Boże Narodzenie. Metody na niewygodne pytania rodziny [WYWIAD]
Niewygodne i wścibskie pytania w święta Bożego Narodzenia to wbrew pozorom zmora wielu z nas. "Jak możesz nie jeść ryby? Przecież Jezus jadł", "Kiedy doczekam się wnuka?", "Kiedy poznamy twojego chłopaka?, "Dlaczego nie idziesz na pasterkę?" - to stały zestaw pytań w wielu polskich domach. O to, jak się przed nimi bronić, pytamy Dominikę Urbańczyk, psycholożkę, mediatorkę i negocjatorkę.
Blanka Rogowska: Pewna wegetarianka opowiadała mi, że co roku musi toczyć przy stole bitwę o to, że nie chce jeść karpia i bigosu z kiełbasą. Jej babcia mówi: "Jezus jadł rybę, to i ty możesz". Jak się przed tym bronić tak, żeby babci nie urazić?
Podobne
- Panseksualna Aleksandra: Jeśli nie ma cię w literkach LGBT+, szukaj dalej [WYWIAD]
- "Merry Crisis": sezonowa utrata świadomości na zdjęciach z YouTube'a [WYWIAD]
- Julia Sobczyńska, biseksualna modelka: "Kocham człowieka, nie płeć" [WYWIAD]
- Pokolenie Z w pracy. Jak dogadać się z szefem boomerem? [WYWIAD]
- PMS to nie powód do żartów. "W skrajnych przypadkach wycinamy macicę" [WYWIAD]
Dominika Urbańczyk, psycholożka: - Ja sama mięsa nie jadam i musiałam do tego rodzinę przyzwyczaić. Kiedy o tym mówiłam, starsi członkowie rodziny odpowiadali: "Ale jak to?", "Przecież go potrzebujesz", "Oj, troszeczkę możesz zjeść", "Nawet raz w roku? To tradycja". "Ryba to nie mięso". Musiałam tłumaczyć, że mięsa nie przyswajam, że źle się po nim czuję. Te pytania rodziny ciągnęły się za mną około roku. Dlatego wiem, że to wcale nie musi być łatwe. Musimy dać czas rodzinie na oswojenie się z sytuacją. Zwłaszcza seniorom, którym ciężej jest odejść od tradycji.
Jak to zrobić?
- Mówić jasno o powodach i swoich emocjach. Mam kilka propozycji.
Po pierwsze, możemy zaoferować, że sami coś przygotujemy, żeby pokazać rodzinie, że wegetariańskie czy wegańskie dania też są smaczne, a nam nie dzieje się krzywda.
Kobiety ze starszego pokolenia często okazują opiekę i miłość przez jedzenie. Więc jeśli babcia słysząc, że czegoś nie zjemy, ma łzy w oczach, to pewnie nie z powodu niezjedzonej ryby, a tak naprawdę czuje jakby jej uczucia i wysiłek zostały odtrącone. Jeśli bez zapowiedzi przyniesiemy coś swojego i będziemy jeść tylko to, pewnie poczuje się zraniona. Będzie mówić: "i po co się tak narobiłam?"
Proponuję, żeby do takiej babci zadzwonić na długo przed świętami i powiedzieć: "babciu, ja tak bardzo lubię twój bigos. Chciałabym go zjeść w święta, ale nie jem mięsa. Czy byłabyś tak kochana i zrobiła dla mnie bezmięsny bigos w oddzielnym garnku?". Uprzedzając ją na długo wcześniej, dajemy jej szansę na przygotowanie się do sytuacji zarówno w sensie kulinarnym, jak i psychicznym.
A jeśli babcia mieszka bliska, to możemy zaproponować wspólne gotowanie. Seniorka pewnie się ucieszy, że spędzi z nami czas.
Najważniejsza jest szczerość. Zamiast udawać, że już próbowaliśmy rybki, trzeba powiedzieć wprost, dlaczego tego nie zrobimy. Warto zaznaczyć, że rozumiemy i szanujemy uczucia innych. Można powiedzieć: "mamo, rozumiem, że się napracowałaś, że to dla ciebie ważne, bo karp na stole to tradycja, ale ja podjęłam taką decyzję i liczę, że ty uszanujesz moje uczucia". Po tym krótko wytłumaczmy powody.
