"Nie mam z kim wyjść na miasto". Studenci UW o samotności
Studia kojarzą się nie tylko z ogromem nauki, kolokwiami czy sesją egzaminacyjną. Są to też imprezy, poznawanie nowych ludzi, a nawet drugiej połówki. Nie wszyscy mogą tego doświadczyć. Studenci z Uniwersytetu Warszawskiego podzielili się przemyśleniami o samotności.
Nauka na studiach jest zdecydowanie bardziej wymagająca niż ta w szkole podstawowej. Wiele osób uczy się na jakimś kierunku, a dodatkowo pracuje dorywczo, aby mieć własne pieniądze. Niektórzy znajdują jeszcze czas na imprezowanie, jednak nie wszyscy mają taką możliwość. Niektórzy chcieliby wychodzić z kolegami na miasto, ale głównym problemem jest brak znajomych.
Podobne
- Studenci zaorali hejterów. Nowy trend podbija X (Twittera)
- Studenci protestują. Władze UW nie spełniają obietnic
- Studenci UW kontra Marcin Warchoł. Chcą postępowania dyscyplinarnego
- Czarnek dał okejkę. Studenci będą jeździć na zajęcia do miasta w innym województwie
- Studenci UW protestują przeciwko zbrodniom Izraela. Na liście żądań prezerwatywy
Na grupie Uniwersytetu Warszawskiego na Facebooku pojawił się wpis jednego studenta z Wydziału Prawa i Administracji. Opowiedział on, jak czuje się na studiach. Jak sam przyznaje we wpisie, niby ma dziewczynę, ale też martwe życie towarzyskie. Mężczyzna wspomina również, że próbował poznać nowych znajomych, jednak okazało się to trudniejsze niż myślał.
"Próbowałem poznać nowe osoby na zajęciach, co kończyło się na trzy sposoby: a) zupełny brak zainteresowania przez pochłonięcie nauką, b) uznanie, że jeśli rozpoczynam rozmowę z dziewczyną to mam zamiar romantyczny, c) stworzenie znajomości, której druga strona nie chce rozszerzyć o inne tematy niż nauka. Chciałbym poznać nowych ludzi, mieć z kim wyjść na miasto w tygodniu. Wyobrażam sobie, że nie tylko ja tego doświadczam i nie tylko mi jest ciężko" - pisze student UW na Facebookowej grupie.
Ponad 500 reakcji samotnych studentów UW
Pod postem studenta znalazło się prawie 500 reakcji i aż 90 komentarzy. Większość użytkowników wspomina, że ma podobnie. Możemy znaleźć takie wpisy, jak:
"Czuję się tak samo. Jestem otwartą osobą i chciałabym też poznać nowych, ciekawych ludzi" - komentuje jedna studentka.
"Na UW niestety 3/4 ludzi jedyny temat, jaki uważa za interesujący, to nauka. Jakbym miała tutaj zostać ze względu na ludzi, a nie na naukę, to po tygodniu wypisałabym się z tej uczelni" - napisała inna kobieta.
Są to tylko przykładowe wpisy osób solidaryzujących się ze studentem Wydziału Prawa i Administracji. Całą sprawą zainteresował się dziennikarz "Wyborczej" Paweł Marcinkiewicz.
Jaka jest rzeczywistość studentów?
Marcinkiewicz przyznał w artykule opisującym zjawisko samotności na UW, że od października 2022 r. sam jest studentem. Postanowił zbadać sprawę i już na początku "śledztwa" usłyszał zaskakujące głosy.
W artykule na "Wyborczej" opisuje sytuację, kiedy pojawił się przed bramą Uniwersytetu Warszawskiego. Usłyszał wówczas rozmowę dwóch studentek. Jak opisuje dziennikarz, jedna z nich trzymała w ręce podręcznik do prawa karnego, a druga ze zniecierpliwieniem spoglądała na zegarek. Bardziej Marcinkiewicza zainteresowała jednak ich rozmowa.
- Zupełnie inaczej wyobrażałam sobie życie studenckie. Miało być intensywne, pełne różnych ludzi. A czuję, jakby młodość uciekała mi przed oczami. Jakbym traciła czas, który miał być najlepszy w życiu - powiedziała jedna ze studentek w obecności dziennikarza.
Marcinkiewicz postanowił podejść do kobiet i porozmawiać z nimi. Zapytał się również innych studentów, czy oni też odczuwają samotność na studiach. W rozmowie z Marią, studentką psychologii oraz magistrem prawa, kobieta powiedziała mu, że przez długi czas czuła się anonimowa na uniwersytecie.
- Gdyby mnie nagle nie było, nikt by tego nie zauważył. Nie ma jak zaznaczyć swojej odrębności - podsumowuje Maria w rozmowie z dziennikarzem "Wyborczej".
Marcinkiewicz zapytał o zdanie Arkadiusza Rogalę, studenta trzeciego roku na Wydziale Prawa i Administracji na UW. Mężczyzna przyznał dziennikarzowi, że większość osób na jego kierunku jest sama. Najczęściej takie osoby siedzą w telefonach i nie istnieje duża integracja studencka.
- Mnie bardzo dotyka samotność. Mam jednego kolegę, ale rozmawiamy jedynie o studiach. Nie mamy tematów do rozmów. Jeszcze we wrześniu zdarzały się wyjścia na imprezy większą grupą. Teraz, gdy chcę wyjść na miasto, to zwyczajnie nie mam z kim - opisuje student pierwszego roku prawa w rozmowie z dziennikarzem "Wyborczej".
Grupy ćwiczeniowe a integracja studencka
Po rozmowie ze studentką czwartego roku prawa Aleksandrą, Marcinkiewicz dowiedział się, że na studiach wiele osób często nie zna ludzi, z którymi chodzą na zajęcia. Według rozmówczyni dziennikarza jest to spowodowane dużą liczbą grup zajęciowych, do których studenci sami muszą się zapisać.
