Sierżant Bagieta odszedł z policji

Dlaczego Sierżant Bagieta odszedł z policji? "Postanowiłem pozbyć się tego syfu"

Źródło zdjęć: © Vibez / Canva, YouTube
Blanka RogowskaBlanka Rogowska,13.11.2022 15:00

Chyba wszyscy, którzy choć trochę interesują się policją, byli w szoku, gdy jeden z pierwszych i najbardziej rozpoznawalnych policyjnych influnecerów odszedł ze służby. Sierżant Bagieta, który przez cztery lata vlogowania, dał się poznać jako prawdziwy pasjonat policyjnej roboty, na YouTubie opowiada o powodach odejścia, m.in. postępowaniu za mema, czy - o zgrozo - brak czapki. Zapowiada, że nadal będzie opowiadał o nieprawidłowościach w formacji. - O pudrowaniu g*** u nas w firmie (w policji - red.), postępowaniach, dziwnych decyzjach dziwnych ludzi - zapowiedział Sierżant Bagieta.

Sierżant Bagieta to pseudonim anonimowego vlogera, który na YouTubie tworzy od ponad czterech lat. Przedstawiał się jako policjant ze Śląska i był jednym z pierwszych policyjnych influnecerów w Polsce. Format filmików, które zamieszczał na YouTubie, był bardzo ciekawy. Policjant nigdy nie ujawnił ani swojego imienia, ani twarzy. Na nagraniach często widzieliśmy świat z tego perspektywy, np. jego dłonie, deskę rozdzielczą i ulicę Sosnowca. Funkcjonariusz jeździł po mieście i opowiadał o pracy w policji - o perspektywie policjanta, różnych ścieżkach kariery pow formacji, przestępcach i prawie.

Na YouTubie jego kanał zebrał 292 tys. subskrybentów, a niektóre z jego filmików nawet po milion wyświetleń.

Sierżant Bagieta odszedł z policji

Sierżant Bagieta przez cztery lata działalności w internecie dał się poznać jako absolutny pasjonat swojej pracy. 30 października na YouTubie poinformował, że odchodzi z policji, czym wprawił w osłupienie swoich widzów.

Jak sam mówi cywilem jest od 25 października, choć raport z wniosek o odejście złożył 15 października. - Dlaczego postanowiłem pozbyć się tego syfu z mojego życia? - tak zaczyna swój pierwszy z dwóch filmików, w których zdradza kulisy swojej decyzji. Zaznaczamy, że ten tekst opieramy głównie na zwierzeniach samego Sierżanta Bagiety. Nie znamy oficjalnego stanowiska samej policji w kwestii, które vloger porusza.

Sierżant Bagieta powiedział, że decyzja o zrzuceniu niebeskiego munduru nie była podjęta pod wpływem emocji czy chwili. To był proces.

Vloger zdradził, że bezpośrednio przed odejściem toczyły się wobec niego dwa postępowania dyscyplinarne i jedno sprawdzające. Ostatecznie jednak odszedł z formacji za porozumieniem stron zanim te zdążyły się zakończyć.

- Chciałem odejść bez robienia dramy, że próbuję wywierać presję na przełożonych, na ludzi z wydziału kontroli - mówi na nagraniu były już policjant, tłumacząc, dlaczego o problemach i zamiarze odejścia z formacji informuje dopiero po fakcie.

Vlog Sierżanta Bagiety. "Przełożeni nie byli zachwyceni"

Sierżant Bagieta - jak sam mówi - do służby przyjął się w 2015 roku. Dopiero po odejściu z formacji zdradza, że pracował na III komisariacie policji w Katowicach - przez większość czasu w ogniwie patrolowo - interwencyjnym, a przez rok w wydziale kryminalnym jako dochodzeniowiec. Policyjnego vloga prowadził ponad cztery lata. Jak mówi, jego przełożeni entuzjastycznie do działalności internetowej nie podchodzili.

