Właściciele willi w tarapatach. Ich domy może pochłonąć ocean
Amerykańscy właściciele nadmorskich willi nie mogą spać spokojnie. Powodem są ruchy gruntu, które mogą doprowadzić do całkowitego zniszczenia budynków.
Jedni marzą o egzotycznych podróżach, inni o szczęśliwej rodzinie. Jeszcze inni chcą usłyszeć na żywo swojego ulubionego artystę lub osiągnąć najwyższy poziom kariery i cieszyć się wysokimi zarobkami. Ogromna grupa ludzi skupia marzenia wokół rzeczy materialnych, takich jak samochód czy dom. Willa nad morzem, duży ogród, widok na ocean, prywatny basen. Tak prezentują się marzenia wielu osób dotyczące idealnego miejsca zamieszkania. Niektórym udaje się spełnić swoje pragnienia i faktycznie zamieszkać w domu ze snów. Czasem jednak sen okazuje się koszmarem wartym wiele milionów.
Amerykańscy właściciele willi mają problem
Miasto Dana Point zamieszkuje ponad 32 tys. osób. Miejscowość znajduje się niecałe 60 mil, czyli niecałe 100 km od Los Angeles. Władze miasta chwalą się posiadaniem "najlepszych plaży w południowej Kalifornii". Przed kolonizacją obszar Dana Point był zamieszkiwany przez rdzenną ludność Ameryki, a dokładniej - grupę Acjachemen, znaną z zamieszkiwania Kalifornii południowej.
Na klifie zlokalizowanym przy Centrum interpretacji przyrody Dana Point znajdują się trzy wille warte odpowiednio 12,8 mln dol., 13 mln dol. oraz 15,9 mln dol. Z budynków roztacza się piękny widok na Ocean Spokojny. Problemem jest jednak podłoże budynków, które osuwa się do wody. Powodem są obfite deszcze, które rozmiękczają ziemię. Spora ilość ziemi opadła po piątkowych opadach. Na szczęście w chwili osunięcia się gruntu na wąskim paśmie ziemi poniżej nie było nikogo.
Największe osunięcie miało miejsce przy najdroższej wilii. Mowa o budynku należącym do 82-letniego lekarza radiologa Lewisa Bruggemana. Mężczyzna jest znanym w lokalnej społeczności medykiem z ponad 56-letnim doświadczeniem. Bruggeman pracuje poza miejscem zamieszkania, jego pacjenci i pacjentki nie są więc zagrożone potencjalnym zawaleniem się gabinetu.
Władze miasta interweniują
Menadżer Dana Point Mike Killebrew kontroluje sytuację na bieżąco. Władze społeczności zdają sobie sprawę z powagi sytuacji, jednak nie chcą podejmować radykalnych kroków, póki sytuacja tego nie wymaga. Killebrew podkreślił podczas konferencji prasowej, że problem osunięć ziemi jest pod kontrolą. - W tym momencie nie ma żadnych obiektów zagrożonych i wygląda na to, że nie ma żadnego wpływu na boczny dostęp do plaży. - powiedział menadżer miasta.
Jednocześnie zaznaczył, że osoby zamieszkujące domy na klifie muszą stale kontrolować sytuację i być gotowym na ewentualną przeprowadzkę, jeśli wystąpią dalsze osunięcia ziemi i budynki nie będą nadawały się do zamieszkiwania. Killebrew liczy jednak na to, że Matka Natura oszczędzi trzy wille, które stały się wizytówką miasta ze względu na wpasowanie w lokalny krajobraz.
W Kalifornii coraz trudniej o ubezpieczenie
Ze względu na problemy związane ze zjawiskami meteorologicznymi i ich efektami coraz trudniej jest wykupić ubezpieczenie nieruchomości w Kalifornii. Wynika to z ogromnych kosztów ponoszonych przez firmy ubezpieczeniowe. Sugerując się willami z Dana Point - jedno osunięcie się ziemi i przy odrobinie nieszczęścia kwota wypłacana poszkodowanym wynosi dziesiątki milionów dolarów.
Źródło: "Daily Mail"
Popularne
- Chill Guy podbija internet. O co chodzi z wyluzowanym ziomkiem?
- Kim są "slavic dolls"? Śmiertelnie niebezpieczny trend na TikToku
- Jelly Frucik zablokowany na TikToku. "Ryczę i jestem w rozsypce"
- Były Julii Żugaj szantażował jurorów "Tańca z gwiazdami"? Szalona teoria fanów
- Naruciak i Psycholoszka stracili pieska. "Nie wybaczę sobie nigdy"
- Quebonafide ogłosił finałowy koncert? "Będzie tłusto"
- Podgrzej pizzę na PlayStation 5. Pizza Hut prezentuje nietypowy gadżet
- Genzie prezentuje: "100 DNI DO MATURY". Zapowiada się wielki hit?
- Amerykanie nie umieją zrobić kisielu? Kolejna odsłona slavic trendu