Obejrzałam "Smoleńsk", żebyście Wy nie musieli. Niech mi ktoś odda dwie godziny życia
Niby wiedziałam, że to najgorszy film, a jednak postanowiłam go obejrzeć. Szczerze? Zamiast „Smoleńska”, sto razy bardziej wolałabym obejrzeć drugi raz Fame MMA. Użytkownicy IMDb mają rację – tego nie da się oglądać
Pierwsze, co mogę powiedzieć, to - tak, ten film jest po prostu beznadziejny. Abstrahując już w ogóle od całej idei, która stoi za jego powstaniem, chciałabym ocenić „Smoleńsk” po prostu jako dzieło artystyczne - w końcu tym film powinien być. Muszę jednak przyznać, że już samo to sformułowanie wywołuje we mnie ironiczny uśmiech. Cóż, jest to raczej dzieło tragicznie nudne.
Podobne
- "Wszyscy moi przyjaciele nie żyją". Obejrzeliśmy nowy film z Julią Wieniawą, żebyście Wy nie musieli
- Zobaczyłem "Mortal Kombat" (2021), żebyście Wy nie musieli się katować
- Myśleliście, że „Smoleńsk” to dno? „Stan zagrożenia” sprawdza, co jest jeszcze niżej
- "Hity w Sieci" według Szafarowicza. Obejrzeliśmy je, żebyście wy nie musieli
- Demi Lovato marzy o romansie z UFO i przechodzi na stronę szurów: "Dajcie mi E.T."
Minuty dłużyły się nieskończenie, na ekranie prawie nic się nie działo, choć przecież, pozornie, tyle się wydarzyło. Nasza główna bohaterka, czyli dziennikarka jednego z lewicowych mediów, z ogromnym uporem próbowała dowiedzieć się prawdy o tym, co wydarzyło się 10 kwietnia w Smoleńsku. Jakieś emocje, biorąc pod uwagę temat, powinny się pojawić.
Cóż, niestety ten film jest jak… jak jedzenie w trakcie covidu. Niby wiadomo, że coś się je, ale smaku zupełnie nie czuć. Tutaj jest tak samo. Dostajemy papierowych bohaterów, papierową scenografię (przemilczę “efekty specjalne” samej katastrofy) i papierową historię, z której nic nie wynika. Zero zwrotów akcji, zero jakiegokolwiek sensu.
SMOLEŃSK - nowy oficjalny zwiastun filmu
Fikcja i rzeczywistość to w tym "dziele" to samo
To jest coś, co jakoś najbardziej bolało mnie w całym tym filmie - pomieszanie fikcji z prawdą. Ujęcia fikcyjne, dotyczące rzekomego śledztwa bohaterki, mieszają się z fragmentami prawdziwych nagrań. Przez to, cała przedstawiona w "Smoleńsku" historia, staje się - o ironio - niewiarygodna.
Nie zrozumcie mnie źle, ja nic do eksperymentowania między gatunkami nie mam, a trzymanie się sztywnych granic między prawdą a fikcją, wydaje mi się dość ograniczające. Są jednak pewne granice takiego podejścia i, moim zdaniem, zalicza się do nich aspekt historyczny.
W końcu historia, przedstawiona na ekranie, chociaż po części, wydarzyła się naprawdę, dotyczyła konkretnych ludzi i zapisała się na kartach historii naszego państwa. Manipulowanie prawdziwymi nagraniami, wplatanie ich do filmu, jest w związku z tym, moim zdaniem, rażącym nadużyciem.
Jasne, możemy sobie pozwolić na tworzenie fikcyjnej historii dziennikarki, umieszczonej w jakimś momencie historii kraju, ale jeśli już to robimy, to powinniśmy zachować się do czegoś, co chyba nazywa się prawdą historyczną.
