"Jak płakać w miejscach publicznych" recenzja

"Jak płakać w miejscach publicznych" to książka o tym, co śmieszne i ważne [Recenzja]

Źródło zdjęć: © Materiały prasowe
Anna RusakAnna Rusak,22.02.2023 07:30

Czy z depresji można się śmiać? Emilia Dłużewska w "Jak płakać w miejscach publicznych" udowadnia, że czasem, gdy się o niej czyta, można się co najmniej uśmiechnąć. To książka, której wszyscy potrzebowaliśmy, a w zbliżający się Światowy Dzień Depresji naprawdę warto po nią sięgnąć.

Płakaliście kiedyś w miejscy publicznym? Nie? To zanim, to zrobicie, przeczytajcie "Jak płakać w miejscach publicznych" Emilii Dłużewskiej. Tak, to książka o depresji. Nie, nie będziecie na niej tylko płakać. W zasadzie pewnie częściej będziecie się śmiać. Ja się śmiałam. I płakałam.

Nie dajcie się jednak zwieść. "Jak płakać w miejscach publicznych" to nie tylko opowieść o depresji. To opowiedziana w bardzo zabawny sposób historia o tym, co mamy w środku i o tym, jak trudno możne nam z tym czasem być. Dłużewska napisała książkę, która spokojne mogłaby być papierową starszą siostrą, pomagającą w zrozumieniu, że to, co przeżywamy, jest po prostu ważne.

"Jak płakać w miejscach publicznych" recenzja

Jak w pierwszym rozdziale pisze Dłużewska, "Jak płakać w miejscach publicznych" nie jest to książka o tym, że dostajecie od życia cytryny i robicie z nich lemoniadę. Nie, nie jest to poradnik o tym, jak wyjść z depresji albo jak na nią nie zachorować. To bardziej opowieść o tym, jak się z nią żyje.

W "Jak płakać w miejscach publicznych" Dłużewska opisuje nie tylko, jak wyglądał jej proces dochodzenia do diagnozy przez depresję po chorobę dwubiegunową. Radzi też, jak znaleźć terapeutę i jak go potem rzucić. Opisuje, jak zmienia się świat, gdy zaczyna się depresję leczyć. Mówi o wyrzutach sumienia i tworzy poradnik dotyczący wstawania z łóżka.

Interesujący w "Jak płakać w miejscach publicznych" jest też proces racjonalizacji choroby przez bohaterkę. Szukania jej przyczyn w świecie zewnętrznym. Dłużewska pisze o traumach pokoleniowych, kryzysie klimatycznym czy trudnościach wynikających z życia w Polsce. Jeśli jednak myślicie, że to tylko opowieść narzekaniu na świat i chorobę, to się mylicie. To pełna autoironii, żartu, groteski i dystansu historia o poszukiwaniu spokoju i zrozumienia.

"Większość naszej tradycji na wszelki wypadek opiera się więc na przywoływaniu i odtwarzaniu traum, a największe święto narodowe odbywa się w połowie listopada, w zacinającej mżawce, błocie i desperacji. Czy w takich warunkach można być normalnym?" - pyta w książce Dłużewska.

trwa ładowanie posta...

"Jak płakać w miejscach publicznych" nie jest książką o depresji

Gdy czytałam "Jak płakać w miejscach publicznych", myślałam o tym, jak bardzo żałuję, że sama nie jestem jej autorką. Przede wszystkim dlatego, że jest genialnie napisana. Zgadzam się z blurbem Małgorzatą Halber. To nie jest książka o depresji.

To znaczy, oczywiście, że jej głównym tematem jest choroba i proces radzenia sobie z nią. Jednak przede wszystkim "Jak płakać w miejscach publicznych" jest niezwykle ironiczną, pełną przezabawnych i trafnych metafor opowieścią. Niesamowite, z jaką lekkością i swobodą Dłużewska opowiada o tak, trzeba to sobie szczerze powiedzieć, trudnym i dość przygnębiającym temacie.

Dla mnie ta książka jest chyba przede wszystkim opowieścią o procesie rozumienia siebie. O sprawdzaniu tego, kim się jest i kim chce się być. O nauce łagodności do samej siebie. O tym, że płacz jest OK i nie trzeba się z nim kryć. Dzięki "Jak płakać w miejscach publicznych" człowiek może poczuć się mniej samotnie.

Może też zrozumieć, że uczucia są ważne. Książka Dłużewskiej to taka starsza siostra, która najpierw otrze łzy i przytuli, a potem opowie jakiś śmieszny żart, aby nas rozweselić. Dzięki niej w środku robi się jakoś bardziej ciepło i mniej pusto.

"To jak z maską tlenową w samolocie: najpierw trzeba ją założyć sobie, potem dziecku. Plastyczna, łatwa do zapamiętania analogia. Tyle tylko, że nie jesteśmy w spadającym samolocie, ale w relacjach, i nie brakuje nam tlenu, ale wysłuchania i zaopiekowania, i że w przeciwieństwie do założenia komuś maski jest to proces długi, żmudny i nigdy się nie dowiecie, czy zadziałał. Poza tym zupełnie tak samo" - pisze Dłużewska.

trwa ładowanie posta...

"Jak płakać w miejscach publicznych" i Światowy Dzień Walki z Depresją

23 lutego obchodzimy Światowy Dzień Walki z Depresją. To może być nawet jeden z najważniejszych dni w całym roku. Dlaczego? Chociażby dlatego, że jest idealnym pretekstem, by porozmawiać o depresji, przypomnieć o tym, że jest chorobą i że można się na nią leczyć.

Nie bez powodu "Jak płakać w miejscach publicznych" Emilii Dłużewskiej ukazuje się dzień przed Światowym Dniem Walki z Depresją. Jeśli tego dnia możecie zrobić jedną rzecz i chcecie w jakiś sposób pomóc komuś, kto zmaga się z depresją albo tę osobę zrozumieć, to sięgnijcie po tę książkę. Naprawdę, nie będziecie żałować.

Na koniec dodam, że jeśli podobał wam się film "Aftersun" i sposób, w jaki reżyserka opowiedziała o depresji głównego bohatera, to "Jak płakać w miejscach publicznych" też przypadnie wam do gustu. Muszę jednak zaznaczyć, że obie te pozycje działają na trochę innych rejestrach.

Dłużewska bardziej bawi, niż wprawia w melancholię, ale po przyswojeniu sobie i filmu, i książki, mogę tylko powiedzieć, że idealnie się one dopełniają. W Światowy Dzień Walki z Depresją naprawdę warto oswajać się z tą chorobą. Płakać, śmiać się, chodzić do psychiatry. Żyć i przeżywać. Dłużewska nie da wam idealnego rozwiązania waszych problemów. Może tylko sprawić, że będziecie chcieli zatroszczyć się o swoje zdrowie psychiczne. A to już bardzo dużo.

"Jeśli zastanawiacie się, czy nie powinniście iść do psychiatry, to prawdopodobnie powinniście" - pisze Dłużewska.

trwa ładowanie posta...
Co o tym myślisz?
  • emoji serduszko - liczba głosów: 2
  • emoji ogień - liczba głosów: 0
  • emoji uśmiech - liczba głosów: 0
  • emoji smutek - liczba głosów: 0
  • emoji złość - liczba głosów: 0
  • emoji kupka - liczba głosów: 0