stek z tofu

Nie, nie jem mięsa, bo mi nie smakuje, dlatego zostawcie mój stek z tofu w spokoju

Źródło zdjęć: © Twitter.com, Jacek Zarzecki, Materiały własne red. Vibez
Anna RusakAnna Rusak,11.08.2021 09:54

Niektórym nie podoba się, że wegańskie dania brzmią czasem jak te mięsne. Czy moglibyśmy przestać w końcu zaglądać sobie w talerze?

Mięsa nie jem od dwóch lat. Gdybym za każdy żart, uszczypliwy komentarz w tej sprawie czy bardzo "dobrą i potrzebną" radę dostawała 5 zł, mogłabym pewnie kupić już nie jedną paczkę Doritosów.

Najczęściej pojawiającym się pytaniem, które pada, gdy wegan_ka lub wegetarianin_ka informuje kogoś, o tym, że nie zje tego schabowego brzmi: "A dlaczego nie jesz mięsa"? W takiej chwili, nauczona doświadczeniem moich przyjaciół, odpowiadam pytaniem na pytanie: "A dlaczego ty jesz mięso?" i rozmowa się kończy.

Mięsne nazwy, wegański problem

Żaden mięsożerca nie musi się tłumaczyć z tego, co ląduje na talerzu, ale ja i mój kotlet sojowy, musimy się nieustannie bronić się przed wszystkimi komentarzami w stylu: "tym się nie najesz", "to smakuje jak trawa", "ludzie od zawsze jedzą mięso".

trwa ładowanie posta...

Pomińmy już może fakt, że to ostatnie wcale nie jest prawdą, a kiedyś ludzie może i mięso jedli, ale na pewno na ich talerzach codziennie nie lądował biedny, zmodyfikowany genetycznie kurczak, który nigdy nie widział światła. I tu też, trochę, moim zdaniem leży problem tego wiecznego niezrozumienia i powracającego pytania o to, dlaczego tego mięsa w moim jadłospisie nie ma.

To po co w ogóle być wege?

Nie, nie dlatego, że nie lubię smaku mięsa. Choć są oczywiście weganie_ki i wegetarianie_ki, którzy/które przechodzą na dietę roślinną właśnie z tego powodu. To jednak nie jest tak, że wszyscy rezygnujemy ze steków, bo po prostu nam nie smakują. Uwierzcie mi, że gdyby tak było, nasze życie byłoby zdecydowanie prostsze.

Wydaje mi się, że część z nas - ta, która smak mięsa wciąż lubi - przeszła na weganizm/wegetarianizm z innych powodów. I nie, nie była to "moda na bycie wege". Powiedziałabym, że za tą decyzją stoi raczej troska i empatia.

trwa ładowanie posta...

Klimat i zwierzęta przede wszystkim

W każdym razie ja zdecydowałam się na ten krok, bo po pierwsze ważna jest dla mnie sprawa kryzysu klimatycznego. Jak pewnie dobrze wiecie, produkcja mięsa pochłania bardzo dużo wody i niszczy glebę, a do tego przy jego produkcji wydziela się więcej CO2 do atmosfery. Tak wiem też, że nie wszystkie wege produkty są idealne - pisałam o tym tutaj.

Ostatecznie jednak wciąż bycie wege wychodzi planecie na plus. Dodatkowo, za moją decyzją stało też dobro zwierząt. Bardzo boli mnie to, jak traktuje się je w przemyśle hodowlanym i nie zgadzam się na ich cierpienie. Uważam, że wszyscy, którzy tak ochoczo zjadają się mięsem powinni choć raz przynajmniej zobaczyć jakiś dokument, pokazujący, skąd biorą się ich pyszne skrzydełka.

Wege tęsknoty

Prawda jest jednak taka, że tęsknie. Tęsknie za smakiem steka, tatara, wątróbki. Chętnie zjadłabym też czasem boczek i szynkę parmeńską. I dlatego tak bardzo cieszy mnie to, że coraz więcej firm wychodzi nam naprzeciw, spełniając powoli te różne, kiedyś tak odległe "mięsne" smaki.

trwa ładowanie posta...

Oczywiście nie wszystkim się to podoba. Część osób tak jak np. Jacek Zarzecki, który był właściwie inspiracją do tego tekstu, uważa, że nie mamy prawa używać tych przypisanych mięsom określeń, gdy chcemy nazwać swoje danie.

Jak mamy więc nazywać te dania?

Serio, nie wiem, czemu to miałby być taki problem, szczególnie że dodajemy do tych nazw określenia, które ewidentnie wskazują na to, że danie nie zostało przyrządzone z mięsa. Także żaden, obawiający się spróbowania czegoś wege konsument, nie jest narażony na to, że zostanie oszukany.

Dla mnie takie nazwy pomagają oswoić się początkującym wege ludziom z tymi daniami. Pokazują też, że nie trzeba tak naprawdę rezygnować z wielu produktów, bo wege zamienniki naprawdę smakowo dają radę. Za to też właściwie sama kocham tę kuchnię - za kreatywność i pomysłowość.

trwa ładowanie posta...

Cieszę się, że rozwój tej branży jest już na tyle duży, że mogę sobie zjeść burgera i poczuć się tak, jakbym rzeczywiście jadła mięso. To naprawdę piękna sprawa dla kogoś, kto tak jak ja, nie przeszedł na dietę roślinną ze względu na samą niechęć do smaku mięsa. Nie rozumiem, jak więc miałabym go inaczej nazywać, skoro smakiem, teksturą, kształtem, wszystkim właściwie, przypomina mi właśnie burgera?

O co im w ogóle chodzi?

Zastanawia mnie w ogóle, co nas pcha do zaglądania ludziom w talerze? Czy to, co jem na obiad, jest naprawdę aż tak istotne? Widocznie tak, choć mnie osobiście średnio interesuje, co dzisiaj macie w swoim menu.

Sama nie prowadzę żadnej wege propagandy. Po prostu najbliższym serwuje to, co jem sama. I wiecie co? Większość po spróbowaniu dziwi się, że to takie dobre, że się można tym najeść i jeszcze bywa, że smakuje jak mięso.

Dlatego poważnie, nie rozumiem, co stoi za takimi postami, jak ten Zarzeckiego. Czy ja mu tym samym zabraniam jeść mięsnego steka? Nie. Po prostu daje mu, a właściwie każdemu wybór, z którego oczywiście nie trzeba korzystać. A nazwa? Język na szczęście jest płynny i w znacznym stopniu przystosowuje się do odbiorców, czasów w jakich żyją.

Nie spotkałam jeszcze językoznawcy, który burzyłby się na jakąkolwiek wege nazwę, która zapożyczałaby się trochę w tym mięsnym świecie. Dlatego wszystkim życzę naprawdę przede wszystkim dużo otwartości i zrozumienia, trochę mniej wścibskości i ingerowania w czyjeś życiowe czy jedzeniowe decyzje. Myślę, że dzięki temu wszystkim będzie nam się żyło lepiej i smaczniej.

Co o tym myślisz?
  • emoji serduszko - liczba głosów: 1
  • emoji ogień - liczba głosów: 1
  • emoji uśmiech - liczba głosów: 0
  • emoji smutek - liczba głosów: 1
  • emoji złość - liczba głosów: 1
  • emoji kupka - liczba głosów: 1