„Boję się wracać nocą” - to, co spotkało Sarah Everard, mogło się przydarzyć każdej z nas
Nasze ubrania nie są zaproszeniami. Nasz strach przed wyjściem z domu nie jest normalny. Wszystkie się boimy. Niektóre z nas tego doświadczyły. Tak wygląda przemoc wobec kobiet i często, niestety, kończy się tragicznie
Trochę po pierwszej w nocy, a może drugiej, teraz już tak dobrze nie pamięta. Warszawa nocą, lato, na ulicach sporo ludzi. Ona właśnie wychodzi z imprezy u przyjaciółki. Kawałek trasy podjeżdża metrem, potem próbuje zamówić Ubera, ale telefon w chwili, gdy chce potwierdzić przejazd, umiera. Akurat podjeżdża nocny.
Podobne
- Twoje nagie zdjęcia trafiły do sieci. Tak możesz szybko się ich pozbyć
- #metoo na polskich uczelniach. Głos po Palidze zabiera m.in. Wichłacz i Bielenia
- Mężczyzna skazany za zdjęcie prezerwatywy. Czym jest stealthing?
- Molestowanie i uprzedmiotawianie kobiet. Sekslalka mówi, jak jest, w #reagujostro
- Seksualizacja kobiecego sportu musi się skończyć. Dlaczego? Bo to dotyczy każdej z nas
Przejazd nocną linią autobusu do najprzyjemniejszych nie należy. Wie to każdy, kto choć raz to przeżył. Zdarzyło się, że podczas jednej z takich podróży kierowca musiał wysadzić mnie razem ze współpasażerami, bo kibice rozbili mu przednią szybę. Bywa.
W każdym razie wiadomo, że najlepiej jest spuścić głowę, udawać, że się nie istnieje, bo może ten koleś z końca wpadnie na przegenialny pomysł, podejdzie i rzuci jakimś dwuznacznym tekstem. W końcu to my prowokujemy, prawda?
Ona nie zwraca uwagi na te wszystkie nocno-autobusowe zagrożenia. Jest trochę pijana, a poza tym nigdy nie spotkała ją żadna nieprzyjemność. Odrobinę się stresuje, gdy okazuje się, że autobus wyjątkowo zmienił trasę ze względu na remont. Do domu ma jeszcze jakieś 15 minut piechotą.
W połowie drogi orientuje się, że ktoś za nią idzie. Przechodzi na drugą stronę chodnika. On też. Przyspiesza. On też. Skręca w uliczkę prowadzącą do domu. On też. Gdzieś w połowie, w miejscu, w którym akurat nie świeci latarnia, wciąga ją w krzaki.
Uratowało ją tylko to, że akurat, gdy napastnik próbował zdjąć jej majtki, jej krzyki usłyszał inny mężczyzna i odstraszył oprawcę. Nie udało się go złapać, pewnie wciąż gdzieś krąży po jakiejś dzielnicy. Sprawę w każdym razie umorzono.
Co było potem?
Kasi (imię zostało zmienione, by zachować anonimowość dziewczyny) z tego spotkania zostały tylko siniaki i podbite oko. Dopiero, gdy zapytałam, czy mogę podzielić się jej historią, przypomniała sobie, że tego doświadczyła. O sprawie powiedziała tylko chłopakowi i najbliższym znajomym. Rodziców nie chciała martwić.
Może chcielibyście zapytać, w co Kasia była ubrana? Albo powiedzieć, że sama się prosiła – w końcu była lekko pijana? A może dodacie do tego jeszcze, że pewnie go sprowokowała jakoś w autobusie, może sukienka jej się podwinęła i biedny wziął to za zachętę? Ci „lepsi” z Was zaraz dodadzą, że nie wszyscy mężczyźni tacy są, że też bywają ofiarami przemocy seksualnej.
Tak, tego nie neguję, takie sytuacje też im się zdarzają. Ale wiecie co? Niewielu z nich będzie potrafiło zrozumieć, co czuje każda kobieta, która wychodzi z domu. Ciągle musimy pamiętać, żeby być czujne, żeby nie zrobić niczego, co mogłoby zostać odebrane jako „zaproszenie”.
I wiecie co? Mamy już dość tego strachu
Tego, że nie możemy pójść pobiegać nocą, bo przecież ktoś może na nas gdzieś tam w ciemności czekać. Tego, że faceci mogą iść za nami, rzucać w naszą stronę dwuznaczne teksty i sprośne komentarze, a my nic nie możemy zrobić. A w zasadzie możemy – możemy tylko modlić się w duchu, żeby skończyło się tylko na tych tekstach.
Co gdyby Kasi nikt nie pomógł? Zaraz pojawiłby się ktoś, kto powiedziałby, że sama się prosiła, że mogła nie zakładać takiej krótkiej spódniczki, że to jej wina. O ile w ogóle uwierzyliby jej, że coś takiego ją spotkało. W końcu mogła to wymyślić, bo „potrzebuje atencji”, prawda?
Ciągle musimy być czujne, ciągle musimy udowadniać, że to nie nasza wina
Staram się nie wracać nocą do domu. Gdy to robię i np. ostatni kawałek pokonuję piechotą, zazwyczaj do kogoś dzwonię lub udaję, że z kimś rozmawiam. Ściągam słuchawki, a wychodząc z autobusu, oglądam się, sprawdzam, kto za mną idzie i oceniam, jakie są szanse, że ten ktoś mnie skrzywdzi. Z ulgą przekręcam zamek w drzwiach. Tym razem się udało.
Wy też tak pewnie macie. Może przeżyłyście, przeżyliście coś równie strasznego, co Kasia. 90% kobiet, których znam, doświadczyło podobnej sytuacji. Wszystkie bez wyjątku się boją.
Zabójstwo Sarah Everard wywołało w Wielkiej Brytanii falę protestów. Dzięki temu teraz temat powrócił. Sarah też, jak Kasia, wracała do domu od koleżanki, ale jej historia nie skończyła się tak dobrze. Została porwana i zamordowana. To mogła być każda z nas. To mogłam być ja, to mogłaś być ty. I z tym, z tym coś trzeba w końcu zrobić.
Popularne
- Czy Kościół w Polsce upada? Wiele na to wskazuje [OPINIA]
- Oskar Szafarowicz pała nienawiścią do warszawskich zabytków: "wyburzyłbym je"
- Dlaczego Gen Z jest zmęczone polską polityką? [OPINIA]
- Kara śmierci za aborcję? Temat znów obiektem politycznej manipulacji
- Kontrola w kuratoriach oświaty. Wyniki mogą zaniepokoić uczniów
- Homoafera w Konfederacji. Winnicki odpowiada na rzekomy gejowski film
- Platoseksualność. Nowy trend rozgrzewa sieć
- Odkrył powiązania HIGH LEAGUE z Rosją. Malik groził jego matce
- Andrzej Duda beszta mielonkę? Deepfake osiągnął niepokojący poziom