"Trans i pół, bejbi" to niezwykła redefinicja pojęcia rodziny. Recenzja książki Torrey Peters
"Trans i pół, bejbi" to książka o transpłciowości, rodzicielstwie i miłości. Przede wszystkim jest to jednak wzruszająca opowieść o schematach, w których żyjemy i próbie ich redefinicji. Torrey Peters pokazuje, ile nas wszystkich tak naprawdę łączy.
Torrey Peters stwierdziła kiedyś, że "rynek wydawniczy nie sprzyja kobietom trans". Cóż, gdyby spojrzeć na rodzime półki księgarni, trudno by było się z nią nie zgodzić. Na szczęście dzisiaj, choć w jakimś małym stopniu, zmienia się to za sprawą książki: "Trans i pół, bejbi" w tłumaczeniu Agi Zano.
Podobne
- "Tyłem do kierunku jazdy" Sylwii Chutnik. Książka, której potrzebujecie na jesienny marazm [RECENZJA]
- Czemu warto przeczytać "SEXEDPL. Dorastanie w miłości, bezpieczeństwie i zrozumieniu"? [RECENZJA]
- Koniec transfobii J.K. Rowling? To było do przewidzenia
- Transpłciowi czarodzieje w "Hogwarts Legacy". Co na to J.K. Rowling?
- Wisława Szymborska z klocków LEGO. Gdzie można ją kupić?
Niech was jednak nie zwiedzie tytuł. To nie jest książka tylko o transpłciowości. Wydaje mi się, że w równym stopniu mówi o schematach, w których żyjemy, stereotypach i konstruktach społecznych, a także o naszej próbie ich redefiniowania. Czy warto sięgać po "Trans i pół, bejbi"?
"Trans i pół, bejbi" - o czym jest?
"Trans i pół, bejbi" opowiada o losach trzech kobiet - dwóch trans i jednej cis. Na początku wyobraźcie sobie taką sytuację: wasz były parter/partnerka/partnercze zwraca się do was z prośbą, byście stali się ojcem/matką ich dziecka. Dziecka z całkowicie nowego związku. Co robicie?
Na to pytanie muszą sobie odpowiedzieć bohaterowie książki Peters. Z tym że do całego tego wątku trzeba jeszcze dorzucić transpłciowość. Sprawa przedstawia się mniej więcej tak, że Ames, który jest mężczyzną po detranzycji (wcześniej identyfikował się jako Amy), proponuje swojej byłej transpłciowej dziewczynie Reese, by została matką jego/jej dziecka. Dziecka, które ma ze swoją nową partnerką i szefową z pracy - Katriną.
Tak, wiem, brzmi to trochę zagmatwanie, ale autorka w wywiadach sama przyznawała, że chciała napisać transkobiecą powieść w konwencji opery mydlanej. To w zasadzie jej się udało, choć nie chciałabym, żeby takie spojrzenie na "Trans i pół, bejbi" was odstraszyło. Książkę dzięki temu czyta się po prostu lekko i przyjemnie, ale nie umniejsza to w żadnym stopniu tematom, które Peters przy tym porusza.
"Trans i pół, bejbi" to niezwykła redefinicja pojęcia rodziny
W zasadzie sam ten konspekt jest bardzo ważny, bo wpisuje osoby transpłciowe do tej "popkulturalnej bańki", osadza je w cispłciowych, kulturowych formach. Tym, co chyba najbardziej urzeka mnie w powieści "Trans i pół, bejbi", jest właśnie rozsadzanie i redefiniowanie schematów, w których żyjemy.
Tak, to książka o transpłciowości i jej przeżywaniu. Możemy dzięki niej zobaczyć, jak żyje społeczność trans, ale równie ważną częścią tej powieści jest też rodzina i miłość. Peters pokazuje, że oba te pojęcia możemy redefiniować, możemy wytwarzać sobie ich własne definicje. Właściwie uczy, że nie ma jedynego słusznego konceptu "rodziny" i dla mnie osobiście jest to jedna z ważniejszych części tej książki.
Tym, do czego mogłabym się przyczepić, jest trochę pobieżne i lekceważące traktowanie tematu detranzycji. Miałam wrażenie, że autorka powieści ten wątek przedstawia w odrobinę negatywnym świetle, z pewnym dystansem, ale może to tylko moje subiektywne odczucie.
Nie mogę też tutaj nie zaznaczyć tego, jak bardzo podziwiam tłumaczkę "Trans i pół, bejbi" - Agę Zano. Jej decyzja o tym, by nie robić przypisów i tym samym w jakimś stopniu konfrontować polskich czytelników z wieloma (pewnie dla nich obcymi) terminami dotyczącymi transpłciowości, wydaje mi się bardzo trafna.
"Trans i pół, bejbi" - czy warto?
W posłowiu od tłumaczki książki możemy przeczytać, że autorka "Trans i pół, bejbi" nie napisała swojej powieści dla osób cispłciowych. Nie zamierza też przejmować się ich opinią. To przede wszystkim jest książka dla osób z jej otoczenia.
Nie chcę więc pisać, że to książka dla osób, które chcą zrozumieć transpłciowość, choć wydaje mi się, że powieść Peters pozwala nam spojrzeć na życie osób trans z zupełnie innej, znacznie bliższej perspektywy niż dotychczas.
Nie jest to przecież jednak książka tylko o transpłciowości. Przede wszystkim jest chyba o tym, co łączy osoby cispłciowe i transpłciowe. O tym, jak wiele jest między nami mostów, których nie dostrzegamy. O tym, jak bardzo wszyscy, po równo w zasadzie, tkwimy w narzuconych nam konstruktach społecznych i jak bardzo dla każdego z nas - bez znaczenia czy jest cis czy trans - mogą być one ograniczające.
Czytajcie więc "Trans i pół, bejbi". Mogę zagwarantować, że nie raz będziecie zaintrygowani, zaskoczeni, czasem pewnie nawet książka wyrzuci was z waszej strefy komfortu. Przy tym jednak po prostu będziecie się dobrze bawili.
Źródła: therumpus.net
W temacie książki
- Pizgacz zarobiła pierwszy milion w wieku 20 lat. "Nienawidziłam pisać"
- Fani Liama Payne'a chcą, by ta książka zniknęła. Niepokojące podobieństwo
- USA banuje rekordową liczbę książek. Wśród nich "Harry Potter", "Zmierzch" i klasyki literatury
- Najjjka krytykuje Jelly Frucika. "Urodziłam się w niewłaściwych czasach"
Popularne
- Jelly Frucik zablokowany na TikToku. "Ryczę i jestem w rozsypce"
- Kim są "slavic dolls"? Śmiertelnie niebezpieczny trend na TikToku
- Vibez Creators Awards - wybierz najlepszych twórców i wygraj wejściówkę na galę!
- Były Julii Żugaj szantażował jurorów "Tańca z gwiazdami"? Szalona teoria fanów
- Amerykanie nie umieją zrobić kisielu? Kolejna odsłona slavic trendu
- Quebonafide ogłosił finałowy koncert? "Będzie tłusto"
- Jurorka "Tańca z gwiazdami" węszy romans? "Ja nie widzę tej relacji"
- Chłopak Seleny Gomez się nie myje? Prawda wyszła na jaw
- Agata Duda trenduje za granicą. Amerykanie w szoku