Ks. Woźnicki poucza polską reprezentację: "Lewandowski-piłkarzyk z opaseczką"

Ks. Woźnicki jest znanym i bardzo kontrowersyjnym duchownym, byłym salezjaninem. Przejął internetową schedę po ks. Natanku (tym od Harry'ego Pottera) i może pochwalić się wyczynami, jakich nie dokonał żaden inny kapłan przed nim. Jako pierwszy ksiądz został eksmitowany z domu zakonnego - za uszami ma głoszenie antysemickich kazań (za co został prawomocnie skazany), wyzywanie Maryli Rodowicz czy polskiej sprinterki Ewy Swobody. Jego poglądy to jedno, ale wygłaszanie ich z ambony podczas mszy św. słusznie budzi niesmak.

Ks. Woźnicki chętnie i głośno wypowiadał się na temat tatuaży u kobiet (sprawa Ewy Swobody: "Co ona z siebie robi? Choinkę? [...] nie da się na ciebie patrzeć. Wyglądasz, jak potwór"), krytykował noszenie przez nie spodni (dopuścił się znieważenia policjantki: "Jest pani w spodniach. Stoi pani jak ladacznica na rogu ulicy, która czeka na okazję") czy stwierdził, że Tina Turner (o zgrozo!) "zamiast śpiewać dla chwały bożej, śpiewała dla pieniędzy i chwały ludzi".

Tak dla odmiany, ks. Woźnicki na celownik wziął sobie mężczyzn. Konkretniej - polską reprezentację narodową w piłce nożnej. Dostało się wszystkim, również Lewandowskiemu.

Duchowny twierdzi, że polska drużyna nigdy nie odniesie sukcesów sportowych, ponieważ... nie walczą za Boga. Natchnionym głosem opowiada, że Polacy "wygrają w piłce nożnej dopiero wtedy, kiedy katoliki będą". Wierzących sportowców porównuje dalej do żołnierzy Sobieskiego idących na Wiedeń.

Tak, wyznanie faktycznie ma w sporcie kluczowe znaczenie. Wcale nie chodzi o talent, umiejętności, pracowitość czy samodyscyplinę.

Na zachętę nazywa polską reprezentację "posoborowymi miągwami" i postuluje, że karty się odwrócą, jeśli tylko piłkarze zaczną być przykładnymi katolikami.

Duchowny udowodnił, że on jeńców nie bierze. Od góry do dołu zrugał polską reprezentację narodową w piłce nożnej, a najgorzej, bo ad persona, dostało się Robertowi Lewandowskiemu.

- Nie wygrają nigdy żadnych mistrzostw świata, chyba że kantem, oszustwem, to tak! Bo nie walczą w imię Boga! Za Boga, dla Boga, dla Wieczności, dla naszej ojczyzny, katolickiej Polski. Bo w piłce nożnej i innych sportach walki to jest jak wojna jak Wiedeń! - podsumował na koniec smutną przyszłość Polski ks. Woźnicki.

Groźbą nikogo nie nawrócimy, więc... chyba musimy pogodzić się z pasmem porażek na arenie międzynarodowej. I cieszyć się, że mamy przynajmniej bogobojną drużynę siatkarską.