"Smoleńsk", czyli film z tezą
To jednak w tym “dziele” nie byłoby możliwe, bo dostajemy opowieść, zawierającą z góry postawioną tezę i błagam, niech nikt mi nie mówi, że jest inaczej. Dodatkowo wszystko jest mistrzowsko rozegrane, bo całą historie serwuje nam się z punktu widzenia tego kogoś po “drugiej stronie barykady”.
Nasza dziennikarka przecież początkowo nie wierzy w teorie spiskowe i nie boi się spotykać z prawicowymi koleżankami. Stopniowo jednak, gdy zaczyna docierać do pewnych „faktów”, zmienia zdanie. Przyznam, że czułam się trochę tak, jakbym oglądała film żółtymi napisami i ktoś chciałby mi tłumaczyć, jak jest, a raczej jak było, „naprawdę”.
Najgorsza jest jednak sama końcówka
Dlaczego? Bo dostajemy w niej interpretację reżysera o tym, co wydarzyło się w kokpicie samolotu, a jeśli dodamy sobie kilka wcześniejszych scen "Smoleńska" łatwo możemy się domyślić, kto za tym wszystkim "stoi". Sorry, ale w filmie przedstawiającym wydarzenia historyczne, coś takiego nie powinno w ogóle mieć miejsca.
Pominę tu dogłębną analizę gry aktorskiej, bo szkoda mi na nią słów. To samo z tymi jakże „przekonującymi” ujęciami wybuchu samolotu i bardzo dziwną, jakby spraną kolorystyką. Nie muszę też chyba pisać, że muzyka jest podniosła i w bardzo niedelikatny sposób próbuje podbić całą, i tak już napompowaną, atmosferę.
Warto? No chyba odpowiedź jest oczywista...
Szczerze? Już Fame MMA bardziej mi się podobało. Tam przynajmniej ciągle coś się działo, a ludzie mieli jakieś emocje na twarzach. No i nikt mnie do niczego, w mało subtelny sposób, nie próbował przekonać.
Także jeśli zastanawiacie się, dlaczego "Smoleńsk" jest najgorszym filmem, to przestańcie. Ten film jest jak zupka chińska bez dodatku tych przypraw w saszetce, którą ktoś zalał wodą i podał w plastikowej misce - całkowicie bez sensu i smaku. Odpuście sobie, serio. Mi nikt moich dwóch, zmarnowanych godzin życia, nie odda. A mogłam w tym czasie zrobić sałatkę z popcornem i majonezem… Mogłam.
Z moją opinią niewątpliwie zgadzają się użytkownicy jednego z największych portali filmowych na świecie, IMDb. Film Antoniego Krauze zajął pierwsze miejsce w rankingu „250 najgorszych produkcji”. Wpływ na ten fakt miała nie tylko wątpliwa jakość tego dzieła, ale też mała prowokacja ze strony tygodnika „NIE”.
Tak, może i ta drobna zachęta odrobinę zmanipulowała dane, ale cóż, po jego obejrzeniu mogę tylko powiedzieć, że wszyscy, którzy zagłosowali mieli rację. „Smoleńska” nie da się oglądać. Po prostu nie da.
Popularne
- Jelly Frucik zablokowany na TikToku. "Ryczę i jestem w rozsypce"
- Kim są "slavic dolls"? Śmiertelnie niebezpieczny trend na TikToku
- Quebonafide ogłosił finałowy koncert? "Będzie tłusto"
- Były Julii Żugaj szantażował jurorów "Tańca z gwiazdami"? Szalona teoria fanów
- Amerykanie nie umieją zrobić kisielu? Kolejna odsłona slavic trendu
- Jurorka "Tańca z gwiazdami" węszy romans? "Ja nie widzę tej relacji"
- Chłopak Seleny Gomez się nie myje? Prawda wyszła na jaw
- Agata Duda trenduje za granicą. Amerykanie w szoku
- Podgrzej pizzę na PlayStation 5. Pizza Hut prezentuje nietypowy gadżet