Jak nie robić tęczowego marketingu. Kpina z (braku) praw osób LGBT+

Marka biżuterii YES po raz kolejny strzeliła sobie w kolano kampanią reklamową. Po głośnej aferze o przypinki z napisem "daję w szyję" firma zniesmaczyła odbiorców tęczową kampanią. Marce ewidentnie nie wychodzą próby robienia marketingu w czasie rzeczywistym.

Tęczowa kampania z okazji Pride Month - całkowicie normalna sprawa. W czerwcu co roku firmy zmieniają logo, aby okazać solidarność ze społecznością LGBT (albo pod publikę), a w sklepach pojawiają się queerowe kolekcje. Marketing wokół Miesiąca Dumy można robić dobrze albo źle. YES wybrało tę drugą opcję.

Z okazji Pride Month YES postanowiło zaprezentować się jako tolerancyjna i inkluzywna firma. Ogłosili, że każda para jednopłciowa, która zakupi u nich pierścionek zaręczynowy za minimum 1000 zł do 10 lipca, ma szansę otrzymać obrączki - całkowicie za darmo. Jest jednak pewien haczyk.

W Polsce małżeństwa jednopłciowe są nielegalne - tzn. nie są uznawane przez polskie prawo. W warunkach "promocji" YES bardzo wyraźnie stoi: "kiedy małżeństwa jednopłciowe zostaną zalegalizowane przez polskie prawo, podarujemy obrączki pierwszym 10 osobom". Powinniśmy docenić, że nie napisali "jeśli".

Warto też dodać, że regulamin promocji wymaga, aby przepisy dotyczące legalizacji związków małżeńskich par jednopłciowych zostały wprowadzone do 31 grudnia 2027 r.

Kampania spotkała się w większości z negatywnym przyjęciem. I wcale nie chodzi o osoby o homofobicznych poglądach, które zezłościły się na "wsparcie" marki dla społeczności LGBT.

Aktywiści m.in. Malwina prowadząca konto nie.pelnosprytna na Instagramie, ale także Wojtek Kardyś, specjalista od komunikacji internetowej zareagowali i wypunktowali nieprawidłowości w reklamie YES.

Oprócz niedelikatnego podejścia do kwestii nierównych praw społeczności LGBT pojawiła się dodatkowo kwestia darmowej promocji (w postaci oznaczenia) w mediach społecznościowych.

Negatywna krytyka spadła na YES również ze strony osób całkowicie prywatnych. Na facebookowej grupie CSI: Hydepark, post opisujący sprawę zebrał 1,1 tys. reakcji "haha".

Marka spotkała się z ostrą krytyką. Trzeba przyznać, że komentarze pod postami nie zostały wyłączone, wpisy nie były usuwane, więc to na plus: firma zmierzyła się z negatywnym przyjęciem. Czy wyciągnęła z niego wnioski? Niestety nie do końca.

"Słuchajcie, czytamy wszystkie wasze komentarze i to dobrze, że rozmawiamy! Ten konkurs to tylko pretekst do dyskusji o równości małżeńskiej w Polsce i o tym, że nasz rząd lekceważy wyrok Trybunału Praw Człowieka i że to nie jest w porządku i powinno się zmienić. Na hasło pinkwashing możemy odpowiedzieć tyle, że 'serio?'. Jesteśmy jedną z nielicznych firm w Polsce, która w ogóle porusza ten temat, pokazuje społeczność LGBTQ+ i zwraca uwagę na nierówności" - zakomunikowała marka na Facebooku.

"Prowadzimy biznes, ale wierzcie nam, ta akcja nie jest nastawiona na zysk. I spokojnie, obiecujemy, że obrączki przekażemy niezależnie od zmian w prawie. Tak więc tak. Jesteśmy z wami, a nie przeciwko wam. Wspierajmy się. Peace and love" - dodała firma, zaprzeczając jednocześnie wpisowi w regulaminie własnego konkursu.

Wygląda to na nie tyle złe intencje, ile nie do końca przemyślaną komunikację. Wszyscy jednak uczymy się inkluzywności - oby ta sytuacja była dla YES wyłącznie nauczką.