W 2018 roku dowództwo policji zaczęło przyglądać się coraz popularniejszemu vlogerowi. A że pierwsze nagrania pochodziły z Sosnowska to z Komendy Głównej Policji do policji w Sosnowcu wpłynęło oficjalne zapytanie czy lokalny komendant miejski wie, kim jest tajemniczy policjant z YouTubie. Było też polecenie, by dowództwo zaczęło opiniować te nagrania i sprawdzać, czy Sierżant Bagieta nie mówi przypadkiem za dużo i nie ujawnia danych wrażliwych.

Zwolniłem się z Policji, czyli koniec tego Syfu - Powody i Okoliczności cz. 1

Jak mówi dziś Sierżant Bagieta, spotkał się osobiście z ówczesną rzeczniczką sosnowskiej policji. Od tego momentu władze policji wiedziały już kim jest Sierżant Bagieta. Po ujawnieniu tożsamości Sierżanta Bagiety padł nawet pomysł, by kolejne filmy nagrywane były już pod patronatem policji i we współpracy z oficerami prasowymi. Vloger nie zgodził się.

- Nie chciałem, żeby mi ktoś dyktował, co mam mówić - mówi Sierżant Bagieta na nagraniu. Rzeczniczka mimo to miała zaopiniować vloga pozytywnie, o czym poinformowała Komendę Główną Policji.

Mimo to, z działalności vlogera miał nie być zadowolony katowicki przełożony policjanta. Spór dotyczył głównie tego, czy Sierżant Bagieta ma prawo w czasie wolnym od służby, robić i mówić w internecie, to co mu się podoba.

Sierżant Bagieta. Postępowanie za mema, czapkę i tatuaże

Vloger mówi, że przez ponad cztery lata służby wytaczano mu "dużo" wewnętrznych, służbowych postępowań policyjnych. Większość to były postępowania sprawdzające, ale zdarzały się też dyscyplinarne - najpewniej trzy. Dodajmy, że zazwyczaj by wytoczyć policjantowi postępowanie dyscyplinarne, wcześniej wytaczane jest sprawdzające.

W przypadku jednego z nich - jak twierdzi Sierżant Bagieta - dowiedziono, że przełożony, który je wszczął, zrobił to bezpodstawnie. Mimo korzystnego dla vlogera finału sprawy, w czasie trwania postępowania pozbawiony był nagród, czy szansy na awans na stopniu zaszeregowania. Zaczął mieć problemy ze snem. Jak mówi, to wtedy poczuł pierwsze oznaki wypalenia zawodowego.

- Poczułem się źle potraktowany z tym stopniem. Pomyślałem, że nikt nie poniesie za to konsekwencji. Można tak sobie wszczynać policjantowi postępowania, a potem uznać, że jest niewinny, choć tak wiele na postępowaniu stracił. Czułem się sfrustrowany - mówił.

Jak mówi vloger, chodziło o grafikę przedstawiającą mapę Bytomia dla przyjezdnych. Był tam dość nietradycyjny podział miasta na dzielnice oznaczone takimi nazwami, jak np. "tutaj możesz dostać wpier***". - - Nie wiem, jak bardzo trzeba nie mieć dystansu żeby się zesra*** o to, że się ktoś śmieje z twojego miasta - mówi były policjant, który grafikę usunął ze swoich kanałów, ale dowódcy i tak wszczęli wobec niego postępowanie. Na przesłuchania mieli wzywać nawet mamę Sierżanta Bagiety.

Sierżant Bagieta twierdzi, że policja wszczęła mu postępowania za tatuaże. Według przepisów, funkcjonariusz może je mieć, ale nie powinny się znajdować w miejscu bardzo widocznym. Były policjant twierdzi, że wszycy od początku wiedzieli, że ma tatuaże. Ale postępowanie wszczęto mu dopiero po kilku latach. Sugeruje, że mogło to być związane z niezadowoleniem dowództwa co do jego działalności w internecie. Postępowanie zakończyło się uznaniem go winnego, ale odstąpiono od wymierzenia kary i przeprowadzono jedynie rozmowę dyscyplinującą.