- Mamy inną grupę na każdym przedmiocie. Ludzi z tych zajęć widuję raz w tygodniu przez półtorej godziny przez jeden semestr, a potem nigdy więcej w życiu. Studentów jest tak wielu, że na czwartym roku potrafię mieć zajęcia i nie kojarzyć ani jednej osoby z grupy z lat wcześniejszych - opisuje Aleksandra dziennikarzowi.
Z Aleksandrą zgadza się student pierwszego roku prawa. W rozmowie z Marcinkiewiczem przyznaje, że nie ma zbytnio znajomych przez rozkład grup.
- Przed rozpoczęciem studiów było wiele integracji, poznałem wielu ludzi, ale niemal wszystkie znajomości upadły w dwa miesiące - podsumowuje mężczyzna w wypowiedzi dla "Wyborczej".
"Przynosi więcej złego niż dobrego"
Na Wydziale Prawa i Administracji Uniwersytetu Warszawskiego stosowany jest system samodzielnego ustawiania planu zajęć przez studentów. Ma to pomóc im w ułożeniu sobie zajęć tak, aby nie kolidowały z innymi obowiązkami, np. pracą. Nie wszyscy jednak się zgadzają z tym systemem.
- Przynosi więcej złego niż dobrego, bo kontakty i znajomości nie tylko na teraz, ale także na przyszłość, są szalenie ważne. Co z tego, że mam dłuższy weekend, jak nie będę miała z kim go spędzić? - przyznaje Aleksandra (studentka czwartego roku prawa) Marcinkiewiczowi.
Maria (studentka psychologii) dodaje w rozmowie z dziennikarzem "Wyborczej", że najtrudniejsze są pierwsze dwa lata. Wówczas ćwiczenia prowadzone są w min. 40-osobowych grupach. Kobieta przyznaje, że na każdych zajęciach jest się z kimś innym i kojarzy się max. jedną-dwie osoby.
- Jedynych znajomych, z którymi utrzymuję kontakt, poznałam w kołach naukowych lub na wyjazdach - potwierdza Maria dla "Wyborczej".
Marcinkiewicz dowiedział się też od studentki psychologii o specyfice zajęć na Wydziale Prawa i Administracji. Każde ćwiczenia to miniwykłady czy szczegółowe powtórki materiału z wykładów. Stąd też studenci nie mają potrzeby większej interakcji oprócz zapytania się o pożyczenie długopisu czy podania listy obecności.
- Na psychologii, na lektoratach jest o wiele łatwiej. Dyskutuje się razem na różne tematy, jest praca w grupach. Dużo projektów, prezentacji robi się razem - podsumowuje Maria w rozmowie z Marcinkiewiczem.
"Samotność to problem systemowy"
Dziennikarz "Wyborczej" postanowił zapytać o kwestię samotności psychologa społecznego z uniwersytetu SWPS Sławomira Prusakowskiego. Mężczyzna przyznał w rozmowie z Marcinkiewiczem, że samotność działa bardzo negatywnie na ludzi na poziomie społecznym oraz pojedynczych osób. Nie czujemy poczucia wspólnoty, a rotacja między wieloma grupami może być przyczyną samotności.
- Są badania, które pokazują, że samotność wpływa także na częstotliwość chorób serca - dodaje psycholog.
Prusakowski twierdzi też, że problem ten nie dotyczy tylko studentów prawa, a całego świata. Zauważył, że szczególnie po pandemii nasze społeczeństwo zmaga się z samotnością.
- Teraz po zajęciach ludzie biegną do pracy, by zarobić na studia, zamiast się integrować. To problem systemowy: młodzi ludzie stracili okazję i umiejętność budowania tych relacji. Jeśli licealiści są już samotni, to gdy idą na studia, dalej są samotni. To może się nasilać, gdy nie ma okazji do nawiązywania relacji - ocenia Prusakowski dla "Wyborczej".
Psycholog społeczny przyznał w rozmowie Marcinkiewiczem, że nie wiadomo, jakie skutki przyniesie samotność deklarowana przez młodych ludzi. Dodaje jednak, że efekty mogą być katastrofalne.
- Świat pełen samotnych ludzi doprowadza do rozpadu społeczeństwa. Najlepszym tego przykładem są Japończycy, którzy deklarują samotność w przerażający sposób. Często ludzie tam mieszkają sami, nie budując relacji długofalowych. Boję się, czy nie pójdzie to u nas w tę stronę - twierdzi Prusakowski dla "Wyborczej".
Psycholog radzi uczelniom wyższym, aby jednocześnie przekazywały młodym ludziom wiedzę oraz tworzyły okazję do integracji.
Czy wy również czujecie się samotni pośród rówieśników?
źródło: warszawa.wyborcza.pl
Popularne
- Jelly Frucik zablokowany na TikToku. "Ryczę i jestem w rozsypce"
- Kim są "slavic dolls"? Śmiertelnie niebezpieczny trend na TikToku
- Vibez Creators Awards - wybierz najlepszych twórców i wygraj wejściówkę na galę!
- Były Julii Żugaj szantażował jurorów "Tańca z gwiazdami"? Szalona teoria fanów
- Amerykanie nie umieją zrobić kisielu? Kolejna odsłona slavic trendu
- Quebonafide ogłosił finałowy koncert? "Będzie tłusto"
- Jurorka "Tańca z gwiazdami" węszy romans? "Ja nie widzę tej relacji"
- Chłopak Seleny Gomez się nie myje? Prawda wyszła na jaw
- Agata Duda trenduje za granicą. Amerykanie w szoku