Zostawiłabym sobie jednak przestrzeń na porażkę. Każda rodzina jest inna, a rozwiązania, które podpowiadam, nie zawsze muszą zadziałać.
Jak podał w lipcu CBOS, co czwarta badana zetka nie wierzy w Boga. Z raportu z sierpnia wynika z kolei, że co trzeci badany (30 proc). z pokolenia Z twierdzi, że do kościoła nie chodzi, bo po prostu nie wierzy, lub jest agnostykiem. Młodzi są wyczuleni na to, by być w zgodzie ze sobą. Jak powiedzieć babci – nie wywołując skandalu - że na pasterkę się nie wybieramy?
- To dla wielu może być o wiele cięższa sprawa niż odmówienie bigosu. Chodzi o sprawy kluczowe, egzystencjonalne. Babcia się boi, że jak na pasterkę nie pójdziesz, to źle skończysz także w tzw. życiu wiecznym.
To jak sobie z tym radzić zależy od tego, jakie w rodzinie panują relację. Jeśli jest w niej przestrzeń do rozmowy, nawet w sytuacjach, w których się nie zgadzamy, to warto powiedzieć wprost. I tu znowu zachęcałabym, żeby taka rozmowa odbyła się jeszcze przed świętami. Można zacząć od tego, czym dla naszej rodziny jest Boże Narodzenie. Może się okazać, że mama, która co roku na tydzień znika w kuchni, wcale tego nie lubi, a robi to tylko z tradycji.
Oczywiście możemy kombinować, iść na pasterkę, ale tak naprawdę chodzić na mrozie dookoła kościoła. Wtedy sami dokonujemy zamachu na własne granice, które warto w jasnym komunikacie zaznaczyć. Można powiedzieć: "proszę, uszanujcie moją decyzję", "jako dorosły człowiek mam rozum i prawo, żeby podjąć decyzję, która dotyczy mojego życia", "rozumiem, że dla was to ważne, ale ja na tym etapie mojego życia doszłam do innych wniosków".
Wiadomo, że rodzina będzie chciała znać powody, ale - jeśli atmosfera jest napięta i zaogniona - kładłabym nacisk na zaznaczanie, że mimo, że nasze wybory różnią się od rodzinnej tradycji, prosimy o szacunek. Trzeba nauczyć siebie samych i swoją rodzinę stawiania granic. Rodzina powinna nas szanować i ufać, że skoro jesteśmy dorośli, to możemy podejmować decyzje dotyczące naszego życia.
Pomocną metodą jest znalezienie w rodzinie sojusznika, np. fajnej cioci, rodzeństwa. Jeśli rodzic, który jest przecież dzieckiem naszej babci i dobrze ją zna, akceptuje naszą niewiarę, to on może nam podpowiedzieć, w jaki sposób do seniorki dotrzeć. Może doradzić albo otwarcie nas poprzeć.
Wielu znajomych mówi mi, że koszmarem bywa dla nich łamanie się opłatkiem. Czasem życzenia starszych członków rodziny są tak naprawdę wyrażeniem ich oczekiwań względem nas.
- To może być bardzo trudne. Czasami po prostu męczące, a czasami może łamać serce. Jak ma się czuć chłopak, który właśnie przeżywa rozstanie czy zawód miłośny, gdy nagle grupa cioć wymaga odpowiedzi na pytania: "a czemu nie masz jeszcze dziewczyny?", "kiedy kogoś nam w końcu przedstawisz". Co, jeśli wiecznie o to pytany, jest tak naprawdę w związku jednopłciowym? Jak ma się czuć dziewczyna, która bezskutecznie stara się o dziecko, albo dzieci by chciała ale nie może znaleźć odpowiedniego partnera, a co roku słyszy życzenia: "żeby za rok było nas więcej" i pretensje od mamy, która "życzy sobie wnuka"?
W idealnej sytuacji powinno wystarczyć zdanie: "proszę, nie chcę o tym mówić", albo "proszę, nie poruszajmy tego tematu", "ten temat jest dla mnie trudny i nie chcę o tym mówić".
