"Zemdliło mnie". Znana doktorantka odpowiada Kai Godek

Kaja Godek to jedna z najpopularniejszych działaczek antyaborcyjnych w Polsce. Oprócz walki o to, aby aborcja w każdym przypadku była w kraju zakazana, regularnie wypowiada się również o tęczowej społeczności. Mniejszość LGBT stanowi dla Kai Godek jedno z największych zagrożeń. Aktywista pro life wielokrotnie nazywała osoby nieheteronormatywne "zboczeńcami". W Sejmie wraz ze współpracownikami z Fundacji Życie i Rodzina złożyła nawet projekt "Stop LGBT", który odrzucono.

Martyna Zachorska, która w mediach społecznościowych działa jako "paniodfeminatywow", to twórczyni internetowa, tłumaczka, doktorantka na Uniwersytecie im. Adama Mickiewicza, autorka książki pt. "Żeńska końcówka języka". Na Instagramie obserwuje ją 50 tys. osób. Kobieta zajmuje się propagowaniem inkluzywności, feminatywów oraz równości. W niedzielę 16 czerwca w mediach społecznościowych odniosła się do słów Kai Godek.

W sobotę 15 czerwca przez ulice Warszawy przeszła Parada Równości. Miasto zrobiło się wesołe, kolorowe oraz bardzo różnorodne. Uczestnicy wydarzenia świętowali to, kim są. Nie robili nikomu krzywdy, nie stanowili zagrożenia. Śpiewali, tańczyli oraz cieszyli się życiem. Kaja Godek, a także jej współpracownicy z Fundacji Życie i Rodzina dopatrzyli się jednak podejrzanych (według nich) zbiegów okoliczności.

Na profilu Fundacji Życie i Rodzina na platformie X ukazał się wpis. Udostępniono go po zakończeniu Parady Równości. Pracownicy organizacji stwierdzili, że może i Warszawa objęła wydarzenie patronatem, jednak chwilę po nim zaczęła "odkażać miasto". Wszystko przez zamiatarkę, która pojawiła się na ulicach miasta. "Służby miejskie szorują ulice po marszu równości" - napisała Kaja Godek na platformie X.

Martyna Zachorska, znana doktorantka z Poznania, odniosła się do słów, które napisała Kaja Godek w mediach społecznościowych. W niedzielę 16 czerwca udostępniła wpis na Instagramie, w którym wytłumaczyła działaczce antyaborcyjnej oraz znanej homofobce, czym jest pojazd, który pojawił się na ulicach Warszawy. Podkreśliła również, że nie warto szerzyć dezinformacji.

"Zemdliło mnie, jak zobaczyłam ten wpis... 'auto do odkażania ulic'... znamy z historii takie przypadki odczłowieczania... mówienia o roznoszeniu chorób, pasożytów... A to zwykła zamiatarka, kilkadziesiąt tysięcy osób przechodzi przez stolicę, no i jak to ludzie - jedzą, piją - a jak jedzą, to coś im zawsze spadnie na drogę. Do tego konfetti etc. Taka prozaiczna historia, proste i zwyczajne wytłumaczenie 'strasznego i mającego siać dezinformację posta" - napisała Martyna Zachorska na Instagramie.