Ograłem Tiny Tina's Wonderlands. Do baru wchodzi smutny koń, policjant i Wanda Sykes...
Tiny Tina's Wonderlands to kolejna gra osadzona w świecie Borderlands. A raczej kolejna gra, która korzysta z bardzo podobnych zasad gry - ale w nowym otoczeniu. Porzućcie pustynne postapokaliptyczne rejony, zapraszamy do sesji à la średniowieczna sesja RPG.
Na wstępie, abyście byli "up to speed" z obecnym nazewnictwem gier z serii Borderlands, jak i dodatków. Do "Borderlands 2" wyszedł dodatek "Tiny Tina's Assault on Dragon Keep", który stanowił rozszerzenie przenoszące graczy do inspirowanej średniowieczem pseudo sesji RPG. Gracze korzystali z tych samych postaci, co w podstawowej grze. "Assault on Dragon Keep" został wydany pod koniec 2021 roku jako samodzielna gra "Tiny Tina’s Assault on Dragon Keep: A Wonderlands One-Shot Adventure".
Podobne
Dzisiaj na tapet wziąłem "Tiny Tina's Wonderlands", czyli nową grę z 2022 roku, niebędącą żadnym dodatkiem. Osobna gra z nowymi postaciami, klasami, broni oraz nową historią. I tym zaczniemy właśnie tę reckę.
Mocny punkt Wonderlands to historia
W grze, której pierwsza część pierwowzoru miała tyle historii, co kot napłakał, dostaliśmy największy zwrot. Wonderlands przedstawia prostą, miejscami chaotyczną, ale piekielnie ciekawą historię, która zdaje się kończyć odrobinę za szybko - jeżeli nie chcemy sprawdzać questów pobocznych.
A że mamy tutaj quasi średniowieczną grę RPG, to trzeba się przyszykować na smoki, szkielety, ogry… czy kraby. Nie jest monotonnie, to trzeba przyznać. A, są też piraci.
Tiny Tina jak zawsze jest uosobieniem chaosu. A że to ona prowadzi fabułę wraz z innymi dwiema postaciami (... trzema? O tym za chwilę), to miejscami jest dziwnie. Tak, "dziwnie" to najprostsze określenie na grę RPG, która rozwija się w trakcie rozgrywki. Czy to w wersji papierowej, czy od Tiny.
A mówiąc o postaciach:
Do baru wchodzi smutny koń, policjant z Brooklynu i Wanda Sykes
Jednym z punktów, który miał zachęcić graczy do zakupu Wonderlandsów, jest genialna obsada głosowa. Tiny Tina to standardowo genialna Ashly Burch - wciela się w postać ekspertki od bomb od czasów BL2. Ale reszta to "nowicjusze" w świecie Borderlandsów. W postacie, które odzywają się nie rzadziej od Tiny, wcieliły się jedne z największych gwiazd z małego (i nie tylko) ekranu:
- Valentine: Andy Samberg (Brooklyn 9-9, SNL, Lonely Island);
- Frette: Wanda Sykes (dziesiątki filmów, stand-upy).
I główny zły:
- Dragon Lord: Will Arnett (BoJack Horseman, Arrested Development);
Ta czwórka robi całą robotę. Casting gwiazd jest dość ryzykowną decyzją. Zawsze może dojść do sytuacji ze wcześniejszych części GTA, gdzie niektóre gwiazdy były… "niekooperatywne". Tutaj do tego nie doszło. Miło się słucha głosów prosto z Netflixa. A zresztą, sami to sprawdźcie:
Tiny Tina’s Wonderlands – Official Story Trailer
Rozgrywka: niby Borderlands 3, ale nie
Dla osób, które nie grały w Borderlands 3: Wonderlands to typowy looter-shooter. Przedzieramy się przez kolejne misje, zdobywamy doświadczenie i bronie. Każda misja to dziesiątki unikalnych broni.
Realnie naszą misją nie jest przejście gry, a zdobycie jak najlepszego ekwipunku. Strzelamy, zabijamy przeciwników, walczymy z bossami, zdobywamy loot - i tak w kółko. Miliony graczy pokochało taki styl rozgrywki zapoczątkowany przez pierwsze Borderlands.
Dla osób, które znają serię Borderlands: Wonderlands nie jest "skórką" na BL3. System klas wpływa bardzo na rozgrywkę. Do tego stopnia wpływa, że realnie mamy kilkadziesiąt różnych buildów, które będą (lub nie) działać w normalnej grze czy w co-opie. Zmienia się też charakterystyka rozgrywki.
Koniec z granatami, teraz mamy drugą umiejętność, która, teoretycznie, jest odpowiednikiem ww., ale nie do końca. Dochodzi też większe skupienie na walce melee, gdyż możemy zdobywać różnorakie bronie białe. Reszta to standardowy Borderlands. Bronie są "uśredniowiecznione", tj. nadal mamy bardzo podobne bronie, co w BL2 - ale mają one przypominać bardziej oręż taki jak np. Kusze.
Ergo: gameplay jest podobny - jednak Wonderlands to inna para kaloszy. Tak jak kiedyś Battlefield i Medal of Honor. Niby to samo, ale nie.
