Nauczyciele dokładają z własnej kieszeni do edukacji

Nauczyciele z własnej kieszeni dokładają do edukacji uczniów. Nawet 4,6 tys. zł rocznie

Źródło zdjęć: © Vibez / Canva
Blanka RogowskaBlanka Rogowska,28.09.2022 11:30

Co by było, gdyby nauczyciele przestali używać prywatnego sprzętu w pracy? W wielu szkołach problemem okazałoby się nawet sprawdzenie obecności czy wystawienie ocen. A gdyby przestali z własnej kieszeni dokładać do edukacji uczniów? - Gdybym nie kupiła własnych pisaków, nie pisałabym na tablicy. Gdybym nie kupiła papieru, uczniowie nie dostaliby kart pracy - wylicza w rozmowie z Vibez.pl Anna Schmidt-Fic, aktywistka inicjatywy nauczycielskiej "Protest z Wykrzyknikiem".

Od 1 września trwa ogólnopolski protest nauczycieli, którzy domagają się wzrostu wynagrodzeń. Związek Nauczycielstwa Polskiego (ZNP) namawia, aby przez ostatni tydzień września nauczyciele nie wykorzystywali w pracy z prywatnych telefonów, drukarek, komputerów, nie kupowali z własnych pieniędzy pomocy dydaktycznych, papieru, tuszu itd.

Nauczyciele dokładają do szkoły. Nawet 4,6 tys. zł rocznie

Jadwiga Rezler, prezeska Okręgu Śląskiego ZNP, która jest inicjatorką akcji, w rozmowie z "Głosem Nauczycielskim" tłumaczy, że akcja ma to uświadomić, jak wiele nauczyciele muszą dokładać z własnej kieszeni do edukacji uczniów.

– Nauczyciele często wręcz sponsorują swoje miejsca pracy. Urzędnik idzie do pracy, w której dostanie nie tylko komputer, ale nawet ołówek, ślusarz nie przynosi do warsztatu swojej maszyny, dziennikarze nie przychodzą na wywiady z prywatnymi kamerami czy mikrofonami - mówi Rezler w rozmowie z "Głosem Nauczycielskim". Dodaje: - Pamiętam, że Nauczyciel Roku 2011 Anna Sosna z Częstochowy zrobiła wyliczenie, ile w roku szkolnym 2015/2016 roku musiała zainwestować w swoją pracę i w materiały dla uczniów. Wyszła jej niebagatelna kwota 4671,74 zł. W kolejnych latach też publikowała takie wyliczenia i były to duże kwoty. Dlatego postanowiliśmy zwrócić uwagę społeczeństwa, ale też uświadomić samym sobie, jak wiele musimy dokładać do swojego warsztatu pracy, żeby edukować uczniów na odpowiednim poziomie.

trwa ładowanie posta...

Głos Nauczycielski prowadzi na swojej stronie ankietę dla nauczycieli. Do tej pory na pytanie "Nauczycielu, czy w pracy używasz własnego sprzętu (np. smartfon, komputer, drukarka) i materiałów biurowych?" 78 proc. (4 630 głosów) osób odpowiedziało, że robi to każdego dnia, 20 proc. (1155 głosów), że od czasu do czasu, a tylko 2 proc. (129 głosów), że nie robi tego wcale.

Nauczyciele: Dokładanie z własnego portfela to konieczność

Pytam, co by się stało, gdyby nauczyciele przestali dokładać z własnej kieszeni do warsztatu pracy i odmówili używania prywatnego sprzętu.

- Zacznijmy od tego, że nauczyciel musi sam kupić sobie podręczniki. Czasem wydawnictwa dają darmowe egzemplarze, ale z tym bywa różnie. A podstawa programowa, więc i podręczniki w ostatnich latach często się zmieniają - mówi portalowi Vibez.pl Anna Schmidt-Fic, aktywistka inicjatywy nauczycielskiej "Protest z Wykrzyknikiem". - W mojej praktyce bywało tak, że gdybym nie kupiła własnych pisaków, nie pisałabym na tablicy. Gdybym nie kupiła papieru, uczniowie nie dostaliby kart pracy. Oczywiście w każdej szkole warunki są inne. Są placówki, które zapewniają takie podstawowe narzędzia i materiały bez ograniczeń, ale są i takie, w których to towar deficytowy i nierzadko dofinansowywany przez rodziców. Czasem wolałam sama kupić niż się prosić, bo to żenujące i upokarzające.

Alicja Kukuła, polonistka ucząca w kilku szkołach w Łodzi, mówi z kolei, że takie rzeczy, jak długopisy i papier bez problemu dostaje od pracowników gospodarczych. - Ale to jest sytuacja, którą zastałam w Łodzi. Wcześniej pracowałam w biednej gminie i to absolutnie nie był standard. Składka od rodziców nie wystarczała, bo oni zamożni nie byli. Z pomocą przychodzili prywatni przedsiębiorcy, do których sama pisałam błagalne maile, prosząc, żeby zasponsorowali kilka ryz papieru.

