Myśleliście, że „Smoleńsk” to dno? „Stan zagrożenia” sprawdza, co jest jeszcze niżej
Zrobiłam to. Zrobiłam to, żebyście Wy nie musieli i obejrzałam „Stan zagrożenia”, czyli najnowszy dokument o katastrofie Smoleńskiej. Czy jest lepszy niż „Smoleńsk”? Cóż… Aczkolwiek ma jeden, zdecydowany plus
Szczerze? Myślałam, że po seansie „Smoleńska” nie spotka mnie nic gorszego. Rzeczywistość jednak zaserwowała mi kolejny film, tym razem dokumentalny, który porusza temat katastrofy 10 kwietnia. Nie wiem, czy Was jakoś zaskoczę, ale „Stan zagrożenia” jest prawdziwym zagrożeniem, ale dla Waszej psychiki.
Podobne
- Obejrzałam "Smoleńsk", żebyście Wy nie musieli. Niech mi ktoś odda dwie godziny życia
- Mam 24 lata i pierwszy raz obejrzałam „Czarodziejkę z Księżyca”. Jest SERIO spoko
- Zendaya w najnowszym "Vogue" otwiera się na temat terapii: "To piękna rzecz"
- Jesteś osobą transpłciową lub niebinarną? Możesz wystąpić w ekranizacji polskiej książki Netflixa
- Piątkowe polecajki na weekend 6-8.11
„Smoleńsk” przynajmniej udawał, że zostawia widzowi jakieś pole do interpretacji, że nie jest filmem z postawioną tezą. Tutaj nikt już nie zamierza udawać, że narracja filmu nie jest stronnicza.
Tak, wiem, że ostatnio narzekałam na pomieszanie fikcji z prawdą, ale chyba chciałabym to odwołać. Po obejrzeniu „Stanu zagrożenia”, wiem że „prawda” pozbawiona fikcji w tym temacie i w takim ujęciu, jest jeszcze bardziej niebezpieczna.
Prawda vs. fikcja
Czułam się trochę tak, jakbym oglądała film z żółtymi napisami, tylko bez żółtych napisów, bo przecież przebieg zdarzeń, przedstawiony w „Stanie zagrożenia”, był prawdziwy. Prawdziwy o tyle, że coś takiego jak katastrofa wydarzyło się naprawdę i to nie jest chociażby „płaska ziemia”, której nikt nie widział. Dlatego właśnie ten film jest tak szkodliwy i niebezpieczny.
STAN ZAGROŻENIA - zwiastun
Oglądając go, ma się wrażenie, że przedstawiony punkt widzenia i interpretacja – to słowo jest tutaj kluczem – jest po prostu prawdziwa. Gdyby nie jakiś głos rozsądku i umiejętność wyłapywania manipulacji, to pewnie z łatwością uwierzyłabym w to, co zostało przedstawione na ekranie.
Co zobaczymy w filmie?
Ekspertów, prawicowych dziennikarzy, Jacka Sasina i oczywiście Donalda Tuska obejmującego Władimira Putina. Tak, bo oczywiście, gdybyście nie wiedzieli, katastrofa była spiskiem uknutym przez prezydenta Rosji, a w realizacji miał mu pomóc, nie kto inny, tylko sam Donald Tusk. A przynajmniej taki przebieg zdarzeń sugeruje nam narracja przedstawiona w filmie.
Wiadomo – wszystko wygląda tak, że widz ma się domyślić, kto jest winny. Oskarżenia nie padają wprost – jak myślicie, dlaczego? Dlaczego nikt w tym dokumencie, nie powiedział do kamery: „Tak, to była wina Tuska”? Dlaczego, gdy widzimy go na ekranie, to najczęściej stoi uśmiechnięty tuż obok Putina?
Bo ten film utkany jest z przypadkowych kadrów, które mają potwierdzać tezę filmu. Przykład? Słyszymy np. o tym, że TU-154M przed katastrofą przeszedł w Rosji remont, który przeprowadził były oligarcha zaprzyjaźniony z Władimirem Putinem. I co słyszymy? Że można było z nim tam zrobić wszystko, włożyć cokolwiek. Czy są na to jakieś dowody? Nie. Tzn. tak - ten domniemany ładunek wybuchowy byłyby takim dowodem.
Dokumenty
Tak, film został oparty na dokumentach. Został oparty na dokumentach Naczelnej Prokuratury Wojskowej i raporcie technicznym podkomisji do planowego zbadania wypadku lotniczego, której szefem jest Antonii Macierewicz. Zatem, jak możecie się domyślać, te dokumenty mogły mówić tylko o jedynym, „prawdziwym” przebiegu zdarzeń. Dodam jeszcze, że podkomisja nie przedstawiła jeszcze gotowego raportu końcowego.
Ten cudzysłów może jest dla niektórych nie na miejscu, ale chciałabym przypomnieć, że my już wiemy, co się wydarzyło 10 kwietnia w Smoleńsku. Było śledztwo, były wyniki śledztwa i wydaje mi się, że gdyby było z nimi coś nie tak, to już dawno byśmy o tym widzieli.
Tak, na ekranie widzimy jakieś raporty, słyszymy urwane zdania, ale pojawiają się one tak szybko, że nawet nie jesteśmy w stanie sprawdzić, o co dokładnie chodziło i kto się wypowiada. Nie mamy jak zweryfikować informacji podawanych w filmie i uważam, że to jest jego ogromna wada.
Czy są jakieś plus?
Wielkie zaskoczenie, ale tak. Na pewno jest lepiej zmontowany i wizualnie ciekawszy. Tutaj też przynajmniej ktoś ograniczył się do niecałej godziny materiału i nie zaserwował nam flaków z olejem, ale na tym zalety tego dzieła się kończą.
Tzn. na pewno nie dla osób, które wierzą, że katastrofa w Smoleńsku była spiskiem. Te osoby na pewno są usatysfakcjonowane, bo wszystkie ich domniemania zostały potwierdzone w telewizji, można im więc ufać.
Zapytacie, po co to wszystko?
„Zabicie elit miało zniszczyć państwo polskie i utorować drogę Rosji do podboju Europy”. Wszystkie podejmowane po katastrofie decyzje miały „zacieśniać więzy z Rosją” i „szkodzić Polsce”. Problem jest chyba jednak taki, że my sami sobie szkodzimy. Szkodzimy sobie wymyślaniem teorii spiskowych i manipulowaniem. Czy warto zatem obejrzeć „Stan zagrożenia”? Na to pytanie odpowiedzcie już sobie sami.
Popularne
- Jelly Frucik zablokowany na TikToku. "Ryczę i jestem w rozsypce"
- Kim są "slavic dolls"? Śmiertelnie niebezpieczny trend na TikToku
- Quebonafide ogłosił finałowy koncert? "Będzie tłusto"
- Były Julii Żugaj szantażował jurorów "Tańca z gwiazdami"? Szalona teoria fanów
- Amerykanie nie umieją zrobić kisielu? Kolejna odsłona slavic trendu
- Jurorka "Tańca z gwiazdami" węszy romans? "Ja nie widzę tej relacji"
- Chłopak Seleny Gomez się nie myje? Prawda wyszła na jaw
- Agata Duda trenduje za granicą. Amerykanie w szoku
- Podgrzej pizzę na PlayStation 5. Pizza Hut prezentuje nietypowy gadżet