Pierwszy raz oglądałam Fame MMA 9: "Nie dasz rady na trzeźwo".
Były dwa podejścia, trochę śmiechu i dużo krzyczenia „ała” do ekranu. Czy powtórzę tę przygodę i zostanę fanką Fame MMA?
Powinniście wiedzieć, że z MMA, boksem, walkami i ringiem miałam styczność tylko dwa razy w życiu. Pierwszy raz podczas czytania „Króla” Twardocha – swoją drogą Szpilka chyba mocno inspirował się klimatem tej powieść i serialu, gdy komponował swój strój na galę - a drugi raz liznęłam wrestlingu, gdy oglądałam „Glow” na Netflixie i całkiem mi się podobało. To tyle.
W mojej „bańce” Fame MMA w zasadzie istnieje jako coś, co ludzie oglądają, a czego fenomenu w zasadzie nie pojmujemy, wzdrygając się na myśl o jakiejkolwiek przemocy. Coś tam o jakimś Błońskim, jakimś Dubielu i Linkiewicz słyszałam, ale nigdy nie czułam potrzeby wgłębiania się w temat. Pewnie dlatego, gdy opowiadałam znajomym, że będę pierwszy raz oglądała tę galę, powiedzieli, że nie dam rady obejrzeć Fame MMA bez alkoholu.
Uzbrojona w pizzę Guseppe i wino, usiadłam więc do oglądania. Głowę starałam się mieć w miarę otwartą, w końcu łatwo krytykować bez wcześniejszego zaznajomienia się z tematem, prawda? No i powiem Wam, że niejednokrotnie podczas oglądania byłam zaskoczona swoimi reakcjami.
Jakie były moje wrażenia?
Początek strasznie mnie wymęczył. Jakieś rozmowy w studiu o ludziach, których w ogóle nie znam, przerywane śmiesznymi i odrobinę tandetnymi zapowiedziami walk, nie nastrajały pozytywnie. Do tego padały nazwy, których nie znam, choć niektóre z nich były nawet zabawne i do tej pory zastanawiam się, co znaczy fraza: „kalafiory na uszach”. Ktoś może mi to wyjaśnić?
Na szczęście po tym męczącym wstępie rozpoczęła się pierwsza walka. Szczerze? Nie wiedziałam, czego mam się spodziewać. Nie wiedziałam też, jak zareaguję. Prowadzący oczywiście w ten charakterystyczny, przeciągający końcówkę sposób, zapowiedział zawodników, no i się zaczęło. W notatkach – jestem chyba jedyną osobą na świecie, która notowała podczas oglądania - zapisałam to mniej więcej tak:
Potem mniej więcej była jakaś gilotyna i jakieś kolejne tarzanie się, a ostatecznie gość wygrał podduszaniem zza pleców. No i tutaj pojawiły się moje dwa zasadnicze pytania. Liczę, że ktoś mi na nie odpowie:
To ostatnie jest o tyle istotne, że zawodnicy wyglądają podczas tego leżenia na ziemi z zaciśniętą wokół swojej szyi ręką przeciwnika tak, jak ryba wyrzucona na brzeg, która się dusi. Poważnie, makabryczny widok, nie mogłam na to patrzeć.
Oglądałam jednak dalej...
To, co mnie najbardziej zaskoczyło, podczas oglądania w zasadzie wszystkich walk, a szczególnie tej pierwszej to to, jak emocjonalnie do tego podeszłam. Niejednokrotnie darłam się do ekranu powtarzając „ała” oraz „przestań”, a także „co ty robisz”. Ta wiązanka szczególnie często padała podczas jednej walki, a konkretnie tej między „Zusje" Smogulecką a Kamilą „Kamiszką" Wybrańczyk.
Serio, to materiał tylko dla widzów o mocnych nerwach. Już od samego początku moje „ała” padało dość często, a najzabawniejsza notatka z tego spotkania brzmi tak: „Dźwignia na łokieć, weszła na nią, Jezu”. Moment tej „dźwigni na łokieć” był naprawdę przerażający, nie na moje nerwy.
Aczkolwiek bardzo urzekła mnie rozmowa z przegraną, czyli Zusje, która powiedziała, że pomimo tego wszystkiego, to ona jest bardzo „cieniutka”, ale w zasadzie było super. Dziewczyny miały naprawdę świetną energię, a na sam koniec zagrały w „papier, kamień, nożyce”, co było dla mnie jednym z najbardziej swojskich i jakoś tak ludzkich odruchów podczas tych wszystkich walk.