Podczas tej rozmowy okazało się, że w toku postępowania zgromadzono niemal wszystkie dostępne nagrania z pracy policjanta. Sprawdzano, czy tatuaże były widoczne i czy mundurowy zawsze miał na sobie czapkę. Okazało się - o zgrozo - że kilka razy nie miał nakrycia głowy. Inne zarzuty postępowań miały dotyczyć m.in. przeklinania na interwencji wobec mężczyzny, który - jak twierdzi Sierżant Bagieta - stosował przemoc domową oraz używania prywatnego sprzętu na służbie. Vloger mówi, że odszedł z policji zanim te postępowania zakończono.

NSZZ Policjantów: Postępowania za absurdalne czyny powodem wypalenia zawodowego

Krzysztof Bacer, wiceprezewodniczący NSZZ Policjantów, od lat mówi, że bywa, że postępowania dyscyplinarne są wytaczane policjantom za błahe przewinienia, czy są używane jako forma nadużyć i mobbingu wobec mundurowych. Absurdalne postępowania są jego zdaniem jednym z powodów wypalenia zawodowego policjantów.

- Z jednej strony, żeby człowieka zupełnie wyrzucić z formacji, musi zrobić coś naprawdę skandalicznego, np. popełnić przestępstwo. Z drugiej, non stop musi się liczyć z potencjalną dyscyplinarką za najmniejszy błąd. Początkowo ta fala dyscyplinarek była związana ze śmiercią Igora Stachowiaka w 2016 roku. To dobrze, że zaczęto się policjantom bardziej przyglądać, ale zaczęło też dochodzić do absurdów. Wszczynano za wszystko: za nieprzepisową latarkę, za nóż do otwierania konserw na służbie. Nasz związek zawodowy zajmował się wtedy niemal tylko ochroną prawną policjantów - mówił mi Balcer czerwcu tego roku w rozmowie na temat wypalenia zawodowego, która ukazała się w łódzkiej "Wyborczej".

Sierżant Bagieta o pracy dla statystyki i mandatach

Kolejne frustracje Sierżanta Bagiety miały być związane z czasem pandemii i poleceniem, żeby dawać ludziom mandaty za załamanie restrykcji związanych z COVID-19. Naciskać miał na to - według słów Sierżanta Bagiety - Komendant Miejski Policji w Katowicach. Vloger na YouTubie opowiada, że gdy policjanci wchodzili do galerii handlowych by sprawdzać, czy klienci mają założone maseczki, za nimi wchodzili ubrani po cywilnemu policjanci z wydziału kontroli, którzy mieli sprawdzać, czy mundurowi aby na pewno wykonują polecenia i za bardzo nie pobłażają obywatelom. Powodem do pretensji miało być np. to, że policjant decydował się pouczyć, a nie wystawić mandat.

Praca dla statystyki miała od tego momentu stać się normą. Mimo, że według przepisów to policjant ocenia sytuację i dostosowuje do nich decyzję, czy obywatelowi należy się mandat lub wniosek o ukaranie do sądu, czy może wystarczy go pouczyć.

trwa ładowanie posta...

Sierżant Bagieta twierdzi, że przełożeni naciskali na katowickich policjantów, żeby zawsze wystawiali mandat. - Przeklinanie w miejscu publicznym, nieobyczajne wybryk, najpopularniejsze zachowania, które można gdzieś tam po imprezie wyłapać - wymienia vloger czyny, za które dowództwo kazało wypisywać mandaty.

- Nie będę latać za ludźmi i na siłę im wystawiać mandatów - dodał vloger.