Nauczycielka: Szkolna drukarka jest, ale nigdy nie działa

Okazuje się, że w wielu szkołach, gdyby nie prywatny sprzęt nauczycieli, uczniowie nie mieliby wystawianych ocen, ani sprawdzanej obecności. A na pewno trwałoby to o wiele dłużej. O wydrukowanych materiałach dodatkowych mogliby zapomnieć, a rodzic miałby znacznie mniej możliwości, jeśli chodzi o kontakt z nauczycielem.

- Gdybym nie miała własnego komputera nie zrobiłabym chyba nic. Nie przygotowałabym zajęć, nie wpisała ocen i obecności do Librusa, nie mówiąc już o tym, co by się stało, gdyby nagle w szkole wprowadzono nauczanie zdalne - mówi Schmidt-Fic.

Nauczycielka z topowego warszawskiego LXXV Liceum Ogólnokształcącym im. Jana III Sobieskiego, mówi, że w jej placówce w każdej klasie jest laptop, z którego może korzystać nauczyciel. - Jest też sieć wi fi dla nauczycieli, prawie każda klasa ma rzutnik. Gdy słyszę od kolegów z innych regionów Polski, że oni muszą udostępniać wifi z telefonu w klasie, żeby wstawić ocenę, to uświadamiam sobie, w jak uprzywilejowanej szkole pracuję - mówi.

Kukułka mówi, że ona materiały dla uczniów najczęściej drukuje w domu, choć w szkołach są drukarki dla nauczycieli. - Ale z nimi jest wieczny problem. Albo jest kolejka, albo akurat nie ma papieru, albo skończył się toner, albo jest awaria. Może z dwa razy udało mi się coś w szkole wydrukować - mówi.

Telefony prywatne, jak służbowe

Jest jeszcze kwestia prywatnych telefonów nauczycieli. - Jeśli nauczyciel chce skontaktować się z rodzicem może to zrobić za pomocą Librusa, oczywiście zazwyczaj na swoim komputerze czy telefonie. Może też zadzwonić, bo to jest – nie oszukujmy się - lepszą formą komunikacji w wielu sprawach. Do wyboru są dwie opcje: telefon z sekretariatu szkolnego lub własna komórka. Rodzice często mają czas na rozmowy dopiero po południu, a i tak mają nasze prywatne numery, więc te rozmowy nie odbywają się w sekretariacie. Bardzo często ich koszt ponoszą oczywiście nauczyciele - mówi Schmidt-Fic.

- To wszystko stoi do góry nogami. W zeszłym roku dostaliśmy do podpisania oświadczenie o RODO, w którym pouczano nas, że nie możemy przetwarzać danych osobowych uczniów, np. poprzez korzystanie z Librusa, na urządzeniach, do których mają dostęp osoby trzecie. Czyli wyobraźmy sobie sytuację, że przechodzimy na przymusowe nauczanie zdalne i ja nie mogę prowadzić lekcji z mojego komputera domowego, bo używają go też inni domownicy, ale szkoła nie zapewnia mi innego - mówi Kukułka.

Nauczyciele: "Ludzie, którzy pracują gdzie indzie, nie wierzą"

Wydaje się, że akcja włożyła kij w mrowisko. W social mediach nauczyciele wymieniają się swoimi doświadczeniami. To niektóre komentarze, które pojawiły się na Facebooku ZNP i inicjatywy "Protest z Wykrzyknikiem":

"Pracuje w zawodzie 5. rok, bardzo lubię swoją pracę. Z roku na rok obiecuje sobie, że nie będę dokupywać nowych pomocy dydaktycznych, ale tak się nie da po prostu. Każdego roku jest to ok 500 zł. Chcę, żeby lekcje były atrakcyjne i kreatywne."

"Niby proste, ale jak sobie na lekcji nie udostępnię internetu z prywatnego telefonu to nie sprawdzę obecności w dzienniku, nie wpiszę tematu ani ocen uczniom... A to tylko czubek góry lodowej..."

Nauczyciele o swojej pracy
Nauczyciele o swojej pracy (FB , Facebook)

"Szkoły nie dają nawet zeszytu czy długopisu, w każdym razie większość. Ludzie, którzy pracują gdzie indziej, nie wierzą."

"Tak oczywiście zgadzam się, aby nie inwestować w pracę.... Lecz nie wyobrażam sobie lekcji w trudnej klasie, na którą nie mam materiałów, gier i szybkiej akcji. System nie tylko przy zatrudnieniu nauczycieli jest do chrzanu ale także wobec dzieci."

Nauczyciele o swojej pracy
Nauczyciele o swojej pracy (FB , Facebook)

"Znowu miało się okazać, że szkolna drukarka jest zajęta, brak toneru, nie działa i pod presją czasu muszę improwizować coś innego na lekcję lub żebrać po szkole kto mi wydrukuje. Przygotowując coś w domu, uzupełniając dziennik, siłą rzeczy korzystam z prywatnego komputera. A ostatnio zaczęłam również używać prywatnego telefonu do sprawdzania obecności na lekcji, gdy nie działa klasowy komputer/internet, bo gdybym tego nie zrobiła to wyłącznie ja i wychowawca mamy problem, nikt inny (do rodziców za to zawsze dzwonię z sekretariatu). Czyli tak, czy inaczej codziennie używam prywatnego sprzętu".

