podbija internet. O co chodzi z wyluzowanym ziomkiem?
- Były Julii Żugaj szantażował jurorów "Tańca z gwiazdami"? Szalona teoria fanów
- Naruciak i Psycholoszka stracili pieska. "Nie wybaczę sobie nigdy"
- Kim są "slavic dolls"? Śmiertelnie niebezpieczny trend na TikToku
- Jelly Frucik zablokowany na TikToku. "Ryczę i jestem w rozsypce"
- Quebonafide ogłosił finałowy koncert? "Będzie tłusto"
- Podgrzej pizzę na PlayStation 5. Pizza Hut prezentuje nietypowy gadżet
- Genzie prezentuje: "100 DNI DO MATURY". Zapowiada się wielki hit?
- Sara James doświadczyła rasizmu? Jej wyznanie szokuje