Czy zawsze trzeba być sobą?

"Bądź zawsze sobą!" A może lepiej się zmienić?

Źródło zdjęć: © canva
Marta Grzeszczuk,
26.04.2023 07:00

"Psychobełkot", czyli największe mity pop-psychologii. To nowy cykl, w którym będziemy próbowali rozbrajać mity pseudopsychologii, które często przynoszą więcej szkody niż pożytku. Tym razem zastanawiamy się, czy rzeczywiście za wszelką cenę trzeba być sobą.

Bycie zawsze sobą brzmi jak całkiem niezły pomysł. Dobrze jeśli kojarzy się z byciem autentycznym i nie przejmowaniem się opiniami ludzi, którzy nie życzą nam dobrze. Ale pociągnięte do ekstremum "bądź zawsze sobą" może niszczyć relacje i pogłębiać izolację. Co jeśli odpowiedź na "Am I The As*hole?" brzmi "tak"? Zdarza się nim być każdemu z nas.

trwa ładowanie posta...

Jak lubią powtarzać psycholożki i psychologowie społeczni, jesteśmy zwierzętami ultraspołecznymi. Pisze o tym także profesor Bogdan Wojciszke w "Psychologii Społecznej". Potrzebujemy bezpiecznych, bliskich relacji do dobrego funkcjonowania, a odrzucenie aktywuje u nas te same obszary w mózgu co fizyczny ból. Więc jeśli obecna wersja nas nie "załatwia nam" możliwości tworzenia i podtrzymywania takich relacji, to może jednak nie warto bronić jej jak niepodległości?

Celowo piszę o "wersji". O tym, że zmieniamy się praktycznie nieustannie, wie każdy i każda z nas, kto przeczytał kiedyś swoje starsze wpisy w mediach społecznościowych i popadł w zadumę z gatunku "o co tej osobie chodziło?". Albo w krindż. Nawet tu i teraz nie wszędzie funkcjonujemy identycznie - trochę kimś innym jesteśmy w domu, innym wśród przyjaciół, w szkole, na uczelni czy w pracy.

Czy jesteśmy w stanie się zmienić?

Skoro zmieniamy się "mimochodem", nic nie stoi na przeszkodzie, żeby zmieniać się w kierunku, który nam pasuje. Nasze mózgi są super plastyczne, możemy zacząć inaczej działać, czuć, a w konsekwencji nawet inaczej myśleć praktycznie w każdym aspekcie. Jeśli zidentyfikujemy coś, co nam w nas samych przeszkadza albo chcielibyśmy coś w sobie rozwinąć, zmiana jest w naszym zasięgu.

Oczywiście nie w przypadku, gdy nasze problemy wymagają współpracy ze specjalistką lub specjalistą. Nie jesteśmy w stanie samodzielnie pozbyć się depresji czy ciężkich stanów lękowych. Jak rozróżnić czy to, co utrudnia nam funkcjonowanie to temat, z którym możemy pracować sami czy potrzebujemy wsparcia terapeutki lub terapeuty? Jeśli czujemy, że może być ono potrzebne, to bardzo możliwe, że tak właśnie jest. Na pewno nie zaszkodzi się skonsultować.

Co możemy zmieniać?

Nad czym możemy pracować sami? Na przykład nad balansem negatywów i pozytywów w naszej komunikacji. Mnie osobiście dużo przyjemniej się funkcjonuje, od kiedy zauważyłam, że nie mam problemu zwrócić komuś sarkastycznie uwagę, kiedy zrobi jakąś głupotę, a nie zawsze mówię na głos miłe rzeczy, które przychodzą mi do głowy przecież przynajmniej równie często.

Przez pewien czas z premedytacją pilnowałam się więc, żeby "wypuszczać w świat" te komplementy. Na początku czułam się niezręcznie, po naprawdę niedługim czasie weszło mi to w krew. Tym bardziej, że dostawałam "wzmocnienia" w postaci pozytywnych reakcji "ofiar" mojej pracy nad sobą. Było warto, ta drobna zmiana sprawiła, że i ja i osoby w moim otoczeniu czujemy się fajniej. A mogłam "zostać sobą".

Zmiany mają sens wtedy, kiedy wynikają z naszej potrzeby i naszych wartości. W tym aspekcie bardzo ciekawe jest, że w stosunku do siebie łatwiej nam przyjąć postawę 'tak już mam, nie poradzę', ale w stosunku do innych jesteśmy bardzo otwarci na oczekiwanie a nawet wymaganie zmian. Zwłaszcza w relacjach romantycznych, gdy zwiążemy się z "potencjałem" a nie z drugim człowiekiem z jego wszystkimi zaletami i wadami.

Czy warto zmieniać się dla innych?

Czy możemy zmieniać się dla innych? Czemu nie? Jeśli zmiany, o które nas proszą, są w naszym zasięgu, a osoba, która o nie apeluje, chce dla nas dobrze. Zapracowała na nasze zaufanie, cieszy się naszymi sukcesami, jest wsparciem w porażkach. Gdy ktoś dla nas ważny prosi na przykład, żebyśmy nie podnosili głosu, kiedy w czymś się nie zgadzamy, to może warto nad tym popracować dla dobra relacji, zamiast jej kosztem "być sobą".

Innych możemy prosić o zmiany, z założeniem, że mają prawo odmówić. Wymagać możemy ich tylko od siebie. I to też z dużą łagodnością. Każda zmiana potrzebuje czasu, a przede wszystkim przećwiczenia. Na początku będziemy w niej nieporadni, wprawy będziemy nabierać stopniowo. Łatwiej jeśli będzie mocno precyzyjna z konkretnymi działaniami do wykonania a nie ogólnikowa. "Chcę częściej mówić innym komplementy" zamiast "chcę być lepszym człowiekiem".

Zmieniać będziemy się, chcąc nie chcąc, do końca życia. Nikt z nas nie zostanie w 100 proc. idealną wersją siebie. Samoakceptacja nie jest stanem permanentnym, każdy z nas ma momenty, w których lepiej lub gorzej czuje się sam ze sobą. Nie "natrzaskamy" też jej sobie "będąc zawsze sobą" przeciwko wszystkim innym. Potrzebujemy bliskich relacji i akceptacji, żeby utrzymywać dobre samopoczucie.

Co o tym myślisz?
  • emoji serduszko - liczba głosów: 0
  • emoji ogień - liczba głosów: 2
  • emoji uśmiech - liczba głosów: 0
  • emoji smutek - liczba głosów: 0
  • emoji złość - liczba głosów: 0
  • emoji kupka - liczba głosów: 0