Taco Hemingway - recenzja albumu "1-800 Oświecenie"

Taco Hemingway i 1000 dni samotności. "1-800 Oświecenie" [RECENZJA]

Źródło zdjęć: © Facebook - Taco Hemingway
Maja Kozłowska,
22.09.2023 16:00

Taco Hemingway wrócił i choć nie zrobił tego cichcem i niezauważenie, tylko z bum i bang, to nadal jest to powrót bardzo w jego stylu. Może nie szyty na miarę, ale na pewno - dopasowany do realiów i (stosunkowo?) do potrzeb.

Trudno obecnie o rewolucję w muzyce - szczerze, dawno nie słyszałam albumu, który nazwałabym wywrotowym, zdolnym do utrzymania w garści całego pokolenia i pół następnego. Takie płyty nie powstają codziennie, a jedynie się zdarzają i dobrze. Oczywiście są takie, które starzeją się z godnością, ba, czas wręcz dodaje im uroku, bo można docenić to, co przeoczyło się przy pierwszym i trzydziestym odsłuchu. Jeśli jednak ponadczasowość stanie się synonimem wygrzanego miejsca w polskiej popkulturze, mamy to, nie zginiemy. Jedna płyta Taconafide pięć lat temu, w tym roku eksperymentalny materiał Lordofonu. Inspiracje, recykling, zero waste, mainstream, degustacje, badania kontrolne. Trafiliśmy w sedno ewolucji.

Taco Hemingway poddawał się jej dość mozolnie, by znaleźć się tu i teraz, w momencie, w którym skręca, jak zawieje. Wcześniej jego gatunkowe flirty były ograniczone do poziomu konceptu, tymczasem "1-800 Oświecenie" jest jak zgarnięcie Instagrama każdej dostępnej laski na imprezie. Czy to źle? Zależy, jak leży, puszczenie oczka nikogo nie krzywdzi. Zebrane doświadczenie poskutkowało za to nierówną fakturą i wybojami, by zaraz potem przejść gładkim ślizgiem w delikatnie spóźnione letniaczki czy zapowiadane ciepłym głosem speakera radiowe hity.

"1-800 Oświecenie", które wara nazywać polskim "Dawn FM" od The Weeknda, na tle kariery rapera wypada w nowym punkcie wyjścia. Taco jest dla mnie jednym z niewielu artystów, którzy pomimo rozwoju (słyszalnego i niezaprzeczalnego, począwszy od flow na technice skończywszy) poruszają się w karierze ruchem jednostajnym, bardzo ekonomicznym. Odchyły mieszczą się w przewidywanych dla niego normach. Zaskoczenia nie przebijają sufitu. Rozczarowania nie spędzają snu z powiek. To duża rzecz - samemu dla siebie wyznaczyć standardy i nie schodzić poniżej widełek.

Taco Hemingway - recenzja albumu "1-800 Oświecenie"
Taco Hemingway - recenzja albumu "1-800 Oświecenie" (Instagram - Taco Hemingway)

Taco Hemingway - "1-800 Oświecenie" odsłuch archiwalny

Radiowa aura mnie osobiście kupuje i nie zamierzam stękać, że wstawki są za długie czy że powinny znaleźć się na osobnych trackach, żeby móc je bezboleśnie skipnąć. W ten koncept mogę uwierzyć - ufam, że to było potrzebne. Zabieg poniekąd zmusza słuchacza, by przynajmniej ten jeden raz zaznajomił się z audycją od A do Z. Święcenie pierwszych razy ma się u nas dobrze, więc być może tyle faktycznie wystarczy. Motyw wina nie mógł zostać podarowany (wciąż boleję nad "Wytrawnym z nutą desperacji", które nigdy nie było grane na żywo).

Odbijając się od radia, "1-800 Oświecenie" po kilku pierwszych odsłuchach daje vibe programu, którego słucha się regularnie. Dla rozrywki lub z przyzwyczajenia. Raz na tydzień, chociaż niekoniecznie o narzuconej porze. Moim zdaniem to nie jest krążek do katowania i puszczania w pętli, aczkolwiek ma przebłyski i momenty, które wybiją się jak one-hit-wondery.

