Ukraiński tiktoker pokazał polskie produkty. Nie jest zachwycony
Ukraiński tiktoker Mazur twierdzi, że produkty sprzedawane w jednym z tamtejszych sklepów pochodzą z polskiej pomocy humanitarnej. Internauci zwracają jednak uwagę, że towar równie dobrze mógł być sprowadzony przez właściciela sklepu.
Oleksandr Mazur to pochodzący z Ukrainy tiktoker, który dał się poznać polskiej publiczności za sprawą filmików nagrywanych niedługo po rozpoczęciu rosyjskiej inwazji. Mężczyzna sam uczestniczył w działaniach zbrojnych. Wielokrotnie wyrażał swoją sympatię do Polaków i dziękował za pomoc.
Podobne
- Język ukraiński w polskich szkołach? Padła konkretna data
- Tiktoker powiela rosyjską propagandę. Jest słynnym europosłem
- Viktor Orbán z wizytą w Kijowie. Złożył Zełenskiemu propozycję
- Ukrainki są ofiarami przemocy domowej? Odsetek drastycznie wzrasta
- Rosyjscy żołnierze torturują i zabijają swoich. "Kara za niesubordynację"
Towar z pomocy humanitarnej sprzedawany w sklepie?
Jeden z ostatnich tiktoków Mazura wywołał spore kontrowersje. Oleksandr pokazał na nagraniu ukraiński sklep, w którym jego zdaniem sprzedawane są produkty pochodzące z polskiej pomocy humanitarnej. Mazur na początku nagrania podkreśla, że już wcześniej próbował nagłośnić sprawę, ale spotkał się z hejtem. Internauci mieli twierdzić, że nagrywa z Polski.
Na dowód, że znajduje się w Ukrainie, Mazur pokazał tamtejsze ceny produktów. - Te towary akurat są z eksportu ukraińskiego, tylko nie ma żadnego oznaczenia. Jeżeli jest ściągnięty oficjalnie, to byłaby nalepka po ukraińsku, że ten towar jest sprowadzany - wyjaśnia Mazur.
Podobne oznaczenia funkcjonują również w Polsce w przypadku produktów sprowadzanych zza granicy. Dla przykładu na słodyczach sprowadzanych z USA powinny znajdować się oznaczenia odpowiadające polskim standardom.
Ukrainiec uważa, że na produktach nie ma takich oznaczeń, ponieważ nie pochodzą z oficjalnego eksportu, a zostały w jakiś sposób podebrane z tzw. humanitarki i wystawione na półkach sklepowych.
Towar mógł sprowadzić prywaciarz
Nagranie Mazura co prawda zniknęło z jego konta, ale wciąż wisi na Wykopie. Tam internauci zauważają, że towar może pochodzić z prywatnego, a nie oficjalnego importu. Oznacza to, że właściciel mniejszego sklepu mógł sam przyjechać do Polski, zakupić interesującego go produkty, a potem sprzedawać w swoim lokalu. Poza tym komentujący twierdzą, że trudno stwierdzić czy produkty pochodzą z pomocy humanitarnej, ponieważ na nagraniu brakuje na to dowodów.
Popularne
- PiriPiri zrobiło pierwsze w Polsce lody z kebabem. To nie jest żart
- Wersow wypuściła "Dorosłe serce". Śpiewa, że otrzymała chłód
- Rosyjski youtuber przesadził z prankami. Policja nie miała litości
- Pierwszy na świecie wyścig plemników. Będą zakłady, kamery, a nawet komentator
- "Best feeling, pozdro z fanem". O co chodzi w tym trendzie?
- Bombardiro Crocodilo i inne brainroty AI. Ten trend wyżre ci mózg
- Sylwester Wardęga przegrał z Marcinem Dubielem. Musi zapłacić 350 tys. zł?
- Gimpson (Gimper) ogłosił swój ostatni koncert. Klub wyprzedał W GODZINĘ
- Julia Żugaj ma nowego chłopaka? "Jest dla mnie teraz ogromnym wsparciem"