Rozgrywka to bliski krewny BL3 - i nie ma w tym nic złego, serio! Kolejna przyjemna gra, gdzie możemy odpocząć od wszystkiego. Kampania zajmie wam około 12-16 godzin, w zależności od waszego podejścia do zadań pobocznych.
Questy poboczne są niekiedy lepsze od głównych
Trudno to przyznać, ale Gearbox znowu to zrobił. Znowu niektóre zadania poboczne są genialne - i długie. Tak długie, że czasem ich czas rozgrywki jest równy dwom questom z głównego wątku.
Wszystko, o czym przeczytaliście powyżej, było swoistą laurką dla Wonderlandsów. Bo ta gra naprawdę mi się spodobała. A nie oczekiwałem od tego nic więcej, aniżeli od "Pre-Sequela". Tylko są trzy główne problemy, które mnie męczą od dłuższego czasu.
Główne questy są zablokowane przez poziom
Żeby to wyjaśnić w najprostszy sposób: mamy 15. poziom, trzymaliśmy się prawie cały czas głównej linii fabularnej i zrobiliśmy max. 2 zadania poboczne. Dalej nie przejdziemy, bo następny "duży" quest ma przeciwników na 22 poziomie i nic im nie zrobimy.
Trzeba zmarnować z dwie godziny i przejść kilka pobocznych zadań. Głupie? Strasznie. Wydłuża to sztucznie poziom trudności oraz czas potrzebny na przejście gry. Monotonia atakuje nas w jeszcze innym miejscu.
Powtarzające się "spotkania"
Dokładniej to "encounters". W każdej chwili przemierzania krzaków mapy możemy natrafić na losowych przeciwników. Tak jak w Pokemonach. Wtedy odpala się losowe zdarzenie, gdzie walczymy z małą grupą przeciwników przez kilka minut. Problem w tym jest prosty: to się powtarza za często. Ponadto, takowe spotkania są przypisane podczas czyszczenia pomniejszych lokacji.
Endgame jest spoko… poza jedną sprawą
Nie chcę tutaj zdradzać za wiele. "Wonderlands" ma spoko pomysł na rozgrywkę po ukończeniu głównej fabuły, *ale* problem jest prosty: Gearbox postanowiło przenieść system modyfikatorów z BL3, dokładniej z systemu Mayhem - do kolejnej gry. I jest to nudne, denerwujące, irytujące, wkurzające, marne i… skończyły mi się określenia.
Mogliby się postarać, aby przynajmniej było unikalne. Całość przez to traci odrobinę zajefajności. W sumie to endgame jest jedną z najprzyjemniejszych części tej gry. Jest kilka ukrytych bossów, do których dostęp zdobędziemy po rozwiązaniu kilku zagadek. Ale to tajemnica, tshh.
Warto kupić "Tiny Tina's Wonderlands"?
To zależy. Gra jest niezła, gracze pamiętający którąkolwiek z części Borderlandsów, odnajdą się od razu. To samo tyczy się osób, które grywały w RPG - growe, jak i papierowe. Wonderlandsy mają swoje problemiki. Monotonia jest jednym z nich. Jest nawet odrobinę gorzej niż w BL2.
Na szczęście, można to przeżyć. Genialna obsada głosowa ratuje sytuację, ramię w ramię ze scenariuszem. Jeżeli jesteście fanami: kupcie od razu, najlepiej na konsole. Pogracie, sprawdzicie, czy wam podejdzie. Jeżeli myśleliście o zakupie... kupcie! I tak teraz nie ma żadnych większych premier growych w najbliższym czasie. Gdybym wystawiał oceny, to Wonderlands dostałoby mocne =8.
Pierdółki na zakończenie
Jeszcze słowem na zakończenie. Gra chodzi nieźle na dość budżetowym komputerze. RX 580 4GB, monitor 1440p - i stabilne 40 kl./s. Jak dla mnie, jest to przyzwoita wydajność. A na Xboksach/PlayStation gra chodzi nieźle. Gra dostępna jest na platformach:
- PC (Epic Games, "soon" Steam);
- PS4 (dostępny upgrade wersji z PS4 na PS5 za 20 złotych);
- PS5;
- Xbox One S/X (dostępny upgrade wersji z PS4 na PS5 za 20 złotych);
- Xbox Series S/X.
I tak, Wonderlandsy otrzymały już Season Passa. Standardowo, dostaniemy wkrótce więcej bossów, lootu i historii. Wszystko za cenę 125 złotych.
Tiny Tina's Wonderlands - Season Pass Trailer
Popularne
- Chill Guy podbija internet. O co chodzi z wyluzowanym ziomkiem?
- Kim są "slavic dolls"? Śmiertelnie niebezpieczny trend na TikToku
- Jelly Frucik zablokowany na TikToku. "Ryczę i jestem w rozsypce"
- Były Julii Żugaj szantażował jurorów "Tańca z gwiazdami"? Szalona teoria fanów
- Naruciak i Psycholoszka stracili pieska. "Nie wybaczę sobie nigdy"
- Quebonafide ogłosił finałowy koncert? "Będzie tłusto"
- Podgrzej pizzę na PlayStation 5. Pizza Hut prezentuje nietypowy gadżet
- Genzie prezentuje: "100 DNI DO MATURY". Zapowiada się wielki hit?
- Amerykanie nie umieją zrobić kisielu? Kolejna odsłona slavic trendu