Nowy hit Netflixa: "Q-Force" to gejowska "Blok Ekipa", tylko GORSZA
"Q-Force" to animowany serial Netflixa opowiadający o grupie superagentów LGBTQ+. Jest przaśnie, są żarty z "białego heteroseksualnego faceta" i jest też... nudno.
Jesteście fanami Netflixa? A może bliżej wam do kogoś, kto hejtuje upolitycznienie oraz "wciskanie" osób nieheteronormatywnych w większość produkcji? Osobiście lubię Netflixa, gdyż niektóre produkcje na ich platformie to perełki: "BoJack Horseman", "Lucyfer" czy nasz rodzimy "Wiedźmin". Wszystkie wymienione produkcje znalazły swój dom pod skrzydłami giganta.
Podobne
- Netflix zrobił animację o homoseksualnych szpiegach i striggerował osoby LGBTQ+
- "Madagaskar" wspiera LGBT+. Do słynnego zoo dołączy niebinarna postać
- Wielka afera o "Emily w Paryżu"! Ukraiński minister ostro krytykuje Netflixa
- Obejrzałem zwiastun "Sexy Beasts" i mam radę dla Netflixa – zmień dilera
- "Miłość, śmierć i roboty. Oficjalna antologia" - literacka wersja serialu Netflixa [RECENZJA]
Niestety czasem pojawiają się produkcje, które są znienawidzone przez obie strony konfliktu. Ani nie podobają się osobom rozkochanym w produkcjach LGBTQ+, ani osobom, które… cóż, nienawidzą platformy.
Oto "Q-Force" - superagenci LGBTQ+
Zdecydowanie można to podsumować w tych słowach: jest to kolejna animacja biorąca na luźno tematykę szpiegowską. Tylko tutaj trzeba dodać jeszcze nutę LGBTQ+, ponieważ to stanowi trzon fabuły i akcji.
Jakie jest streszczenie tego dzieła?
Rozwieje wasze wątpliwości w kilka sekund: tak, jak kiedyś z jedynej postaci homoseksualnej w drużynie robiono sobie żarty, tak tutaj sytuacja jest obrócona o 180 stopni. To biały, heteroseksualny facet jest tym, który się wyróżnia. To on jest równowagą w świecie LGBTQ+ i to on rzuca najgorsze żarty. O postaci Bucka na końcu. Może pora na plusy tej produkcji:
Inkluzywność
Założeniem tej produkcji było, aby postaciom LGBTQ+ podkładały głos osoby nieheteronormatywne - i to się udało perfekcyjnie. Oto obsada głosowa "Q-Force":
- Sean Hayes ("Will & Grace") jako Steve Maryweather.
- Patti Harrison jako Stat.
- Matt Rogers jako Twink.
- Wanda Sykes ("Black-ish") jako Deb.
- Gabe Liedman (scenarzysta "Brooklyn Nine-Nine") jako Benji.
- Gary Cole jako Dirk Chunley.
- David Harbour ("Strange Things") jako Buck (...).
- Laurie Metcalf ("The Big Bang Theory") jako V.
I tak, jeżeli postać jest w kreskówce nieheteronormatywna, to postać wcielająca się w nią również taka jest. No, może oprócz Stat, ale ona jest ogólnie zagadkowa.
Większość aspektów związanych z LGBTQ+ wyszło twórcom świetnie. Dla osób, które wymagają od serialu inkluzywności i bycia przyjaznym osobom nieheteronormatywnym… "Q-Force" będzie spełnieniem marzeń. Reprezentacja przez stworzenie głównego bohatera jako geja jest cudowna. Jeżeli dla kogoś walka Steve’a będzie stanowiła inspirację, to tylko i wyłącznie trzeba się cieszyć. Nie odmówię tego, bo to jest najmocniejszy podpunkt tego serialu.
A co jeszcze wyszło twórcom?
Długość odcinków? "Q-Force" jest idealne, aby wziąć je na jeden wieczór. Pierwszy sezon składa się z 10 odcinków, każdy po +/- 20 minut. Fabularnie da się przegryźć to, szczególnie iż rozwój bohaterów już da się zauważyć przez te cztery godziny. Animacja? Też spoczi. Nie spodziewałbym się niczego innego po produkcji Netflixa. Jest specyficznie, ale nie odbiega poziomem od animowanego "Wiedźmina". A co moim zdaniem ssie w tym serialu?
Humor i założenia
Jak bardzo byście się nie starali, przy złym podłożu nic nie da się wybudować. W tym przypadku jest podobnie. W teorii założenia są świetne: zróbmy luźny serial o agentach LGBTQ+, którzy walczą ze złem i stereotypami. Praktyka pokazała, że twórców stać jedynie na nudne śmianie się ze stereotypów.
Dlatego właśnie przytoczyłem "Blok Ekipę" w tytule. Jest to głupkowaty serial, który jedzie 24/7 na (i po!) stereotypach. Tylko jego wykonanie, humor i pomysły nadal są świeże. Po ponad 200 odcinkach miło ogląda się przygody Spejsona i spółki. Bo, pomimo głupkowatego poziomu, nomen omen, "Blok Ekipa" trzyma dobry poziom w zaskakiwaniu widza.
A "Q-Force" jedzie równo po czerstwym i debilnym humorze. Ten serial wyszedł spod ręki osób, które tworzyły m.in. "Good Place" i "Brooklyn Nine-Nine"! Ale coś nie pykło. Jeżeli chcecie sprawdzić, czy serial wam podejdzie: zobaczcie pierwsze dwa odcinki. "Queer Force" poziomem dorasta do polskich kabaretów. Najnudniejszy żart? Europejczycy lubią nagość i chodzą po domu bez ubrań. Biały, heteroseksualny facet jest stereotypowo maczo, a także nie rozumie podstawowych zasad świata LGBTQ+, HAHA. To już prank Malika Montany jest śmieszniejszy, niż połowa tego serialu.
Bo wiadomo, żartowanie ze stereotypów, jeżeli jest zrobione poprawnie, ma sens. Jeżeli żarty są skonstruowane w mądry sposób, to widz nie odczuje nawet tej powierzchowności.
"Q-Force" to wydmuszka
Realnie jedynym wyróżnikiem tej serii jest LGBTQ+... oraz może dwa odcinki, które faktycznie dobrze się ogląda. Reszta to jedynie podziwianie nowych przebrań Twinka oraz zagłębianie się w bohaterów, w szczególności Stat!
Mogło być gorzej
Po trailerze oczekiwałem tęczowej i kiepskiej tułaczki. Wyszło lepiej niż myślałem! Ale nie łudźcie się: "Q-Force" to mierna animacja, która nie jest niczym ciekawym. Obejrzeć się da, ale czy warto? Zapraszam na Netflixa, abyście sami wyrobili sobie zdanie.
Popularne
- Kim są "slavic dolls"? Śmiertelnie niebezpieczny trend na TikToku
- Jelly Frucik zablokowany na TikToku. "Ryczę i jestem w rozsypce"
- Chill Guy podbija internet. O co chodzi z wyluzowanym ziomkiem?
- Były Julii Żugaj szantażował jurorów "Tańca z gwiazdami"? Szalona teoria fanów
- Quebonafide ogłosił finałowy koncert? "Będzie tłusto"
- Naruciak i Psycholoszka stracili pieska. "Nie wybaczę sobie nigdy"
- Amerykanie nie umieją zrobić kisielu? Kolejna odsłona slavic trendu
- Jurorka "Tańca z gwiazdami" węszy romans? "Ja nie widzę tej relacji"
- Chłopak Seleny Gomez się nie myje? Prawda wyszła na jaw