Ignorowanie powiadomień stało się nagminne

"Dostarczone", "odczytane". Komunikatory trzymają nas na krótkiej smyczy

Źródło zdjęć: © camva
Marta Grzeszczuk,
03.10.2023 16:30

Komunikatory trzymają nas w stanie ciągłej gotowości komunikacyjnej. Czy nasze relacje rzeczywiście na tym zyskują?

Relacje między ludźmi to delikatna i skomplikowana materia. Od nie tak dawna (WhatsApp powstał w 2009 r.) niepostrzeżenie pojawiły się w nich nowe, niepisane, ale powszechne i już sztywne reguły. Etykieta komunikatorowa dostarcza nam powodów do niepokojów i nieporozumień.

Komunikatory postawiły nas w ciągłej gotowości

Komunikatory w smartfonach sprawiły, że możemy się porozumieć z kimkolwiek i kiedykolwiek chcemy. Pozwoliły nam emocjonalnie przetrwać pandemię, podtrzymują relacje z bliskimi, którzy na co dzień są zbyt daleko, żeby się spotkać twarzą w twarz. Korzyści wydają się tak oczywiste, że często nie myślimy o cenie, którą za nie płacimy.

Bycie w ciągłej komunikacyjnej gotowości jest jednak wyczerpujące. Wymuszają ją powiadomienia o dostarczeniu i przeczytaniu wiadomości, które dostaje nadawca. Przyjęło się, że największą "zniewagą" jest zostawienie kogoś w statusie "odczytane". Nagminnie ignorujemy więc powiadomienia o wiadomościach, które dostajemy. Wiele osób ucieka się do prób zablokowania wyświetlania wszelkich powiadomień, tak żeby rzeczywiście odzyskać kontrole nad tym, kiedy sięgamy po komunikatory.

trwa ładowanie posta...

Próbujemy wyrwać w ten sposób trochę czasu i przestrzeni psychicznej dla siebie, a jednocześnie nie narażać bliskich na poczucie odrzucenia pojawiające się, gdy nie dostajemy odpowiedzi na odczytaną wiadomość. Jesteśmy zwierzętami ultraspołecznymi. Naukowcy stwierdzili, że odrzucenie uaktywnia u nas te same obszary w mózgu, co fizyczny ból.

Praktyka ignorowania powiadomień jest tak powszechna, że zaczyna zacierać się różnica między "dostarczone" a "przeczytane". Jedno i drugie może wywoływać poczucie bycia ignorowanym. Większość osób ma przez większość dnia telefon pod ręką, więc widzą, że wiadomości przychodzą, nawet jeśli decydują się nie odczytać ich od razu. Dzięki komunikatorom dorobiliśmy się przekonania, że "należy nam się", aby bliscy odpowiadali szybko, o każdej porze dnia i nocy.

Co zabierają nam komunikatory?

Problem jest na tyle powszechny, że w mediach społecznościowych viralują tricki, jak "cichaczem" przeczytać wiadomości. Wszystko po to, żeby nadawca nie dostał komunikatu o odczytaniu, zobowiązującego nas do natychmiastowej odpowiedzi.

W felietonie dla portalu theindependent.co.uk Oliver Keens zauważył, że zwłaszcza swoje relacje romantyczne zaczynamy wartościować nie na podstawie jakości komunikacji, a jej prędkości. Na TikToku pojawiają się filmy, których autorki i autorzy chwalą się tym, jak szybko ich partnerzy odczytują i odpisują na wiadomości. Świętym graalem jest zmieszczenie się w tej same minucie, w której wiadomość została wysłana.

trwa ładowanie posta...

Keens półironicznie kontestuje, że żaden z wielkich poetów nie stworzyłby dziś porywającego poematu miłosnego, bo nie miałby na to czasu. Wybranka obraziłaby się, czekając, aż ubierze swoje uczucia w słowa. Z drugiej strony podkreśla, że dobrym pomysłem jest ustalenie, jaką każda z osób w relacji ma tolerancję na "opóźnienia" w komunikacji, co może pomóc uniknąć nieporozumień na tym tle.

Komunikatory jednocześnie ułatwiają i komplikują relacje międzyludzkie. Jednak powiadomienia o odczytaniu i dostarczeniu służą wyłącznie do ściągania naszej uwagi do aplikacji, co przekłada się na zyski stojących za nimi firm. Czy powinniśmy mieć opcję niedostawania tych powiadomień?

Co o tym myślisz?
  • emoji serduszko - liczba głosów: 0
  • emoji ogień - liczba głosów: 0
  • emoji uśmiech - liczba głosów: 0
  • emoji smutek - liczba głosów: 3
  • emoji złość - liczba głosów: 0
  • emoji kupka - liczba głosów: 0