Ewa Chodakowska o ruchu bodypositive: "Otyłość jest chorobą" (WYWIAD)

Michał Dziedzic: W latach 70’ zaledwie 10 proc. polskiej młodzieży szkolnej miała problem z otyłością, Obecnie to ponad 30 proc. W zeszłym roku szkolnym na wf nie chodził co trzeci uczeń. Młodzi narzekają, że wf jest źle prowadzony, że na lekcjach wieje nudą. Jak zachęcić młodych do ruchu?

Ewa Chodakowska: - Fajnie, że o to pytasz. Bo my o tym myślimy. Temat jest ważny. Stworzyliśmy projekt "Be Active Kids". Jego celem jest wsparcie nauczycieli w przygotowaniu efektywnych zajęć w formie stacjonarnej lub online. Nauczyciele mają wgląd do materiałów przygotowanych przez nas, przeze mnie, mojego męża i naszych trenerów. To są propozycje programów treningowych o dużej różnorodności, które można wykorzystać podczas lekcji wf-u. To duże urozmaicenie dla dotychczasowych zajęć. Nauczyciel dostaje od nas dostęp do puli setek ćwiczeń, które można ze sobą różnorako łączyć. Projekt wszedł już w życie i cieszy się dużym zainteresowaniem ze strony nauczycieli. Teraz czekam teraz na feedback od uczniów.

Ale boję się, że niewiele osób z takiej pomocy skorzysta.

- Ja muszę tutaj troszeczkę ratować sytuację nauczycieli. Nie zawsze jest tak, że nauczyciele mają pełnowymiarową salę do pracy, czy jakieś dodatkowe przyrządy. Natomiast ten program może być realizowany nawet w zwykłej sali lekcyjnej i nie wymaga użycia dodatkowych sprzętów.

CZYTAJ TAKŻE: Koszmar wf-u. Nauczycielka z 30-letnim stażem: Skończmy z ocenami na wf-ie

Jak sądzisz, dlaczego tyle młodych ludzi ma problem z otyłością?

- To jest kwestia edukacji, skrótów żywieniowych. Łapiemy się za przekąski, które nam szkodzą. Robimy to bezrefleksyjnie, bo przecież kolega z klasy takie je, to ja też takie chce. Rodzice często nie mają czasu, więc idą też na skróty. Jest bardzo mało ruchu, dzieci siedzą przy komputerze, przed ekranem, w telefonie. Tu edukacja leży. Nie wiem czy wiesz, ale polskie dzieci tyją najszybciej w Europie. Te dane są zatrważające.

Co myślisz o ruchu ciałopozytywności?

- Zauważyłam, ze ruch body positive jest często mylnie interpretowany. A przecież nie ma i nie powinien mieć nic wspólnego z usprawiedliwianiem lenistwa i bezruchu, spojrzenia zupełnie bezkrytycznego na siebie. Mówienie "ja siebie lubię", pomimo tego, że wyniki badań wołają o nasze wsparcie, jest krzywdzące.

Body positive sam w sobie jest fenomenalnym nurtem, bo mówi, że trzeba pokochać swoje ciało, zaakceptować na takim etapie, na jakim jest. Nie stajesz w lustrze i nie mówisz "nienawidzę siebie", tylko "zaopiekuję się tobą, to jest okej, to jak wyglądam teraz". To rozstanie się z kompleksami. To zbudowanie nowej relacji ze sobą, opartej na akceptacji, miłości i trosce. To zaprzyjaźnienie się ze sobą. To zaprzestanie ścigania funkcjonujących kanonów piękna, często nierealnych, stworzonych w postprodukcji, na potrzeby rynku. To swoboda i poczucie wolności. To rezygnacja z poczucia winy i wyrzeczeń. To pełnowartościowa opieka i troska o siebie w duchu self-love i self-care. To wspaniała idea, która przynosi ulgę.

CZYTAJ TAKŻE: Joanna Cesarz, modelka plus size: "Generacja Z niesie ciałopozytywność w rejony, które nam się nie śniły"

Co jeszcze może przynieść ulgę? Jak zaopiekować się sobą?

- Najwyższa pora, żeby kobiety i mężczyźni zaczęli troszczyć się o siebie i swoje ciało z miłości do siebie i do niego, a nie z nienawiści. Niech duchowy, umysłowy i fizyczny rozwój staje się naturalnym efektem ciągłej drogi. Nie wyobrażam sobie sytuacji, w której masz świadomość problemów zdrowotnych, jako konsekwencji otyłości, zaniedbania i nic z tym nie robisz.

Kiedy ktoś bierze narkotyki, to chcesz mu pomóc, jak ktoś nadużywa alkoholu, tak samo. Dlaczego nie chcemy ratować osób, które cierpią na otyłość, ryzykują swoim zdrowiem, swoim życiem? Otyłość jest chorobą.