Sierżant Bagieta o atmosferze pracy w policji

Były policjant tłumacząc powody odejścia opowiada też o złośliwych uwagach dowódców. Choć nie nazywa tego mobbingiem, mówi o częstym wyśmiewaniu mniej doświadczonych z błahych powodów.

- Potem to się już nauczyłem pyskować. Ale wtedy to człowiek jeszcze powiedział: "tak jest", głowę schylił - mówi były mundurowy i radzi: - Nigdy nie bądźcie takimi policjantami. Zawsze potrafcie się odezwać. Jak wiecie, że macie rację to walczcie o swoją rację. Nieważne, kto ma ile na pagonie. Ważne, żeby wyjść potem z twarzą i móc sobie potem spojrzeć w mordę, żeby po prostu być uczciwym wobec siebie i nie być c***.

Inne powody odejścia, które wymienia, to zachowanie dowództwa, które miało być "czepianiem się o wszystko", decyzje co do organizacji pracy policji w Katowicach, m.in. likwidacja patroli stałych.

- Chce mieć spokój - mówi były policjant, który dodaje, że z czasem zauważył u siebie klasyczne objawy wypalenia zawodowego.

- Miałem poczucie, że tak do końca to nie warto. Nie za te pieniądze i nie za to, jak cię traktują w robocie. Zacząłem zauważać, że staję się tym policjantem, którym obiecałem sobie zawsze, że się nie stanę - mówił.

Co dalej z Sierżantem Bagietą?

Influencer zdradza, że dostał się na wymarzone studia - ratownictwo medyczne. Zapowiedział, że teraz już bez skrępowania i lęku o konsekwencje służbowe, będzie opowiadał w internecie o służbie w policji. - O pudrowaniu g*** u nas w firmie (w policji - red.), postępowaniach, dziwnych decyzjach dziwnych ludzi - zapowiedział Sierżant Bagieta.

Co na odejście Sierżanta Bagiety ze służby mówi się w środowisku ? - Reakcja przełożonych? Wydaje mi się, że ulga - mówi na nagraniu Sierżant Bagieta.

Zwolniłem się z Policji cz.2 - czyli stałem się kimś, kim obiecałem, że się nie stanę.

Wydarzenie było omawiane przez wiele dni na formach dyskusyjnych dla policjantów m.in. na Facebooku, odnotowali je także policyjni blogerzy np. Piotra Chwastowski, autor kanału Psy Dają Głos, znany jest z kąśliwego języka i aktywnej obrony policjantów, jako grupy zawodowej, przed krytyką opinii publicznej. To fragment jego posta na Facebooku w tej sprawie:

"Ale pamiętajcie to jego jego prawda, którą on doświadczył i ja jej neguję. Bo to on służył w konkretnych uwarunkowaniach.

Jestem natomiast przekonany, że są tysiące fantastycznych kierowników, przełożonych i liniowych policjantów, którzy z dala od fejsa i jutuba robią po prostu dobrą robotę.

Od samego początku PDG istnieją po to aby pokazywać to co się Policji udaje. Wszystko to z czego może być dumna. Jestem totalnie nieobiektywny i na maksa pokazuję wam wyłącznie jedną stronę medalu. ŚWIADOMIE! Dobrą. Taki jest plan aby dać przeciwwagę do tysięcy wpisów kopiących ludzi munduru.

Od zawsze walczę ze stereotypami i uogólnieniami. Tysiące razy tłumaczyłem, że to nie Policja zabiła Stachowiaka. Tysiące razy tłumaczyłem, że to nie Policja kogoś poturbowała. To zawsze są konkretne osoby, które personalnie odpowiadają za swoje czyny. OSOBY! Nie całość stanu!"

trwa ładowanie posta...
Co o tym myślisz?
  • emoji serduszko - liczba głosów: 0
  • emoji ogień - liczba głosów: 5
  • emoji uśmiech - liczba głosów: 1
  • emoji smutek - liczba głosów: 2
  • emoji złość - liczba głosów: 0
  • emoji kupka - liczba głosów: 4