Maja Staśko i "Hejt polski". Czy po książce chce się wymiotować? [RECENZJA]
"Hejt polski" autorstwa Mai Staśko to lektura, która wywołuje sporo kontrowersji. Ciężko ją jednak oceniać. Czego zabrakło mi w książce aktywistki? Czemu 300 stron hejtu to za dużo i za mało jednocześnie?
Maja Staśko to feministka, lewicowa aktywistka, która walczy z przemocą i dyskryminacją. Ostatnio było o niej głośno, bo postanowiła wystąpić na gali MMA High League 4. We wrzeniu aktywistka wydała książkę pt. "Hejt polski".
Podobne
- "Hejt Polski". Maja Staśko o Stanowskim i Nitrze: Zarabiają na hejcie i krzywdzie innych [WYWIAD]
- "Nigdy, nigdy, nigdy". Powieść o bezdzietności i wybieraniu siebie [RECENZJA]
- Książka "Nie zostawaj influencerem", czyli apel do młodych [RECENZJA]
- Maja Staśko nominowana do Biologicznej Bzdury Roku. Obrzydliwa manipulacja
- Czy Polski dotyczy klasizm? Maja Staśko krytykuje pogardę
Tak, to książka o hejcie, jak pewnie możecie się domyślić po tytule. Tak, to również ta sama książka, którą youtuber Krzysztof Stanowski postanowił podrzeć na wizji w trakcie programu "Dziennikarskiego Zera". Czy po przeczytaniu książki łatwiej mi zrozumieć jego zachowanie?
Maja Staśko: "Jestem człowiekiem, a wy jesteście hejtem"
Ttrzeba przyznać, że lektura "Hejtu polskiego" nie jest łatwa i to z wielu względów. Staśko we wstępie pisze, że tą publikacją chce odzyskać sprawczość. Pokazać hejterom, że zostaną po nich tylko te pełne nienawiści komentarze.
Wstęp to dwie strony. Potem zostajemy zalani falą nienawiści. Maja nie przesadza, gdy pisze, że komentarze, z którymi się spotyka w sieci, są odczłowieczające. Wystarczy kilka stron, by się o tym przekonać.
Hejterzy uderzają oczywiście w wygląd Staśko i piszą np.: "Jesteś ohydna, aseksualna, zj... i nie masz cycków". Nie brakuje oczywiście seksistowskich tekstów dotyczących piersi aktywistki czy jej sutków. Pojawiają się też np. pytania o kolor majtek.
Hejterzy są też bardziej okrutni i "doradzają" Mai śmierć. "Dobrodusznie" proponują jej znalezienie dobrego psychiatry, sugerują, by popełniła samobójstwo. Inni wprost jej grożą. Chcą zgwałcić i, zabić Staśko.
"Hejt we mnie krąży. A ja nim już rzygam. Ta książka to ten wyrzyg"
Gdy przeczyta się kilka takich komentarzy, trudno nie poczuć, jak toksyczny jest hejt. Skoro czytanie takich tekstów uderza mnie, w której stronę ta nienawiść nie jest bezpośrednio skierowana, to co dopiero mówić o osobach, w które personalnie uderzają te słowa?
W tym sensie, gdyby nie późniejsze słowa Stanowskiego, można by było zrozumieć jego zachowanie. Hejt znajdujący się w książce Staśko jest tak przytłaczający, że ma się ochotę go zniszczyć. Szczególnie, jeśli się po części za niego odpowiada, o czym w wywiadzie dla Vibez.pl mówiła sama Staśko:
- Oni się pojawiają w kontekście hejterskich wpisów innych osób. Takich jak np. "ale Stanowski Cię wyjaśnił, ty głupia ruro" czy "Nitro dobrze powiedział, że jesteś poje*ana". Za każdym razem, kiedy oni coś o mnie powiedzą zalewa mnie hejt od innych - mówiła Vibezowi Staśo.
"Hejt polski". Czy warto czytać książkę Mai Staśko?
Ciężko mi odpowiedzieć na to pytanie. Naprawdę. Z jednej strony rozumiem, co Maja Staśko chciała pokazać. Po kilku stronach "Hejtu polskiego" po prostu się odechciewa. Człowiekowi robi się niedobrze i wcale nie ma się ochoty na dalsze czytanie tych pełnych nienawiści komentarzy. W tym sensie nie jest to łatwa lektura.
Rozumiem efekt, który Staśko chciała osiągnąć. Chciała, żebyśmy przez chwilę poczuli się jak ona, czy jak każda osoba, która doświadcza ogromnego hejtu. To na pewno jej się udało. Wciąż jednak trudno mi napisać, że jest to pozycja, którą mogę z czystym przekonaniem polecić.
Dlaczego? Bo po prostu czegoś mi tutaj brakuje. Może rozmowy z socjologiem, psychologiem, terapeutą, policjantem, prawnikiem? Kimś, kto powiedziałby, co z taką przemocą można zrobić. Przydałby się rozdział, który po prostu pokazywałby, jak z tym hejtem można walczyć Ta lektura jest też trudna, bo po czasie format, który zaproponowała Staśko się wyczerpuje. Nie robi już takiego wrażenia.
"Nie chcę już tego nosić sama. Macie. Macie i sobie z tym radźcie"
Dla mnie 300 stron screenów pełnych hejtu to zdecydowanie za dużo. Uważam, że ten sam efekt można by było uzyskać na 50 stronach. Rozumiem, że Staśko chciała pokazać, jak wiele takich wiadomości dostaje, ale myślę, że te 300 stron to również jest pewien wyimek. Codziennie przecież niestety dochodzą nowe toksyczne teksty.
Czytelnik w tym wypadku zostaje więc pozbawiony narzędzi do działania. Staśko zostawia go z nienawiścią i samotnością własnych hejterów i nie mówi, co dalej. Jasne, dobrze, że Maja mogła "wyrzygać hejt", trzymanie w sobie złości i nienawiści nie prowadzi do niczego dobrego.
Szkoda jednak, że bardziej nie opowiedziała o tym, co sama czuła, podczas czytania tych komentarzy. Może ta screenowa forma lepiej by wtedy działała? Za mało tu dla mnie Staśko, za dużo anonimowości. Za mało rozwiązań, za dużo screenów. Dlatego nie do końca umiem ocenić tę książkę. Jasne, "Hejt polski" to pozycja ważna, bo mówi o aktualnym, poważnym problemie. Moim zdaniem jednak ten potencjał nie został wykorzystany. A szkoda.
Popularne
- Wódka w saszetkach już w polskich sklepach. Zdjęcie obiegło sieć
- Jak działają policyjne "suszarki"? Influencer sprawdził ich potencjał
- Beyoncé i Jay-Z tracą obserwatorów. Ludzie wierzą w teorie spiskowe
- Ohydne nagranie z backstage'u. Skolim broni Luxona
- Nastoletnia Julia popełniła samobójstwo. Jej oprawczyni nagrała "przeprosiny"
- Budda ma ochronę? Influencer spowiada się u Żurnalisty
- Takefun zdradza, ile Budda miał zarobić na loterii. Kwota wbija w fotel
- Tiktoker utknął w korku. Wszystko przez Marsz Furasów
- Oddany fandom Julii Żugaj. Na czym polega fenomen dziewczyny?