Freddie Mercury był osobą nieheteronormatywną i mamy na to dowody!

"Bohemian Rhapsody" w TVP. Szok. Spokojnie, nikt jednak nie zamierzał tym filmem promować społeczność LGBTQ+! Panowie w studiu po filmie przeprowadzili za to bardzo ciekawą dyskusję - starali się udowodnić, że Freddie Mercury ze społecznością LGBTQ+ miał niewiele wspólnego, ale to ona doprowadziła do jego upadku.

Jak się pewnie domyślacie, średnio im to wyszło. Pomijając wątki Mary Austin, największym absurdem było chyba jednak stwierdzenie, że Mercury, w przeciwieństwie do dzisiejszej społeczności LGBTQ+, nie obnosił się tak ze swoją orientacją.

Zanim jednak przejdziemy do kilku dość znaczących dowodów, które świadczą o czymś zupełnie innym, to może wyjaśnijmy sobie, jak to z tą seksualnością Freddiego było. Sprawa nie jest w końcu tak oczywista.

Mercury niezbyt często i niezbyt chętnie wypowiadał się publicznie na temat swojej seksualności. Powody mogły być różne – może jak Harry Styles twierdził, że to nie jest temat, o którym warto dyskutować? Może w ogóle uważał, że dyskusja o płciowości jest zbędna i liczy się tylko muzyka?

Możliwe też, że po prostu trochę się tego obawiał – w końcu w tamtych czasach raczej nie pomagało to w budowaniu kariery, a świat był trochę bardziej homofobicznym miejscem niż teraz.

W każdym razie z jego ust nigdy nie padło "jestem gejem". Nie powiedział też, że jest "osobą biseksualną", a mógłby, bo wiemy też o jego intymnych relacjach z kobietami. Dowodów można szukać w jednej z nowszych książek biograficznych o Mercurym:

Nie chodzi nam jednak o ustalanie tego, czy Freddie Mercury był gejem, osobą biseksualną czy osobą niebinarną. Tożsamość płciowa to spektrum, więc jej odczuwanie mogło się też w nim zmieniać.

Istotne jest w zasadzie tylko to, że Mercury zaliczał się do społeczności LGBTQ+ i zdecydowanie był osobą nieheteronormatywną. Co więcej - w przeciwieństwie do tego, co mówili "eksperci" z TVP - jasno to zaznaczał.

Wystarczy spojrzeć na teledyski i teksty piosenek "Queen", żeby wszystko stało się jasne. Puśćcie np. "I Want To Break Free". Nieeee, ten utwór wcale nie ma queerowego podtekstu, skąd!

"Living On My Own" też w ogóle nie pokazuje Freddiego afiszującego się swoją tożsamością seksualną. WCALE. To tylko "przebieranki" i takie tam zabawy z "przyjaciółmi".

Poza tym, gdy spojrzycie na wcześniejszy cytat, okaże się, że Freddie też otwarcie mówił o tym, że sypia zarówno z kobietami, jak i mężczyznami. Jego wąsy też nie są przypadkowe, wiecie? Tylko tak naprawdę to wszystko nie jest istotne.

Istotniejsze jest może to, czemu w ogóle ci wielcy "eksperci" w tym studiu tak bardzo starali się udowodnić, że Mercury ze społecznością LGBTQ+ nie miał niczego wspólnego. Chyba po prostu muszą sobie jakoś w tym swoim homofobicznym świecie wytłumaczyć, że lubią muzykę… ekhem… osoby nieheteronormatywnej.

Cóż, faktów swoimi przemyśleniami nie zmienią i dobrze by było, gdyby się o tym szybko dowiedzieli. Mogą tę prawdę o Freddiem tylko zaakceptować. Sorry. A tak w ogóle, to co powiedzielibyście o Słowackim? Do jego upadku też doprowadził fakt, że był osobą niehetreonormatywną? Czy temu też będziecie zaprzeczali?

Dodajmy może tylko na koniec, że sam film "Bohemian Rapsody" był krytykowany za sposób, w jaki mówi o seksualności Freddiego. Twórcom zarzucano, że nie poświęcili tej kwestii odpowiedniej uwagi i czasu przez co, po jego obejrzeniu, można było wysnuć mylne wnioski.

Źródło: Mirror, USA Today