Co najlepsze, można w nich wybierać i przebierać, bo z jednej strony mamy choćby fantastyczną (albo przynajmniej interesującą) interpretację Grzegorza Turnaua i utworu "Cichosza", z drugiej bujający Nametag czy agresywny "Main Stage Freestyle" z paroma linijkami, które nie tylko są celne, ale i zabawne. Wspomnienie "gówniary z paletką", biorąc pod uwagę historię TacoIgą Świątek (zmianę słów w refrenie "Tamagotchi" na żywo) - najs. Bestia, OIO, młode pokolenie, tak słyszymy to. "Hasztag FEST" - przy tym nie mogłam się nie zaśmiać, chociaż styl, w jakim upadło Follow The Step, aż prosiło się o kpiący przytyk.

Taco Hemingway - Cichosza feat. Otsochodzi (prod. Zeppy Zep)

Taco Hemingway: goście, czyli w polskim domu zdejmuje się buty

"1-800 Oświecenie" o dziwo mocno broni się featami. Tu zawsze jest na dwoje babka wróżyła, podczas gdy goście najnowszego albumu Taco statecznie dźwigają ten ciężar na barkach. Bez pudła, przy czym największe show robi Daria Zawiałow, z której muzyką osobiście nie jest mi do końca po drodze. Jednocześnie artystka w "Mixie Sałat" (gdzie w bicie słychać podobieństwo do "Dele") poleciała tak, że jej zwrotka wbiła się w banię i nie chce z niej wyjść. Drugi tak zaraźliwy fragment po refrenie "Gelato", ale jako że to był singiel, to mogę go wykluczyć z tej nieformalnej rywalizacji. "Jesteś mentalnością twoich starych z PRL-u" boli trochę za bardzo, kiedy dociera, że ja, ty i sąsiad bujamy się wiecznie z tym samym gównem, którego nie wytrze się niestety tak łatwo jak tego spod podeszwy buta.

Numer z Dawidem Podsiadło - poprawnie popowy, lekki, przyjemny. Dla mnie odrobinę zmarnowany potencjał bitu @atutowego, ale są też plusy. Wyższe partie Dawida bardzo miłe, a w "Całych latach" nie doświadczy się żadnej k*rwy, więc uczniowie będą mieli się do czego odnosić, przedstawiając prezentacje o przemijaniu. Radiowcom odpadnie robota w blurowaniu - trzy, dwa, jeden, oto nowe postwakacyjne "Fiji".

Sampel "Jenny" Edyty Bartosiewicz jest najlepszym, co wydarzyło się w "Może to coś zmieni", za to Schafter, OtsoOki znakomicie wblendowali się w klimat "1-800 Oświecenie". Najciekawiej wypadł młody Jan, najlepiej jednak Oki. Udział Young Leosi był marginalny, a "Codziennie" to dla mnie jedyny realny skip. Nie mówię nawet o tym, że tematycznie wałkowany wzdłuż i wszerz (i pojawia się nawet na tym samym albumie) - pierwszy raz na "Białkoholikach" przy okazji "Umowy o dzieło", ale te pseudowakacyjne wyciągnięcia wokali nie siadły i już. Ostatnią deską do trumny był a'la klawesyn - jeśli denerwował tylko mnie, to sorry.

Taco Hemingway - Nametag feat. schafter, OKI (prod. @atutowy)

Taco Hemingway - raz na wozie, raz pod wozem

Może i brakuje mi wersów ostrych jak żyleta czy numerów, o których od początku można powiedzieć, że będą ikoniczne. Na "1-800 Oświecenie" padło kilka ciekawych linijek, zarzutów o grafomaństwo stawiać nie mam zamiaru. Tematycznie niestety dostrzegam zmęczenie materiałem, lekką stagnację i powtarzalność. Przydałaby się zmiana perspektywy, chociaż rozumiem, że prawie 10 lat w branży i płyty wydawane nierzadko rok po roku w tym nie pomagają. Niektórzy tracą świeżość już po dwóch pierwszych albumach.

