"Folie à deux". Narośl na plecach "Jokera" [RECENZJA]

"Folie à deux". Narośl na plecach "Jokera" [RECENZJA]

Źródło zdjęć: © materiały prasowe
Maja Kozłowska,
01.10.2024 17:00

Gdy "Joker" Todda Phillipsa wszedł na ekrany kin, ludzi owładnął prawdziwy szał. Każdy go obejrzał. Każdy z nim sympatyzował. Każdy "rozumiał". Każdy chwalił. "Joker. Folie à deux" tego sukcesu niestety nie powtórzy. Z przykrością: nie jest nawet blisko.

Wychodząc z sali kinowej, ku mojemu zdziwieniu, usłyszałam zachwyty. "Świetny film". "A Lady Gaga? Wspaniała" - mówiły trzy panie w entuzjastycznej wymianie poglądów. Zastanawiam się, czy aby na pewno oglądaliśmy tę samą produkcję. Bo przecież nie mogły mówić o "Joker. Folie à deux" Todda Phillipsa, prawda? Prawda?

Druga część filmu ma zasadniczo dwa ogromne problemy, które pozornie zdają się wykluczać siebie nawzajem. Zrazem jednak ironicznie odbijają refleksję, którą usiłuje zasiać w głowach widzów "Folie à deux". Kontynuacja "Jokera" nie jest w pełni samodzielna - nie może być. Powroty i wolty zamiast być mrugnięciem do uważnego widza, stają się przyciężkie, męczące i nużące. Od gestu Lee, która udaje, że klamką odstrzeliwuje sobie łeb, przez wyliczanie zbrodni popełnionych przez Arthura (tak, pamiętamy, że było ich pięć - o zabójstwie matki nikt się nie dowiedział) aż po "That's Life" elegancko mruczane przez Franka Sinatrę, przewijające się niby od niechcenia przez oryginalny soundtrack nasycony genialnymi przecież interpretacjami Lady Gagi. I po co to komu? Odcinanie kuponów zdecydowanie nie siadło, a jednocześnie umożliwiło narodziny nie w pełni wykształconego tworu, który solo jest po prostu musicalem z kiepską fabułą i gwiazdorską obsadą.

x
x (materiały prasowe)

"Joker. Folie à deux". Najlepsze karty w talii?

Spalonej narracji, podobnie jak nieśmiesznego żartu, nie uratuje nawet fenomenalny Joaquin Phoenix, który po tym, co pokazał w "Jokerze", nie bardzo miał co grać. I choć tanecznych scen mamy od groma (w końcu to musical), to żadna z nich nie robi tego, co sekwencja na schodach w rytm "Rock & Roll" Garry'ego Glittera. W pamięci utkwił mi obraz Arthura na więziennym spacerniaku, przywiązanego do słupa jak zwierzę, moknącego na zacinającym deszczu, lecz to zdecydowanie zbyt mało wrażeń, jak na prawie 2,5-godzinny film.

Lady Gaga jest gwiazdą i diwą - po prostu. Pojawia się w filmie, przemyka, śpiewa - obłędnie. Lecz niestety jej obecność okazuje się marginalna, niewiele znacząca. Równie dobrze mogłaby okazać się kolejnym urojeniem cierpiącego w więzieniu Arthura. Dużo lepiej na ekranie wypadają postacie o pozornie nieistotnym znaczeniu dla fabuły.

Brendan Gleeson jako brutalny, choć muzykalny klawisz Jackie, wycisnął swoją rolę do cna, pojawiając się jako personifikacja stereotypu brutalności i rubaszności munduru. W Gotham City nikt inny nie nadawałby się do tej funkcji. W trakcie kilkuminutowego performanace'u zmroził także Steve Coogan w roli pozbawionej kręgosłupa dziennikarskiej hieny, Paddy'ego Myersa.