Jeśli wiemy, że to nie wystarczy, albo nie czujemy się na siłach by konfrontować się z taką sytuacją, znowu stawiałabym na zajęcie się sprawą jeszcze przed świętami oraz na poszukanie sojusznika. Możemy zadzwonić do mamy czy siostry, która zna naszą sytuację i powiedzieć: "Mam teraz ciężki okres, jestem po rozstaniu i boję się, że padnie pytanie o chłopaka. To bardzo mnie zrani i nie wiem, jak się wtedy zachowam. Czy mogłabyś uprzedzić babcię?".
Jeśli mimo wszystko takie pytanie padnie, a babcia upiera się, że mamy jej coś zdradzić, możemy odpowiedzieć wymijająco, czy po prostu odejść od stołu. Jeśli ktoś nie szanuje naszych granic, to tym bardziej mamy prawo zadbać o siebie, oczekiwać szacunku.
Oczywiście, to wszystko, o czym mówię, nie zawsze zadziała, bo każda rodzina jest inna i każda osoba w tej rodzinie jest inna. Może się okazać, że straszniejsza jest obawa przed szczerą rozmową z rodziną niż sama rozmowa. Może być też tak, że znajdziemy się w ciężkiej sytuacji, że ktoś się popłacze, ktoś zastosuje szantaż emocjonalny. Ale zasadą szczęśliwego dorosłego życia jest umiejętność stawiania granic i swoich potrzeb na pierwszym miejscu. Nie chodzi o to, by być bezdusznym dla babci, ale żeby być zdrowym egoistą. Jeśli chcemy dobrze funkcjonować w społeczeństwie, musimy nauczyć się szanować własne granice, komunikować o nich.
A jeśli nie umiemy tego zrobić? Jeśli ulegliśmy łzom i szantażowi emocjonalnemu babci, powinniśmy czuć się winni?
- Absolutnie nie. Nie chcę zrzucać zbytniej odpowiedzialności na rodziców, ale prawda jest taka, że człowiek uczy się stawiania granic w domu. Jeśli rodzic już wtedy, gdy byliśmy dziećmi, szanował nas i nasze potrzeby, to w dorosłym życiu jest nam łatwiej o nie dbać.
To nie znaczy, że nie można nad tym w dorosłości pracować, uczyć się tego. Ale bądźmy dla siebie wyrozumiali. Może być tak, że tegoroczne święta będą dla nas trudne, że jesteśmy w takim stanie, że w momencie, gdy trzeba powiedzieć "nie" zastygamy, ale już podczas kolejnych będziemy się czuć na tyle pewni siebie, że weźmiemy na klatę konfrontację z rodziną.
Święta Bożego Narodzenia mogą znaczyć różne rzeczy. Dla wierzących chrześcijan to czas celebracji religijnej, ale chyba dla wszystkich, którzy w jakiś sposób je obchodzą, to moment, kiedy skupiamy się na rodzinie, bliskości, wspólnocie. Jeśli mają być absolutnym koszmarem to - o ile jesteśmy już dorośli i nie mieszkamy z rodzicami - zawsze można pójść na kompromis: spędzić z rodziną wigilię, a potem wyjechać w góry. Albo gdy mamy zły rok w ogóle je sobie odpuścić.
* Dominika Urbańczyk jest psycholożką pracującą m.in. w poradni zdrowia psychicznego grupy Luxmed, specjalizującą się w diagnostyczne psychologicznej dorosłych i dzieci. Ukończyła psychologię na Uniwersytecie Opolskim. Ukończyła studia podyplomowe z przygotowania psychologiczno-pedagogicznego oraz mediacji i negocjacji.
Popularne
- Jelly Frucik zablokowany na TikToku. "Ryczę i jestem w rozsypce"
- Kim są "slavic dolls"? Śmiertelnie niebezpieczny trend na TikToku
- Vibez Creators Awards - wybierz najlepszych twórców i wygraj wejściówkę na galę!
- Były Julii Żugaj szantażował jurorów "Tańca z gwiazdami"? Szalona teoria fanów
- Amerykanie nie umieją zrobić kisielu? Kolejna odsłona slavic trendu
- Quebonafide ogłosił finałowy koncert? "Będzie tłusto"
- Chłopak Seleny Gomez się nie myje? Prawda wyszła na jaw
- Jurorka "Tańca z gwiazdami" węszy romans? "Ja nie widzę tej relacji"
- Agata Duda trenduje za granicą. Amerykanie w szoku