Także mimo iż nie rozumiem Fame MMA i jestem zdecydowaną przeciwniczką walk, to samo ich oglądanie, działa na mnie bardzo emocjonalnie i zaskakująco wciąga. No może nie do końca, bo jednak nie dałam rady obejrzeć całej gali i rozbiłam ją na dwa seanse, ale cóż, mój mózg w pewnym momencie powiedział: „dość” i trochę mu się nie dziwię.
Wracając jednak do walk kobiet, to przyznam, że były dla mnie jakoś bardziej emocjonujące i zgadzam się, że powinny trwać zdecydowanie dłużej. W każdym razie nawet na ringu jesteśmy w jakimś sensie dyskryminowane, bo nasze rozgrywki trwają o całą minutę mniej. Zaraz pewnie usłyszę, że to dlatego, że jesteśmy słabsze fizycznie, ale jeśli ktoś tak myśli, to chyba nie oglądał tego, co ja.
Przyszedł czas na walkę Wardęga kontra Błoński
Jeśli chodzi o walkę wieczoru, na którą czekałam najbardziej, bo jakkolwiek kojarzę Wardęgę, to przyznam, że było mi bardzo przykro i utożsamiałam się z Sylwestrem. Gdy patrzyłam na niego i to podbite oko, które wybijało się znacząco z jego smutnej, rozczarowanej twarzy, to miałam ochotę go przytulić.
To, co mnie jeszcze zaskoczyło podczas oglądania gali, to śmiech. Były momenty, które naprawdę wywoływały uśmiech rozbawienia na twarzy. Szczególnie wpływały na to komentarze prowadzących. Mam nawet swoje ulubione: „Co za bijatyka, niczym pod Żabką”.
I z tym w zasadzie wiąże się moja konkluzja, dotycząca całego tego eksperymentu. Wiecie, może nie było to doświadczenie, które powtórzę, ale trzeba przyznać, że jest to zdecydowanie lepsza opcja, niż te bijatyki pod Żabką. Przynajmniej jest to jakkolwiek kontrolowane. Sędzia serio dba o zawodników i przerywa w granicznych momentach.
Czas na wnioski
Także jeśli pytacie, czy polecam Fame MMA, to odpowiadam, że raz można to zobaczyć, najlepiej pomijając te przydługie wstępy. Czy obejrzę to drugi raz? Raczej nie, ale gdybym trafiła na imprezę, na której ludzie koniecznie chcą to włączyć, to nie protestowałabym jakoś specjalnie.
Oczywiście nie jest to, i nigdy nie będzie, moja ulubiona forma rozrywki. Wciąż nie rozumiem, po co ludzie to robią (tak, wiem, pieniądze) i jak można oglądać tyle walk z rzędu, a przy tym się nie nudzić. Ale w sumie inni nie rozumieją, jak mogę czytać tyle stron tygodniowo. Także może każdemu zostawmy wolność wyboru.
Jeśli jednak szukacie profesjonalnej relacji z walki na Fame MMA, to zajrzyjcie do relacji Oliwiera. Gorąco polecam Wam też jego zbiór memów, bo nawet bez oglądania bawią (powtarzam: Szpilka to istny hit!). A zapowiedzi tego, co może się wydarzyć w kolejnej gali, czyli w Fame MMA 10, przygotował już dla Was Kuba.
Popularne
- Jelly Frucik zablokowany na TikToku. "Ryczę i jestem w rozsypce"
- Kim są "slavic dolls"? Śmiertelnie niebezpieczny trend na TikToku
- Quebonafide ogłosił finałowy koncert? "Będzie tłusto"
- Były Julii Żugaj szantażował jurorów "Tańca z gwiazdami"? Szalona teoria fanów
- Amerykanie nie umieją zrobić kisielu? Kolejna odsłona slavic trendu
- Jurorka "Tańca z gwiazdami" węszy romans? "Ja nie widzę tej relacji"
- Chłopak Seleny Gomez się nie myje? Prawda wyszła na jaw
- Agata Duda trenduje za granicą. Amerykanie w szoku
- Podgrzej pizzę na PlayStation 5. Pizza Hut prezentuje nietypowy gadżet