Jeśli te wersy są gorsze niż w intro, drogi słuchaczu obwiniaj me szczęście

- rapuje Taco w "EINECEIWŚO 008-1" ("1-800 Oświecenie" od tyłu)

Krążą miejskie legendy o tym, że artyści tworzą najlepsze rzeczy, kiedy są nieszczęśliwi. Jeśli jednak tym Taco próbuje się bronić - nie kupuję tego. Niby skromny jak Kendrick, z drugiej strony bragga w "Makarena Freestyle". W zderzeniu z tym, co nawija w outro, cały obraz się sypie. Nie potrzebuję usprawiedliwienia, serio i fani też raczej nie. Szczęścia życzę niezależnie od subiektywnego poziomu położonych wersów.

Taco Hemingway - album po najdłuższych wakacjach w życiu

Filip wrócił do nagrywania (solowego) projektu po ponad 1000 dniach wolnego od tworzenia i zupełnie szczerze, dowiózł. Projekt jest zaopiekowany muzycznie i wizualnie, zaskakuje też gatunkowa rozpiętość, z czego największym piskiem (i zarazem triggerem) jest tu "Pakiet platinium". Mogę się założyć, że dla jednych to będzie jeden z najlepszych, a dla innych jeden z najgorszych numerów na płycie. Nic pomiędzy.

Innych wahań nie notuję, wszyscy, którzy wyczekiwali, mogą zacierać ręce i streamować, już zależnie od indywidualnych upodobań na ustawicznej repecie albo od święta. Mój redakcyjny kolega Konrad stęsknił się za Taco bardziej ode mnie, ale wnioski wyciągnęliśmy podobne. "1-800 Oświecenie" nie jest Mount Everestem, może nawet nie K2, ale będziecie państwo zadowoleni.

Zawsze będę obstawać za tym, że muzyka ma przede wszystkim dawać fun. I na tym albumie, wbrew absolutnie wszystkiemu, jest go bardzo, bardzo dużo.

Co o tym myślisz?
  • emoji serduszko - liczba głosów: 7
  • emoji ogień - liczba głosów: 1
  • emoji uśmiech - liczba głosów: 0
  • emoji smutek - liczba głosów: 0
  • emoji złość - liczba głosów: 0
  • emoji kupka - liczba głosów: 2
laska z inta,zgłoś
Jak dla mnie album bardzo dobry. Recenzenci zacięli się jak płyta na zdaniu "nie ma już nic do powiedzenia" zapominając o tym, co ma na celu ten album. Z tego co widzę jest to album mający stanowić towarzystwo dla słuchaczy na bezsenne noce. To wyraz wsłuchania się w odbiorcę. Siłą rzeczy porusza problemy każdej laski z instagrama i wałkuje uniwersalne tematy, które bolą wszystkich (empatia). Do tego wstawki mówione genialne i podnoszące na duchu. Moim zdaniem ten album jest przejawem dojrzałości artysty oraz ręką wyciągniętą w stronę osób, które nie zawsze rozmawiają o tym co je boli bo przyjęło się w naszej kulturze, że tak nie należy i nie ma po co. Widać też, że w ten sposób sam autor dokonuje pewnej autoterapii, stając się częścią tego uniwersalnego słuchowiska.
Odpowiedz
1Zgadzam się0Nie zgadzam się
Ta płyta to okropny chłam!
Odpowiedz
0Zgadzam się2Nie zgadzam się
TacoFanka,zgłoś
A mnie się podobało 😉 Tak na serio, ja kocham gościa od Umowy O Dzieło i mimo że jestem 7 lat do przodu, to myślę i czuję to samo. Dusze artystyczne tak mają, że często kręcą się w kółko i dla mnie jest to pocieszające, że ktoś z takim talentem i dokonaniami ma podobny bajzel w sercu... Niektórzy mówią, że ten album jest jak terapia, jeśli komuś pomaga - niech powstaje takich więcej. Ja nigdy tyle nie tańczyłam i nie bawiłam się tak dobrze, jak przy odsłuchu nowego albumu Taco. A ja z tych nie tańczących :) lek doskonały ❤️
Odpowiedz
3Zgadzam się0Nie zgadzam się