"W szkole jedna drukarka na wszystkich nauczycieli. Kolejka do drukowania na dobre 30 min..."

Nauczyciele o swojej pracy
Nauczyciele o swojej pracy (FB , Facebook)

"Moja prywatna komórka jest praktycznie służbową, nie mam możliwości wyłączenia jej po godzinach pracy... Dużo w polskiej szkole musi się zmienić. Dużo w naszej świadomości musi się zmienić. Nikt za nas nie zmieni szkoły. Zmiana zależy tylko od nas!"

Protest Nauczycieli 2022. Czego chcą nauczyciele?

Przypomnijmy, że od 1 września ZNP uruchomiło pogotowia protestacyjne we wszystkich ogniwach związku, oflagowało i oplakatowało placówki, prowadzi akcję informacyjną o kryzysie w polskiej szkole. Związkowcy z ZNP domagają się podwyżek dla nauczycieli na poziomie 20 proc.

Drugi związek zawodowy nauczycieli, czy Krajowa Sekcja Oświaty i Wychowania NSZZ "Solidarność", domaga się wzrostu wynagrodzeń wszystkich nauczycieli od 1 stycznia 2023 r. o co najmniej 5 proc. powyżej inflacji.

Tymczasem z powodu złych warunków pracy i niskich wynagrodzeń z zawodu odchodzą kolejni nauczyciele, a system oświaty przeżywa kryzys kadrowy, który odbija się na uczniach. Jak wynika z raportu kontroli NIK z 2021 roku problemem jest m.in. przydzielanie nauczycielom nadgodzin w wymiarze przekraczającym maksymalny limit.

W tym roku pensje nauczycieli ponoszone były już dwa razy. Problem w tym, że nie dotyczyło to wszystkich przedstawicieli tego zawodu.

"W maju wynagrodzenia nauczycieli na wszystkich stopniach awansu zawodowego wzrosły o 4,4 proc. tak jak całej sfery budżetowej, we wrześniu zaś wzrosły tylko wynagrodzenia nauczycieli początkujących - o 20 proc. w stosunku do nauczycieli stażystów i o 9 proc. w stosunku do nauczycieli kontraktowych. Nauczycieli mianowanych i dyplomowanych wrześniowa podwyżka nie objęła" - pisze portal money.pl.

Co o tym myślisz?
  • emoji serduszko - liczba głosów: 4
  • emoji ogień - liczba głosów: 2
  • emoji uśmiech - liczba głosów: 37
  • emoji smutek - liczba głosów: 11
  • emoji złość - liczba głosów: 17
  • emoji kupka - liczba głosów: 7
gdynianka,zgłoś
Bzdura, zaraz na początku roku trzeba zapłacić na tusz i papier , ścigają za to że nie można nie zapłacić. Na wycieczki czy kino też za nich rodzice płacą....a ta biedulkę zgrywa....kiedyś nauczyciel naprawdę zarabiał grosze, i wiedział o tym decydując się na ten zawód. Nauczyciele byli z powołania, teraz nastawieni na kasę a najlepiej nauczanie przerzucają na rodziców i zmuszają dzieciaki do ślęczenia przy zadaniach domowych.
Odpowiedz
2Zgadzam się5Nie zgadzam się
zobacz odpowiedzi (2)
Bzdura,zgłoś
W szkole syna (szkoła podstawowa) każdy uczeń jest zobowiązany do przyniesienia ryzy papieru na początku roku . W szkole są laptopy, tablice multimedialne pomoce naukowe. Tyle tylko, że Dyrekcja tej szkoły działa a nie tylko narzeka. Jeśli chodzi o wykorzystywanie swojego sprzętu do pracy nauczyciele nie są bardziej pokrzywdzeni niż inne grupy zawodowe. Urzędnikom też nikt z zasady nie przydziela służbowych komórek i laptopów do wykorzystania w domu. Dwa lata pracowałam zdalnie w trakcie pandemii i mój pracodawca (urząd) zażądał ode mnie podania numeru telefonu pod którym możliwy będzie ze mną kontakt pracodawcy i ... klientów urzędu. Podobnie, jeśli chodzi o internet. Oczywiście nie ma mowy o refundacji np. kosztów abonamentów. Dodam, że pracodawca decydował kiedy i na jak długo mam wykonywać pracę zdalną. A w firmach prywatnych (szczególnie tych małych) bywa jeszcze gorzej.
Odpowiedz
1Zgadzam się1Nie zgadzam się
Nauczyciel,zgłoś
Tydzień temu zakupiłam drukarkę laserowa 2000 zl, i 5 ryz papieru 140 zł, drukarka w pokoju nauczycielskim czynna kilka dni potem zepsuta, uczniowie mają gdzieś aby zebrać się na papier, ale gotowe tesciki chętnie rozwiazuja
Odpowiedz
1Zgadzam się1Nie zgadzam się
Zobacz komentarze: 120
Komentarze (120)
Powrót