Wisienką na torcie wśród kreacji drugoplanowych aktorów jest naturalnie występ Catherine Keener, grającą prawniczkę Maryanne Stewart, obrończynię Arthura Flecka. Ona jako jedyna naprawdę przejmuje się losem mężczyzny i próbuje zwrócić uwagę opinii publicznej nie na osobę, a ignorowany, mocno niewygodny motyw choroby psychicznej. "Potrzebujesz pomocy" - mówi, szczerze wierząc, że Arthur nie jest bojówkarzem z systemem ani antysuperbohaterem. Sceny z jej udziałem są też jedynymi w całym filmie, które odrobinę odciążają popkulturowy wizerunek osób w kryzysie zdrowia psychicznego - z których zbyt często robi się modelowych złoli, uwielbianych i adorowanych przez tłumy.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Joker: Folie À Deux - Oficjalny zwiastun #2 PL

"Joker. Folie à deux". Żart bez puenty

Drugi "Joker" jest niczym wąż połykający własny ogon. Goni, lecz tak naprawdę - nie wiadomo za czym. Historia ostatecznie ma bardzo nierówne tempo, czemu nie pomagają nawet numery musicalowe. Nimi enjoyowałam, aczkolwiek daleko mi do miłośnika standardów - zabrakło błysku i blasku, zostało cieszenie się soundtrackiem. Przyjemnym, ale niewyróżniającym się - no, za wyjątkiem utworu "The Joker" i, powiedzmy, półfinałowej sceny w sądzie.

Przez pierwszą połowę filmu Arthur Fleck pędzi marny żywot więźnia. Przeraźliwie wychudzony (wątpliwe moralnie są te metamorfozy) gaśnie, od czasu do czasu pocieszając się wyżebranym papierosem. Coś się zmienia, kiedy spotyka Lee - pacjentkę z sąsiedniego bloku, która karmi go pochlebstwami, wizją wielkości i wspólnej przyszłości. Dalej: marnotrawstwo. Olbrzymie marnotrawstwo sceny, która miała (lub powinna) być przełomem, czyli "przywdzianie uśmiechu" Jokera nakreślonego szminką na szybie - prowadzącej absolutnie do niczego. Do listy grzeszków reżysera dodaję intymność między Arthurem i Lee - przy tej scenie opowiadam się całym sercem za tymi, którzy twierdzą, że sceny seksu są niepotrzebne i śmiało mogłyby zniknąć z kina.

W drugiej części "Joker. Folie à deux" tytułowy bohater staje przed sądem. To trudny proces - niezbyt zajadły, mętny, pozbawiony charakteru. Każdy świadek maglowany przez obronę zeznaje - realnie - na korzyść Arthura. Brak tam walki: tę mają nam zastąpić wewnętrzne zmagania Flecka, który poddaje się Jokerowi, by krótko później z niego zrezygnować. A wtedy: bum. Najbardziej nieatrakcyjne zakończenie raczej nieciekawego filmu. Atakuje z cichca, z przyczajki, pozostawia bez głębszych refleksji, a mimo wszystko zdejmuje odpowiedzialność z barków Arthura. Nie jest to finał, na który można liczyć. Nie jest to nawet sensacja - choć na taką może pozować.

Lady Gaga - The Joker (Official Audio)

Co o tym myślisz?
  • emoji serduszko - liczba głosów: 0
  • emoji ogień - liczba głosów: 0
  • emoji uśmiech - liczba głosów: 0
  • emoji smutek - liczba głosów: 1
  • emoji złość - liczba głosów: 0
  • emoji kupka - liczba głosów: 4
tadam,zgłoś
Dawno nie czytałem tak fatalnie napisanej recenzji. Praktycznie w każdym akapicie widać braki warsztatowe i/lub nieznajomość zasad języka polskiego.
Odpowiedz
1Zgadzam się0Nie zgadzam się
Stara,zgłoś
"Nimi enjoyowałam, aczkolwiek daleko mi do miłośnika standardów - zabrakło błysku i blasku, zostało cieszenie się soundtrackiem." Przepraszam, starzeję się,nic nie rozumiem...
Odpowiedz
1Zgadzam się0Nie zgadzam się